Miałem co do tego planu mieszane uczucia. Czy skradziona biżuteria była tego warta? Gdyby nie należała do matki, a babka nie chodziła by przez następne tygodnia zła, nie była by. Robiłem to tylko ze względu na sentyment… i myśl, że żaden ze strażników, czy sługów tamtego domu, nie weźmie sprawy tak poważnie, a nawet brutalnie, jak ja. Po za tym, nastraszanie takich małych wypierdków nie jest trudne, tym bardziej, jak sami mają co nieco za uszami.
- Jesteśmy – odezwała się po chwili ciszy. Spomiędzy drzew widziałem niewielką osadę oraz lisie futra. - Ty tu zostań, a ja ich zwabię – powiedziała i po tych słowach ruszyła do miasta. Jej futro i rozmiar pozwoliło jej wtopić się w tłum i szczerze powiedziawszy, gdyby ktoś kazał mi ją teraz odnaleźć, prawdopodobnie nie podołałbym temu zadaniu.
Tak więc czekając na nią, aż ich znajdzie i przyprowadzi, usiadłem pod drzewem i czekałem, zastanawiając się, jak mam ich nastraszyć. Czy pokazanie kłów wystarczy? Cóż… byli ode mnie trzy razy mniejsi, a złodzieje i oszuści zazwyczaj boją się wszystkiego, co może im zrobić krzywdę, nie ważne jak bardzo by udawali odważnych. Dla pewności cicho zaryczałem pod nosem i jedynie się zaśmiałem na ten dźwięk. „Na pewno od niego narobią pod siebie”. Ojciec słysząc by to, co z siebie wydałem, też by się zaniósł głośnym śmiechem i pewnie powiedziałby „więcej serca w to włóż”. Minęło kilka minut, a samica się jeszcze nie pokazywała. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem mnie nie okłamał i nie uciekła, ale po chwili nabrałem podejrzeń, czy sama nie wpadła w ich pułapkę. Przecież tak się mogło stać, sama chciała zastawić sidła, jednak sama wpadła w czyjeś. O dziwo uśmiechnąłem się na tę myśl, jakoś mnie rozbawiła. Czekałem dalej.
W końcu spośród drzew wyskoczył wilk, przypominający lisa. Wstałem i obserwowałem, jak za samicą wyskakują kolejne dwie rude kity, ale na mój widok momentalnie się zatrzymują.
- Co jest… - odezwał się jeden z nich, kiedy jego kolega zdążył się już odwrócić i chciał uciekać. Szybko stanąłem mu na ogonie, ten pierwszy za to grzecznie stał w miejscu, nie chcąc się ruszać.
<Sarin? czekałam na odpowiedź>
Słowa: 342
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz