Pozwolił się prowadzić obcemu wilkowi i już przez głowę przelatywały mu nieprzyjemne myśli o tym, jak bardzo w przyszłości syn Ragnarooka może pożałować swojego wyboru. Albinos nie tyle był milczący, co najzwyczajniej w świecie opryskliwy, więc jedną łapą Elijas stał w błocie, stawiając uparcie na jego biały zad. Nie był też pewien jak miałaby wyglądać ich współpraca. Czy ślepiec będzie miał ochotę spędzać po kilka godzin dziennie, przez następne parę dni, w mieszkaniu artysty, które znajdowało się w Centrum? Bo sam mieszkać w okolicy nie mógł. Elijas zaraz by wiedział, gdyby bezoki Aeskeron z albinizmem osiadł się w okolicy, w końcu elijasowi znajomi wiedzieli wszystko i od razu. Być może nieznajomy tylko odwiedzał Królestwo i tak naprawdę nie miał nawet zamiaru dawać się namalować, a zgodził się na odwiedzenie zajazdu tylko dla darmowego posiłku?
Piaskowy basior westchnąłby, gdyby kultura mu na to pozwoliła. Ból głowy szybko powrócił od natłoku myśli i wątpliwości, a żołądek dziwnie się kurczył, więc kiedy oboje weszli do ciepłego pomieszczenia, wypełnionego zapachami pieczonych i gotowanych potraw skąpanych w różnorodnych przyprawach, realnie zastanawiał się czy jednak nie zwymiotować.
W milczeniu jednak usiadł na zadzie przy stoliku wybranym przez albinosa, który znajdował się na samych tyłach jadalni i zdjął z siebie płaszcz telekinezą, by obniżyć temperaturę zgrzanego ciała. Odłożył czarne futro na bok i podsunął do siebie kartę, umieszczając łapy na stoliku. Uparcie próbował zapanować nad organizmem i skupić się na ważniejszych sprawach. Nim jednak przeczytał pierwsze danie, uniósł rombowate spojrzenie ognistych oczu na swojego towarzysza. Ich pyski były skierowane prosto na siebie, jakby oboje zastygli w wyczekiwaniu. W gardle malarza znów zatrzymało się ciężkie westchnienie.
- Najpierw zamówmy. Ma pan coś wybranego, czy przeczytać na głos?
Wilk przez chwilę milczał.
- Wszystko mi jedno co spożywam… może być to samo…- zaczął, lecz nie skończył, opuszczając łeb, jakby zmęczony ilością słów, które wypowiedział w jednym zdaniu.
Tym razem nawet czujnie spoglądający Elijas wygiął kąciki pyska pod nosem, tylko dlatego, że jego towarzysz nie mógł tego zobaczyć. Niemniej jednak jego ton głosu prawie niezauważalnie się rozluźnił, co już nie był pewien, czy drugi wilk wyłapał.
- Zamówię panu to, co sobie- oznajmił i zlustrował kartę dań w milczeniu, zastanawiając się, co nie spowoduje rewolucji w jego obrażonym żołądku, a przy okazji omijał te najdroższe potrawy, bo wychodząc z domu nie przewidział, że będzie dziś płacić za dwoje.
Za chwilę do stolika podeszła młoda wadera. Przez chwilę jej oczy lśniły zainteresowaniem, bo spotkanie dwóch Aseskeronów należało raczej do rzadkości, jednak zaraz się wyprostowała.
- Dzień dobry. Mogę przyjąć zamówienie?- spytała wesoło, patrząc to na jednego wilka, to na drugiego. Pysk albinosa nawet się nie poruszył.
- Tak, poproszę dwa razy pieczony udziec z gęsi i dwie herbaty ziołowe spod numeru trzeciego- basior wskazał łapą na podany napar zapisany na karcie. Nieznajomy nie musiał wiedzieć, że wybrana mieszanka ziół była perfekcyjna na bóle brzucha, a byłoby niekomfortowo, gdyby Elijas wziął tylko jeden kubek. W końcu sam się zaoferował.
- Dobrze, niedługo podam- kelnerka lekko się skłoniła i zaraz odbiegła. Piaskowy Aeskeron przez chwilę podążał za nią wzrokiem, kiedy w końcu przypomniał sobie o siedzącym naprzeciwko wilku. Znów byli we dwoje.
- Więc tak- zaczął, siadając wygodniej i zaczął powoli układać sobie w głowie zdania- Zazwyczaj nie atakuję na ulicy obcych wilków, jednak tym razem to było koniecznością. Biorę udział w prywatnym konkursie mojego znajomego i pan idealnie wpasowuje się w targety, niestety pozostało niewiele czasu. Nasza współpraca polegałaby na tym, że pan stałby nieruchomo przez kilka godzin, oczywiście z przerwami, przez kilka następnych dni, a ja bym malował. Po wszystkim powiedzielibyśmy sobie “do widzenia” i nasze drogi zapewne na tym by się rozeszły- Elijas zrobił krótką pauzę, prostując się. Podczas całego tłumaczenia, jego oczy wpatrywały się w stolik, a łapy niewiele się poruszały po blacie, zaledwie stosując kilka gestów- Pańska podobizna nie trafiłaby do żadnej galerii, gdyż jak już wspomniałem, jest to akcja dla wąskiego grona artystów.
Gdybyś miał ochotę, mógłbym nawet spalić ten obraz, tylko się zgódź
Bezoki wilk nieznacznie się poruszył, a syn Ragnarooka nie był w tym wszystkim pewien, czy w ogóle słuchał. Po kolejnej chwili milczenia, malarz kontynuował.
- Ja mogę zarobić na tym pieniądze, a pan nie dość że nic nie straci, to będę miał u pana jeszcze dług.
Próbował się nie frustrować, kiedy drugi basior spędził kolejne chwile na milczeniu w bezruchu, a kiedy się odezwał, Elijas niemal podskoczył.
- Gdzie?- wymruczał, wrzucając artystę na nowe pole do popisu.
- Najwygodniej byłoby mi w moim mieszkaniu- zaczął ostrożnie- Mieszkam na miejscu, w Centrum i…
Biały łeb poruszył się na boki, a ramiona drugiego z Aeskeronów zaczeły powoli opadać.
- Mieszkam w Dystrykcie trzecim.
Cholera.
- Żeby się tam dostać, musiałbym przenieść masę rzeczy. To są farby, sporych rozmiarów podobrazie, oświetlenie…
- Chcesz obraz, to noś.
O wspaniała Mokashi, trzymaj swojego wiernego artystę w opiece, bo zaraz porazi przedstawiciela swej razy prądem, którym powaliłby łosia. Cóż za okropny przypadek mu się trafił.
Gdy tak jeden łypał wzrokiem na drugiego, a drugi siedział niewzruszony, do ich stołu ponownie podeszła ta sama wątła waderka. Na pyszczek przywdziała niepewny uśmiech, kiedy stawiała przed dziwnymi basiorami dwa talerze z gęsiną i dwa naczynia z ziołami.
- Smacznego- szepnęła i zaraz się wycofała.
- Dziękuję- prawie zasyczał Elijas, zastanawiając się, jak do cholery będzie się przemieszczał dwa razy dziennie między odległymi dystryktami i ile godzin będzie musiał ślęczeć przed płótnem, żeby się wyrobić na czas. Niemal dostał dreszczy na myśl o długiej trasie i natychmiast podniósł swoją temperaturę ciała za pomocą prądu, który wyładowywał się na siedzisku wilka.
Spojrzał na gęś, a jego żołądek jasno dał do zrozumienia, że wilk za dużo myśli, a za mało je.Wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Proszę się zastanowić nad pańską wypłatą i wtedy podejmę decyzję- oznajmił, przybierając neutralny ton głosu i wziął się za jedzenie, wcześniej jeszcze rzucając w kierunku wilka krótkie “smacznego”. Malarz nie był pewien jak bardzo mu się opłacała, lub nie opłacała, taka zabawa w podróżowanie między dystryktami. Nagroda w konkursie była pociągająco wysoka, a znając swojego kontrowersyjnego znajomego, wiedział, że takie podejście do tematu mu się spodoba. Miał szansę na lekkie podniesienie standardu swojego życia i jakąś pomoc rodzicielce, która z czasem wylądowałaby na bruku, a tego Elijas by nie zniósł. Co jednak, jeśli to wszystko okazałoby się jednym wielkim rozczarowaniem? Obraz by sprzedał za jakieś psie pieniądze, w końcu po świecie kręci się masa dziwnych wilków, jednak co dalej? Same produkty do malowania też kosztowały swoje, a on musiał się wyżywić.
Podniósł piaskowy łeb i przeżuwając w milczeniu posiłek, spojrzał na swojego towarzysza.
Gdybyś tylko mógł mi powiedzieć, że to wszystko mi się opłaci.
<Panie Kvisch?>
Słowa: 1079
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz