- Spero, to nie ja o tym decyduję - odszepnął jej Aarved. Dowódca nakazał dokładniej spętać jeńca, zakneblować go i przygotować specjalne nosze. Wszyscy rozeszli się po okolicy, przy więźniu pozostał jedynie kapitan, telepata i strażniczka.
- Wiem, Aarvedzie, wiem - wypaliła szybko wadera. W jej oczach basior dostrzegł upór. A może desperację? - Proszę cię tylko, abyś się za mną wstawił. Uważasz, że to dobry plan?
- Uważam, że na pewno jest wart uwagi dowódcy. Mogę z tobą do niego podejść, jak będziemy wracać i na pewno cię wysłucha.
- A nie mógłbyś...
- Spero - przerwał jej wilk i przykucnął nieco, aby móc spojrzeć jej w oczy. - Mogę cię zapewnić, że kapitan na pewno przemyśli twoją propozycję, kiedy pójdą szukać tych szczeniaków. Bo na pewno to zrobią. Już od jakiegoś czasu wpływały zgłoszenia o zaginięciach, ale nikt nie był w stanie namierzyć tych dzieciaków. Teraz mamy trop i wojsko na pewno zrobi wszystko, aby im pomóc.
Wilczyca zagryzła mocno szczękę i odwróciła wzrok. Wilk bał się, że jeśli jego przełożony nie zgodzi się puścić jej na misję, wpadnie na jakiś głupi pomysł. Już widział, że potrafi dać się ponieść emocjom i obawiał się, że do tego dochodziła niesamowita determinacja. Prawdziwa mieszanka wybuchowa.
- Dobrze. Dziękuję ci - mruknęła samica i odsunęła się. Westchnęła. - Jak twój bok?
- Da się przeżyć - odparł basior, co było prawdą. Całe to zamieszanie wokół porywacza odwróciło jego uwagę od bólu.
Wkrótce wojownicy zakończyli przygotowania do odmarszu. Jeńca położono na płachcie rozciągniętej między dwiema gałęziami, które zostały przymocowane prowizoryczną uprzężą do jednego z wojowników. Podobnie zrobiono z zawiniętym w plandekę ciałem. Najwyraźniej nawet przemytnicy i handlarze szczeniąt zasługiwali na godny pochówek.
Gdy oddział ruszył w drogę, Aarved razem ze Spero szli w jego środku. Podczas przedzierania się przez las, basior spojrzał na wilczycę. Kiedy ta w końcu zwróciła na niego uwagę, wskazał głową na przód pochodu, a ta przytaknęła mu z ekscytacją i wyskoczyła na zewnątrz, psując cały szyk. Rogacz pospieszył za nią, a ich śladem podążyły zdziwione spojrzenia wojskowych. Dwójka towarzyszy przedarła się na sam początek parady i ujrzeli wysoką postać dowódcy. Magiczka podeszła do niego, zielonooki zrobił to samo.
- Kapitanie - zagadnął z uniżeniem w głosie. Czerwone oczy spojrzały na niego. - Moja towarzyszka chciałaby ci zadać kilka pytań, panie. Prosiłbym, abyś raczył ją wysłuchać.
- Oczywiście, proszę.
Niebieska samica wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać o swoich przemyśleniach. Było widać, że bardzo się denerwuje tą rozmową, jednak spokojny wyraz twarzy basiora, jego skupiony wzrok i fakt, że ani razu jej nie przerwał, sprawiły, że po chwili się ośmieliła. Aarved próbował dostrzec jakąś emocję na pysku wyższego wilka, ale nie udało mu się znaleźć ani aprobaty, ani dezaprobaty. Jedynie cierpliwe, uprzejme zainteresowanie słowami magiczki. Gdy skończyła, przez chwilę milczał, a potem odchrząknął.
- Proszę mi powiedzieć, czy jest pani magiem wojskowym?
- Nie, ale proszę mi wierzyć, byłam już w tylu różnych sytuacjach, że na pewno się kwalifikuję. Wierzę, że dałabym sobie radę z pilnowaniem jeńca i pomaganiem wojsku w przejściu - tłumaczyła Spero z błyskiem entuzjazmu w oku.
- Rozumiem, że jest pani zapewne bardzo kompetentna, jeśli chodzi o czarną magię, ale niestety nie mogę pani dopuścić do dalszego śledztwa, jeśli nie ma pani odpowiedniego przeszkolenia wojskowego - odparł wilk. Podekscytowanie na niebieskim pyszczku powoli gasło. - Mogę jednak panią zapewnić, że zadbam o bezpieczeństwo szczeniąt i dołożymy wszelkich starań, aby je odnaleźć. Czy ma pani jeszcze jakieś pytania?
- Nie, dziękuję - odparła wadera, wyraźnie zbita z tropu odmową.
Aarved szturchnął ją lekko i oboje wycofali się na swoje miejsce. Basior nie chciał już przeszkadzać wilczycy, bo wyraźnie była pochłonięta swoimi myślami. Zresztą nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć. Że mu przykro? Że jej współczuje? Jasne, była uzdolnionym magiem, widział jej umiejętności, ale obawiał się o jej bezpieczeństwo. W końcu co innego walczyć z dwójką rzezimieszków, a z całą zorganizowaną szajką i to w dodatku na ich terenie. Nawet jeśli Spero potrafiła się bronić, to w tak ciężkich sytuacjach chodzi również o zgranie się z resztą zespołu, niedawanie przeciwnikowi okazji do zaatakowania słabych punktów, a przede wszystkim trzymanie nerwów na wodzy. Wilk nie wątpił w jej magiczne kompetencje, obawiał się po prostu, że nie jest gotowa na taką wyprawę, bo aby na takową wyruszyć, potrzeba więcej niż finezji, znajomości zaklęć czy świetnej nekromancji. Można znać mnóstwo klątw, rytuałów i run, ale to nie czyni z maga dobrego wojownika - a takiego z pewnością potrzebowali, jeśli zamierzali napaść na gniazdo przemytników. Ponadto Ved miał wrażenie, że ta sprawa wcale nie jest taka prosta, a oni odkryli dopiero wierzchołek góry lodowej. Dlatego postanowił milczeć i pozwolić wilczycy przełknąć to gorzkie rozczarowanie w spokoju. Jeśli bardzo będzie chciała brać udział w akcjach wojskowych, to może zacząć specjalistyczne szkolenie. Okazji na zawojowanie z groźnymi przeciwnikami było, jest i będzie jeszcze wiele.
Po kilku godzinach drogi dotarli do granicy Centrum. Zapadły już ciemności, jednak światła miasta lśniły w oddali, niczym wesołe świetliki. Ich ciepłe odcienie były zbawieniem po tak ciężkim dniu. Basior postanowił, że spędzi noc w jednej z karczm po złożeniu zeznań. Nie miał już siły wracać do domu.
Wkrótce po przekroczeniu granicy, Aarved i Spero zostali odprowadzeni przez bardzo miłą wojowniczkę, aby mogli opowiedzieć skrybie o swoich przeżyciach. Wtedy też się rozdzielili, a kiedy rogacz wyszedł po półtoragodzinnej rozmowie z bardzo dokładnym przesłuchującym, nie spotkał już niebieskiej wadery. ,,Cóż, mówi się trudno. Szkoda, że nie mogliśmy się pożegnać", pomyślał i poszedł szukać noclegu.
Kilka dni później, gdy jego myśli ponownie wypełniły przyziemne sprawy położonego nisko w hierarchii wojownika, otrzymał list. W jasnej, starannie zaadresowanej kopercie, którą przekazał mu goniec, było wezwanie. Rogacz miał stawić się w gabinecie chorążego w sprawie zaginionych szczeniąt. Był zaskoczony ową prośbą - nie sądził bowiem, że zostanie zaangażowany w dalsze działania.
Zielonooki niezwłocznie wyruszył w drogę do Centrum. Gdy dwie godziny później znalazł się w docelowym budynku, okazało się, że nie on jedyny otrzymał wezwanie. W miejscu spotkania czekało już kilkadziesiąt innych wilków, które mniej lub bardziej kojarzył, a także...
- Spero? - Ved nie potrafił ukryć zaskoczenia na widok wyróżniającej się niebieskiej wadery. - Co ty tu robisz?
- Dostałam list - wilczyca podniosła kawałek papieru. - Podobno wszyscy magowie wojskowi są niedysponowani i to ja zostałam wybrana.
Zanim rogacz zdążył to jakoś skomentować, drzwi otworzyły się i z pomieszczenia wyszedł dowódca.
<Spero?>
Słowa: 1014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz