W tle rozbrzmiewały odgłosy walki i równego marszu wielu łap, kiedy Aarved szedł za dowódcą do jego kwatery. Rogacz był w trakcie treningu, kiedy kapitan poprosił go o spotkanie. Wilk nie wiedział, o co może chodzić, ale czuł dreszczyk ekscytacji, albowiem wyglądało na to, że dostanie nowe zadanie. Od kilku tygodni przebywał w koszarach i monotonia dawała mu mocno w kość. Pragnął zrobić coś ciekawszego niż tylko donieść kolejny meldunek z miejsca A do B. Były to tak trywialne sprawy wojska, że w większości przypadków nie kłopotano się nawet, aby wezwać posłańca - po prostu kazano się przejść jednemu z chłopców na posyłki. Niestety łatka takowego bardzo mocno przylgnęła do Aarveda i nie mógł się jej pozbyć - nieważne, jak ciężko by nie pracował. Najwyraźniej teraz miało się to zmienić, co bardzo ekscytowało wilka.
- Aarvedzie, mam do ciebie prośbę - rzekł przełożony, gdy już zamknęły się za nimi drzwi. Zielonooki spojrzał na niego uważnie.
- Tak, panie?
- Za chwilę przyjdzie tutaj pewien posłaniec. Ma on dostarczyć przesyłkę do pewnego basiora, jednak wytłumaczę to dokładniej, kiedy już się tutaj zjawi. Prosiłbym, abyś mu towarzyszył. Droga nie jest niebezpieczna, po prostu jest długa, ale niestety ciężko jest znaleźć właściwą drogę. Wiem, że masz pewną znajomość tych gór po ostatnich wyprawach.
- Tak jest, panie.
- Cudownie. Wierzę więc, że sobie poradzisz. Wysyłam cię tam, abyś stanowił wsparcie i w razie czego nawigował posłańcowi. To nie jest trudne zadanie.
- Rozumiem, panie. - Skłonił się rogacz. W końcu jakaś nowa misja. Może i niezbyt wymagająca, ale na pewno będzie to miła odskocznia od monotonnych obowiązków postawionego nisko w hierarchii szeregowego.
Owy szeregowy chciał zapytać o coś jeszcze, lecz przerwało mu pukanie do drzwi. Obie pary oczu, jedna zielona, druga złota, zwróciły się w stronę źródła dźwięku.
- Proszę wejść! - nakazał kapitan, zgarniając jakieś papieru z szafki.
Klamka opadła i po chwili do pomieszczenia wpadł zimny powiew, niosący zapach potu i adrenaliny. W progu stanął biały basior o długich łapach i szczupłym ciele - wyglądał jak na posłańca przystało. Najbardziej jednak zwracał uwagę jego grzbiet, a dokładniej szkarłatne pióra zdobiące kark i szyję przybysza.
- Witam, panie Jastesie - przywitał się z wilkiem dowódca. Osobnik nazwany Jastesem skłonił się lekko. - Cieszę się, że dotarła do pana moja wiadomość. Chciałbym przedstawić Aarveda, jednego z wojowników lądowych, który będzie panu towarzyszył podczas wędrówki.
Rogacz, który od momentu przybycia nowej osoby stał wyprostowany, jakby połknął kij, skłonił się głęboko.
- Praca z panem będzie dla mnie zaszczytem - powiedział, nosem niemal dotykając paneli.
- Dziękuję - odezwał się biały wilk.
- Chciałbym przedstawić szczegóły dotyczące trasy - zakończył wymianę uprzejmości kapitan. - Aarvedzie, ty również słuchaj uważnie.
- Tak jest, panie.
- Pańskim zadaniem, panie Jastesie, jest doniesienie tej oto paczki - Tutaj wilk wskazał na średniej wielkości pudełeczko. - do osobnika o imieniu Cyrus z rodu La Enyalios. W środku przesyłki znajduje się list dotyczący tej sprawy. Proszę przekazać Cyrusowi, aby odpisał, jak tylko będzie miał wolną chwilę, a następnie dostarczyć jego odpowiedź do mnie. Zrozumiał pan?
- Owszem - zaczął Jastes. - Ale potrzebna mi będzie dokładna lokalizacja.
- Oczywiście - powiedział dowódca, sięgając po mapę. - Cyrus mieszka na granicy Dystryków I i III. Jego siedziba znajduje się w niewielkiej zapadlinie, do której najłatwiej jest dostać się przez kompleks jaskiń. Wejście do niego znajduje się na zboczu Przełęczy Śnieżnej, tuż koło szczytu Ur' Atuhy.
Kapitan spędził jeszcze kilka minut szczegółowo omawiając drogę i sporządzając dokładną notatkę dla posłańca. Gdy skończył, zapytał, czy Jastes ma jakieś pytania, ale ten pokręcił głową w milczeniu.
- Świetnie. W takim razie proszę zabrać paczkę oraz list. Wyrusza pan jutro o świcie.
- Rozumiem - odrzekł biały osobnik.
- Ach, właśnie. Aarvedzie, dziś masz wolne. Przygotuj się na jutrzejszą podróż - rzucił kapitan, zwracając się do rogacza.
- Tak jest, panie.
Oba basiory pożegnały się z przełożonym Aarveda i wyszły z gabinetu. Ciepłe powietrze momentalnie zastąpił porywisty, mroźny wicher, a odgłosy trzaskającego cicho w kominku ognia - dźwięki intensywnych treningów, krzyki, przekleństwa i uderzania mieczem o miecz.
- Panie Jastesie, wydaje mi się, że najlepiej będzie omówić nasze spotkanie od razu - zaczął rogacz, uważnie obserwując przyszłego towarzysza wędrówki.
<Jastes?>
Słowa: 653
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz