- Jesteś pewny, że chcesz ćwiczyć akurat tutaj? - zapytał Aarved, rozglądając się po wąskim dnie lodowego wąwozu. Stojący przed nim ciemny podrostek żywo pokiwał głową.
- Tak, to świetne miejsce!
- No nie powiedziałbym - mruknął dorosły wilk, patrząc z konsternacją na ostre krawędzie skał za nim.
- Sam mówiłeś, że wojownik powinien radzić sobie w każdym terenie! - zaprotestował Urian. Widać było, że jest bardzo podekscytowany - kiepsko mu szło ukrywanie tego, o ile w ogóle próbował, skoro cały czas skakał wokół rogacza, zamiatając długim ogonem śnieg. Przypominał pijanego koziołka.
- Dobrze, to jest jakiś argument. Niech będzie, ale korzystamy tylko z siły - Aarved uśmiechnął się złośliwie. Nie mógł pozwolić, aby szczeniak coś sobie zrobił, gdyby przez przypadek magia wymknęła mu się spod kontroli.
- Co? Nie! Żartujesz! - zaprotestował wilczek, ale zielonooki gestem łapy nakazał mu ciszę.
- Nie mam zamiaru patrzeć, jak wystrzeliwujesz się w powietrze i lądujesz na tej ścianie. - Wskazał zbocze za sobą. - Skończyłbyś jak tarty ser.
- Ale...
- Bez dyskusji! Jeśli zależy ci na mojej obecności, to masz zrezygnować ze swoich mocy. Ja nie będę używał moich. Zgoda?
- Tylko że ty jesteś ode mnie znacznie silniejszy! - jęknął podrostek, a głos mu się załamał. - Nie możemy zrobić tak, że ty będziesz się tylko siłował, a ja...
- Nie - przerwał mu rogacz. - Dobry wojownik powinien umieć walczyć również z dużo lepszym od siebie przeciwnikiem. Walka to nie tylko ,,kto silniejszy ten wygrywa". Liczy się szybkość, zwinność, inteligencja, umiejętność wykorzystania terenu na swoją korzyść. Rozumiesz?
- Chyba tak - mruknął Urian. - Zaczniemy już?
- Jak sobie życzysz. - Uśmiechnął się Aarved. - Ach, i jeszcze jedno. Umówmy się, że jeśli poczujesz ból, zawołasz ,,stop". Nie chcę, żeby coś ci się stało, jasne? Nie walczymy na śmierć i życie.
- Zerionie, ale z ciebie nudziarz - warknął wilczek. Rogacz zmarszczył brwi.
- No to powiedz mi, jaki jest sens, abym dzisiaj cię sprał na kwaśne jabłko, co? Skończysz z naderwanymi mięśniami, skręceniami i siniakami. Przez następne pół miesiąca nie będziesz nawet mógł wstać z łóżka i stracisz więcej, niż zyskasz. Po tym czasie twoja forma bardzo spadnie, będziesz też do tyłu względem reszty swojej klasy.
- No dobra, dobra, no. Zluzuj. Już nic nie mówię, walczmy.
Dorosły wilk westchnął ciężko. ,,Obiecuję sobie, nigdy nie będę miał dzieci", pomyślał i ustawił się naprzeciwko młodzika, który znów skakał w miejscu podekscytowany.
Urian przypadł do ziemi i długo się szykował, zanim skoczył. Rogacz wykonał unik i jednym ruchem łapy strącił przeciwnika jeszcze w locie. Ten wylądował, zataczając się, ale nie zgasiło to jego zapału. Gdy tylko jego pazury znalazły oparcie, wykonał kolejny sus i wygiął grzbiet niczym żbik.
- To na mnie nie zadziała. Musisz się bardziej postarać niż próbować tego samego dwa razy pod rząd! - Aarved zaśmiał się. Podrostek zmniejszył dystans, jaki ich dzielił i jego szczęki znalazły się niebezpiecznie blisko beżowej szyi. Było to jednak zbyt proste zagranie, aby doświadczony wojownik mógł się na nie złapać. Takie coś działało, gdy bił się razem z bratem jeszcze zanim nauczył się porządnie pisać. Dlatego momentalnie poderwał przód ciała i naparł na chudy, odsłonięty tułów całym swoim ciężarem. Nastolatek pisnął i runął na ziemię, padając na grzbiet.
- Pamiętaj: nigdy nie odsłaniaj swoich słabych punktów. Gdybym chciał, mógłbym skręcić ci kar...
Zanim skończył, poczuł nacisk czegoś na swoim podbrzuszu, a potem gwałtowną siłę, która poderwała go do góry, a potem cisnęła w bok. Przetoczył się parę razy, świat zawirował, a po chwili uderzył ciałem z całym impetem w ostrą ścianę. Jęknął z bólu, nieco oszołomiony tak gwałtownym obrotem sytuacji, ale wiedział, że nie może się rozczulać. Gdy otworzył oczy ujrzał przerażająco blisko wyszczerzone kły i ostre jak brzytwa pazury tuż przy swoim pysku. Zareagował instynktownie. Nagły strach, że da się pokonać młokosowi spowodował wyrzut adrenaliny do jego tętnic.
Wykonał nieskoordynowany unik, nieco za bardzo rozkojarzony, aby zadbać o jego finezję. Usłyszał pisk, kiedy młodziak nabił się na ostrą, zlodowaciałą ścianę. Urian wycofał się, przystępując z nogi na nogę, potrząsając kończynami z bólu. Aarved wstał i się otrząsnął. Przeciwnicy odsunęli się od siebie, obaj dochodząc do siebie po niespodziewanych ciosach. Dorosły wojownik parsknął i otrzepał się, jakby chciał zrzucić z siebie ból.
- No, całkiem nieźle, młody - roześmiał się cicho. Mimo tego jego duma była lekko urażona.
- Dopiero się rozgrzewam, stary - odpowiedział mu wilczek ze złośliwym błyskiem w oku.
- Myśl nad tym, jaki jest twój największy atut i jaka jest moja najsłabsza strona. Jak możesz mnie wykiwać? Myśl, myśl! Na tym to polega!
Gdy umilkł, dał szczeniakowi jeszcze chwilę na odsapnięcie, po czym niespodziewanie spiął ogromne mięśnie tylnych łap i skoczył do przodu. Jednym susem pokonał ponad połowę drogi, która dzieliła go od dzieciaka. Urian cofnął się i ze dezorientacją kłapnął szczękami, bardziej ze zdziwienia niż próbując zadać prawdziwy cios. Mimo tego rogacz uskoczył w bok, dekoncentrując młodzika już zupełnie. Spłoszony wilczek podkulił ogon i z położonymi uszami cofnął się. Na pysk Aarveda wystąpił pewny siebie uśmieszek, który chwilę potem otworzył się i ukazał komplet ostrych zębów.
Już czuł ciepłe futro na języku, już zaciskał szczęki na jego grzbiecie, gdy nagle ciemna sierść zmieniła się zlodowaciałą skałę. Aarved otworzył z zaskoczenia oczy i w ostatniej chwili obrócił się bokiem, mocno wciskając pazury w podłoże. Prędkość była jednak zbyt duża, aby mógł wyhamować. Rozległo się głuche tąpnięcie, gdy umięśnione ciało ponownie rąbnęło w pokrytą ostrymi kamieniami ścianę. Impet wyparł z jego płuc powietrze, które wydostało się głośnym, bolesnym westchnięciem.
- Ha ha! - rozległ się triumfalny śmiech, aczkolwiek brzmiała w nim nieco rozedrgana, niespokojna nuta. W Aarvedzie obudziła się złość. Poczuł, jak robi mu się cieplej, oddech zmieniał się w parę z każdym wydechem. Obniżył głowę i spojrzał na stojącego nieopodal młodzika.
Zwinął się jak sprężyna, pazury zaskrzypiały płaczliwie o lód. Odbił się z ogromną mocą i wystrzelił do przodu, chwytając drobne ciało w uścisk szerokich łap. Rozległ się pisk, a potem huk, gdy oba basiory potoczyły się pod ścianę. Rogacz poczuł uścisk na swojej szyi i siłę, która próbuje poderwać jego tułów i rąbnąć potylicą o skały. Wilczek był jednak zbyt słaby, aby podnieść tę górę mięśni, a co dopiero wyrządzić jej jakąś szkodę, mimo że zaparł się ze wszystkich sił. Aarved wykorzystał to. Machnął ciałem, siłę czerpiąc z mocnych mięśni kręgosłupa i brzucha, po czym wyszarpnął się z uchwytu. Urian poleciał do przodu, o mało nie rozbijając sobie twarzy na kamieniach. To sprawiło, że jego kark znalazł się pod żuchwą przeciwnika. Dorosły wojownik nie omieszkał tego wykorzystać - chwycił szyję dzieciaka mocnym, acz delikatnym, uściskiem i przerzucił nim w powietrzu. Wilczek zaskomlał, kiedy uderzył o grunt, sprawiając, że kilka bryłek lodu stoczyło się z okolicznej półki skalnej.
- Aarved, Aarved, stop! - jęknął cicho młodziak. Cętkowany osobnik momentalnie go puścił i pomógł mu wstać.
- Wszystko dobrze, Urian? Coś cię boli? Głowa? Brzuch?
- Nie, ja... - zająknął się szczeniak. W jego oczach rogacz ujrzał łzy, których dotąd nie zauważył. Odsunął się, zszokowany. Podrostek skulił się i odwrócił głowę. - Ja chyba... Nie, nieważne.
- Ważne, Urian. Coś cię stało? Zrobiłem ci krzywdę? Proszę, powiedz mi, to ważne - Aarved wypluwał z siebie potok słów, czując narastającą panikę. Nie chciał, aby szczeniak ucierpiał. Owszem, czuł złość, czuł adrenalinę, ale to był efekt walki - kontrolował to... A przynajmniej tak mu się zdawało.
- Nie, nic nie zrobiłeś. Ja... - tutaj po ciemnych policzkach pociekły łzy, które młodzik otarł szybko z wyraźnym wstydem malującym się na pysku. - Przestraszyłem się - szepnął, tuląc uszy.
- Czego się przestraszyłeś? - Rogacz nawet nie próbował kryć zdziwienia. Jednocześnie odetchnął w duchu z ulgą, że nie zrobił młodemu krzywdy.
- No bo - zaczął wilczek, siadając na podkulonym ogonie. - nie wiem. Jak zobaczyłem, jak na mnie naskakujesz... Twoje kły i pazury, byłeś taki duży i tak blisko. Bałem się, że zrobisz mi krzywdę. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, ale wtedy... Nie wiem, po prostu zamarłem. Wiem, że jesteś moim przyjacielem, ale po prostu wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak łatwo mógłbyś mnie... No. Wydawałeś mi się obcy, nie byłeś już tym Aarvedem, którego znam. Ja wiem, że to nie było specjalnie, ale...
- Och, Urian - westchnął Aarved i przysiadł obok młodzika, który pociągnął nosem, przerywając wyrzucanie z siebie nieskładnych zdań. Teraz już nie ocierał łez, które utworzyły mokre ścieżki na jego futrze. - Strach to normalna rzecz.
- Wiem, ale sam cię poprosiłem, żebyś ze mną poćwiczył - burknął basiorek. - Jak wtedy odskoczyłem, to to nie było planowane. Nie chciałem cię naprowadzić na ścianę.
- To był bardzo dobry ruch, młody. Sprawiłeś, że ciężki przeciwnik się rozpędził i...
- Chodzi mi o to, że po prostu to był instynkt, rozumiesz? Już nie trenowałem z tobą, byłem jak zwierzyna i czułem, że muszę uciekać za wszelką cenę! W ostatniej chwili się ruszyłem, strach mnie po prostu zamroził. Nie mogłem się ruszyć, tylko patrzyłem, jak twoje zęby się zbliżają. A potem, po tym, jak się roześmiałem, ten twój wzrok... Byłeś zdenerwowany, prawda?
- No tak, byłem zły, że mnie tak wykiwałeś.
Zapadła chwila ciszy. Urian szlochał cicho, pociągając nosem, a Aarved wpatrywał się w zamyśleniu pod własne łapy. W końcu coś mruknął i spojrzał na młodszego towarzysza.
- Czemu płaczesz?
Wilczek podniósł ze zdziwieniem głowę. Po chwili odwrócił wzrok i milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Bo mi wstyd.
- Ale czego? - drążył rogacz. Jego głos był spokojny, a oczy ciepłe.
- No bo zachowałem się jak dzieciak. Nie powinienem się tak mazać i się ciebie bać. To głupie.
- Ja na pewno nie powiedziałbym, że banie się wielkiego basiora, który na ciebie naskakuje jest głupie - roześmiał się cicho Aarved. Mimo tego Urian się nie rozchmurzył. Zielonooki spoważniał. - Posłuchaj mnie. Strach jest rzeczą naturalną.
- Wiem, ale mam go tłumić! Mam być wojownikiem, nie wolno mi się bać!
- Jak masz tłumić i walczyć z czymś, czego nie znasz? - zapytał rogacz. - Każdy wojownik się boi, ale potrafi sobie z tym radzić. Wiesz dlaczego? Bo już tyle razy spanikował w życiu, już tyle razu zamierał ze strachu, już tyle razy odbierało mu dech, że wie, jak to ignorować. Zna te uczucia i zdaje sobie sprawę, że to tylko emocje. Nic więcej. Ale żeby się o tym przekonać, musiał mnóstwo, wierz mi, mnóstwo razy to przeżyć. To normalne, że się boisz. Nie powinieneś się tego wstydzić. To wstydu się wstydź.
Wilk wstał i czekał, aż młodzik pójdzie w jego ślady. Urian podniósł się powoli i otarł łzy.
- Nadal czuję się źle - wymamrotał, wyraźnie unikając wzroku towarzysza.
- Nie poczujesz się lepiej od razu. Musisz to sobie przetrawić i przemyśleć. - Basior poklepał podrostka po grzbiecie. - A na dziś kończymy, dobrze? Jeśli będziesz chciał to powtórzyć, to daj mi znać.
- Jasne.
- I jeszcze jedno, młody - przypomniał sobie coś wojownik. - Nie stawiaj przed sobą wymagań, które są nie do spełnienia. Nie oczekuj, że w wieku niespełna dwóch lat będziesz zachowywał się jak wieloletni weteran. Daj sobie czas. Pozwól sobie na błędy, bo to właśnie na nich wilki się uczą.
Aarved wiedział, jak wielkim był hipokrytą w tamtej chwili. Podczas gdy wilczek odzyskiwał dobry humor, starszego basiora ogarnęła smutna refleksja. Znał emocje Uriana, aż za dobrze. Wiedział, że podejście, które wpoił mu ojciec jest szkodliwe, że tylko ciągnie go w dół, ale nie potrafił się go pozbyć. Jedyne, co mógł zrobić, to uchronić innych przed tym zgubnym losem, bo dla niego samego było już za późno. Radził innym nie robić tego, co w jego życiu było na porządku dziennym.
Piękny paradoks, prawda?
Nagroda: 2 punkty siły
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz