W Centrum nie bywałam często, w związku z czym kiedy Aarved poprosił o chwilę, aby porozmawiać z innymi wojownikami lądowymi, grzecznie pozwoliłam mu się wyminąć i usiadłam na brzegu drogi, by nie blokować ruchu. Byłam świadoma, że po takim czasie spędzonym w niebycie warto by było powiadomić współpracowników o wszystkich “przyjemnościach”, które nas spotkały. Udawałam więc, że obserwuję pobliskie budynki, stragany i przechodzące wilki, aby nie przeszkadzać, niemniej jednak nadal czułam każde skierowane w moim kierunku spojrzenie, zarówno wojowników, jak i zwykłych wilków.
Mam wrażenie, że to miasto za każdym razem jest takie samo. Ograniczone, a zarazem kiczowate.
Delikatnie uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie, jak bardzo Vernon nie przepadał z tym miejscem. Rzeczywiście, mimo iż przed laty Zerdini wkroczyli na te ziemie i zdołali już się wymieszać z obywatelami Królestwa, niechęć niektórych mieszczan była prawie namacalna, jakby byli w stanie po jednym rzucie oka stwierdzić kto jakie ma intencje. Zazwyczaj ze względu na właśnie kolor futra.
Zwróciłam łeb w swoje lewo, czyli tam, gdzie nagle mocniej odczułam obecność drugiego wilka. Jako, że nikogo tam nie spotkałam, zwróciłam wzrok na stragan z egzotycznymi mięsami, po czym ostrożnie znowu spojrzałam na prawo. Mometanie postąpiłam krok w tył, gdy kątem oka wyłapałam niepokojąco blisko mnie niepokojąco dużego basiora.
Uniosłam brwi w nieukrywanym zdziwieniu, a czarny jak noc wilk odsunął się. Nosił odznakę wojsk lądowych.
- Dzień dobry. Czyżby pani się zgubiła? Może mogę w czymś pomóc.
Szeroki uśmiech na pysku nieznajomego kontrastował ze złowróżbnie zmrużonymi oczami, a głęboki głos wzbudzał dreszcze, więc przestąpiłam ostrożnie z łapy na łapę, dla rozluźnienia. Na litość boską, przecież nie skrzywdziłby mnie w tłumie wilków! Ponadto wychodziło na to, że był wojownikiem, nawet jeżeli podkradł się w co najmniej dziwaczny sposób.
- Bardzo dziękuję, jednak nie zgubiłam się- odparłam spokojnie, spoglądając w czerwone oczy- Aktualnie czekam na kogoś, więc…
- Rozumiem- skinął głową, nieco się przysuwając. Wytrzymałam to delikatne naruszenie mojej przestrzeni osobistej bez wahania, nawet kiedy zniżył ton do cichego mruczenia- Jednak gdyby pani któregoś wieczoru straciła orientację w terenie, proszę szukać…
- Przepraszam, że przeszkadzam, jednak pani już jest aktualnie eskortowana- powietrze wypełnił zapach i mocny głos Aarveda, na co czarny basior od razu zareagował podniesieniem głowy. Wycofałam się o dwa kroki, gdy obaj wojownicy zmierzyli się twardymi spojrzeniami. Oboje robili dobre wrażenie, nawet jeśli jeden z nich właśnie cierpiał z powodu złamanych żeber i wycieńczenia.
Co oni niby sobą reprezentują? Tępe kupy mięsiwa.
W końcu Zerdin zajął głos, prostując się.
- Oczywiście rozumiem- skinął powoli głową, po czym spojrzał jeszcze raz na mnie z tym dziwnym uśmiechem- Proszę uważać, kręcą się tu różne typy.
I tak jak szybko się pojawił, tak szybko się wycofał. Nie żeby szedł szybko, raczej się przechadzał z opuszczonym nisko łbem, czujnym wzrokiem wyłapując wszystko co niepokojące. Poczułam na grzbiecie dreszcz, czy to z zimna, czy ze zmęczenia, czy czegoś innego.
- Vallieano, wszystko w porządku? Znasz go?- spytał Aarved. Kiedy na niego spojrzałam, widziałam jak bardzo wykończony był tym wszystkim, jednak nadal oczy lśniły mu niepokojem, nieważne czy chciał to pokazywać.
- Nie wiedziałam że na tyle się rzucam w oczy, by wojownicy myśleli że się zgubiłam- odparłam, rozluźniając się. Postanowiłam pominąć kwestię tej oczywistej oferty wypływającej od nieznanego wilka- Wszystko jest w porządku. Chodźmy odprowadzić cię do tego medyka, odpoczniesz w końcu. Chyba należy nam się odrobina luzu po tym wszystkim- uśmiechnęłam się delikatnie, spoglądając w zielone oczy- Ale najpierw czeka mnie sprawa wyjaśnienia dlaczego nie było mnie na spotkaniu i druga, czemu podróżnik będzie musiał poczekać na zioła, za które zapłacił z góry.
<Aarvedziu?>
Słowa: 579
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz