środa, 27 maja 2020

Od Valeriana CD. Aarveda

Ruszyłem za wilkiem, który pokazał mi dziwną plamę na drzewie. Podszedłem do niej powoli, a wtedy wyrosły z niej kolce. Stanąłem jak wryty, pierwszy raz widząc coś podobnego. Gdy się odsunąłem, igły zniknęły. Znowu podszedłem, pojawiły się, odsunąłem, zniknęły i tak z trzy razy.
- Skończyłeś się już bawić? - usłyszałem zmęczony głos towarzysza. Spojrzałem na niego i wykonałem czynność jeszcze raz, bardziej po to, by go zdenerwować, niż dlatego, że chciałem to zrobić.
- Już – odwróciłem się do niego i rozejrzałem się po miejscu. - Myślisz, że to wilk? - zadałem mu pytanie, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia, nie ma żadnych śladów łap – stwierdził, ponownie się rozglądając. To było szalone, ale także ekscytujące. Polowaliśmy na coś, czego nie mogą złapać inne wilki ani przed nim uciec. To Coś nie zostawiało po sobie żadnych śladów, prócz iluzji oraz czarnej mazi, która działała prawie jak magnes.
- A więc panie wojowniku, od czego zaczynamy? - zadałem mu pytanie. Prócz rozglądania się i szukania wskazówek, nie miałem pojęcia, co moglibyśmy zrobić.
- Może coś jeszcze zarył iluzją – zaproponował. Zaczęliśmy więc wszystko macać i dotykać każdy najmniejszy skrawek tego terenu. Z boku pewnie to dziwnie wyglądało, kiedy każdy z nas szurał łapami po śniegu, machał ogonem na boki z myślą, że czegoś dotknie albo wąchał z nadzieją, na wyczucie czegoś przydatnego. Podszedłem do drzewa i zacząłem jeździć po nim łapą. Kora była chropowata, mimo wszystko jedno miejsce się odznaczało. Prawdopodobnie tutaj także została użyta iluzja, chociaż widziałem zwyczajne drzewo, pod łapą czułem cienkie, acz długie wgłębienia.
- To chyba były pazury – pokazałem Aarvedowi znalezisko. Pokiwał głową i sprawdził jeszcze kilka kor.
- Tak jakby poruszał się po drzewach – myślał głośno. Zmęczony szukaniem czegoś, czego nie widać, podszedłem z powrotem do czarnej mazi, leżącej na korzeniu. Nie podchodziłem bliżej, zamiast tego schyliłem powoli łeb i dmuchnąłem zimnym powietrzem w stronę tego czegoś. Czarną maź pokrył lekki szron i kiedy przysunąłem do niego łapę, nie poruszyło się. Przyglądałem mu się dłuższą chwilę, zastanawiając się, co się teraz stanie. Używając mocy, ujrzałem możliwą przyszłość. Zawołałem wojownika.
- Poczekaj tu – usiadłem na śniegu i obserwowałem maź. Aarved posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Na co?
- Nie jestem pewien, ale poczekaj chwilę – posłuchał się mnie, chociaż widziałem, że niechętnie. Bezczynne siedzenia chyba nie należało do jego ulubionych czynności, mi za to nie sprawiało trudności przyglądanie się zamarzniętej cieczy, która nagle się gwałtownie poruszyła. Lód, jaki powstrzymywał jego ruchy, nagle pękną, a czarną ciecz zaczęła się cofać w głąb lasu. Żaden z nas nie spuścił wzroku z tego czegoś, zamiast tego zaczęliśmy za tym podążać.

<Aarved?>

Słowa: 416 = 25 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics