Hertoza obudziła się jak zwykle przed wszystkimi. Najciszej jak tylko potrafiła wygramoliła się spośród śpiących wilków, co nawet nie było takie trudne zważywszy na to że spała praktycznie na zewnątrz gromadki i żaden kuzyn nie zrobił sobie z niej poduszki. Jako czarna owca w rodzinie nie miała lekko, często pod jej adresem padały nieprzyjemne uwagi odnośnie jej pochodzenia oraz niezdarności, bowiem wadera często potykała się o własne łapy.
Mimo to Hertoza była szczęśliwa, nie musiała tak jak jej kuzyni codziennie wykonywać obowiązków względem rodziny i cieszyła się ogromną wolnością - nikt nie ganił ją gdy nie wykonała swoich zadań, jedynie spotykała się z niechętnym spojrzeniem i pogardą. No chyba że dowiedział się jej dziadek a przy tym głowa rodu Shiverring i jej opiekun, wtedy Hertoza dostawała solidną reprymendę, która miała na celu postawić ją do pionu, co nawet skutkowało lecz na krótko. Wadera wyszła z lodowej jaskini na świeże górskie powietrze, wzięła parę głębokich wdechów, stworzyła dysk pod swoimi łapami i lewitując ruszyła swoją ulubioną trasą w stronę doliny. Gdy znalazła się już trochę niżej, gdzie było więcej śniegu niż lodu i ostrych skał, stanęła na ziemi i ostrożnie ruszyła przed siebie. Po drodze nasłuchiwała, czy w pobliżu nie ma innych zwierząt, z którymi mogłaby porozmawiać by zabić poranną nudę. Niestety, nikogo nie słyszała, nawet jej ptasich przyjaciół. Rozczarowana zwiesiła głowę.
- Cóż, chyba nie pozostaje mi nic innego jak poszukać miejsca do treningu - pomyślała.
Radośnie ruszyła przed siebie, rozglądając się na prawo i lewo. Po długiej wędrówce zboczem doliny, brodząc w głębokim śniegu, potykając się od czasu do czasu, znalazła miejsce idealne do treningu. Było to wąskie odgałęzienie doliny, którą Hertoza szła do tej pory, powierzchnię pokrywała świeża warstwa śniegu, dlatego wadera postanowiła zatrzymać się tutaj żeby poćwiczyć. Usiadła na środku tej malutkiej dolinki i zaczęła bawić się wiatrem przesypując śnieg z jednej strony doliny na drugą, próbując jednocześnie tworzyć małe zamiecie śnieżne. W pewnym momencie, gdy wichura wymknęła się Hertozie spod kontroli i uderzyła w jedną ze ścian dolinki, powodując osypanie się zalegającego śniegu, przed waderą odsłoniło się nieznane dotąd przejście. Zaciekawiona Hertoza ostrożnie podeszła do otworu i zaczęła przyglądać się jej ścianom, na szczęście była to lita skała, dlatego nie było zagrożenia, że gdy wadera wejdzie do środka strop spadnie na nią i pogrzebie ją żywcem.
Hertoza uniosła się nad ziemią i powoli ruszyła przed siebie, gotowa w każdej chwili by zerwać się do ucieczki. Otwór był długi, stopniowo zaczynał się powiększać, trudno było ocenić jak bardzo, bowiem było tak ciemno że Hertoza widziała zaledwie czubek swojego nosa. W końcu ujrzała światło na końcu tunelu, przyśpieszywszy lot znalazła się po drugiej stronie doliny. Widok nie różnił się niczym od tego do czego była przyzwyczajona, wszędzie na oblodzonych skałach i nielicznych drzewach leżał śnieg. Powietrze także nie różniło się niczym, chociaż…. Hertoza jeszcze raz pociągnęła nosem i była pewna, że w pobliżu znajduje się inny wilk w dodatku nieznajomy. Podążając za zapachem Hertoza szła dalej po nieznanym sobie terenie, jednocześnie narastał w niej niepokój i ekscytacja, po raz pierwszy w swoim życiu miała okazję poznać kogoś z poza rodziny. Nowego wilka!
Krajobraz stopniowo zaczął się zmieniać. Zamiast drzew w okół pojawiało się więcej lodowych formacji, oprószonych świeżym śniegiem, Hertoza niepewnie szła przed siebie, podążając za zapachem. Nagle kątem oka zobaczyła jakiś cień. Obiekt poruszał się szybko. Hertoza żeby nie stracić sylwetki z oczu zaczęła lewitować i z pośpiechem ruszyła, jak jej się wydawało nieznajomym wilkiem. W końcu osobnik przestał się przemieszczać a zamiast tego zaczął ćwiczyć. Ku zdumieniu Hertozy wygląd postaci nie pasował do wyglądu wilka, z jakim była zaznajomiona, mimo to jego zapach niewątpliwie wskazywał, że jest to wilk. Po pierwsze, z głowy wilka wyrastały dwa rogi, nie przypominające rogów żadnego zwierzęcia, po drugie ogon, który przypominał ogon raczej jakiejś sarny lub jelenia, ale na pewno nie był to wilczy ogon. Całości niespotykanego wyglądu dopełniały wszechobecne cętki. Wadera starała się zbliżyć do osobnika, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Jej myśli były tak zajęte nowym odkryciem, że nawet nie zauważyła, kiedy dysk pod jej łapami rozpłynął się, a ona sama straciwszy równowagę, runęła jak długa na ziemię. Natychmiast podniosła się i lekko zataczając się próbowała schować się między lodowymi rzeźbami.
- Halo! – usłyszała – Nie zamierzam nikogo krzywdzić. Jestem wojownikiem lądowym i przyszedłem tutaj jedynie dla treningu – głos dało się słyszeć co raz bliżej.
- Błagam oszczędź! – krzyknęła Hertoza myśląc, że widzi przed sobą jednego z bogów.
- Nie zrobię ci krzywdy. Powiedz jak masz na imię? – zapytał spokojnie.
- Hertoza… a ty?
- Aarved. Powiedz mi Hertoza, nigdy wcześniej nie widziałem cię tutaj. Mieszkasz w okolicy?
Wadera była lekko skołowana, wyglądało na to że basior jest najprawdziwszym i stu procentowym wilkiem, a nie potworem z legend.
- Yyy – zająknęła się wadera. – Chyba trochę zbłądziłam – powiedziała niepewnie. – Chciałam sprawdzić co będzie po drugiej stronie otworu, który nagle odkryłam i tak nagle znalazłam się tutaj. Aarved zamyślił się.
- Powiedz, te twoje rogi to, eee… no… ppprawdziwe są? – wypaliła Hertoza, przerywając ciszę, która zapadła.
<Aarved?>
Słowa: 817
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz