Trevligt z wielkim trudem podniósł się z posłania i przeciągnął się naciągając stare mięśnie. Rysując pazurami po lodzie podszedł do krawędzi podwyższenia, na którym mogła przebywać tylko starszyzna rodu Shiverring. Basior swoim zamglonym wzrokiem spróbował ogarnąć przebywające poniżej wilki, niestety w raz z wiekiem tracił na ostrości widzenia, zwłaszcza na odległość, dlatego pod sobą widział tylko białe, niebieskawe i szarawe plamy, które obrazowały sylwetki jego rodziny. Większość z nich była zajęta swoimi obowiązkami, które przyczyniały się do poprawy komfortu mieszkańców jaskini. W tych niekorzystnych warunkach wysokich, pokrytych lodowcami gór, bardzo ważne było żeby głowa rodziny potrafiła zadbać o wilki. Trevligt codziennie razem z innymi starszymi wilkami, które pełniły rolę doradców, przydzielali każdemu zadania, zgodne z jego predyspozycjami i umiejętnościami. Dzięki różnym zdolnościom, mimo posiadania w większości tych samych żywiołów, w rodzinie było paru świetnych myśliwych, rzemieślników, a nawet uzdrowicieli znających się doskonale na okolicznej florze.
Basior zszedł z podwyższenia po lodowych chodach, chciał skontrolować jak wilki radzą sobie z przydzielonymi obowiązkami, czy nikt nie potrzebuje pomocy lub może komuś trzeba przypomnieć, że ma coś do roboty. Od czasu do czasu odpowiadał na pozdrowienia innych wilków, ale nie przystawał na dłuższą pogawędkę – nie był zbyt rozmownym samcem. Korzystając z tego, że znalazł się w centralnej części jaskini szukał Hertozy, swojej wnuczki, która bardzo często wymigawała się od swoich obowiązków, ale trudno się temu dziwić, nie była czystym sivariusem, przez co nie była akceptowana przez resztę rodziny. Dodatkowo z wyglądu bardziej przypominała swoją matkę, której futro było fioletowe. Pewnie gdyby wdała się w ojca, większość wilków nie ignorowałaby wadery, a niechęć starszych nie powodowałaby, że równolatki Hertozy omijały ją szerokim łukiem, ograniczając kontakt z nią do niezbędnego minimum.
Nagle dało się słyszeć hałas dobiegający od wejścia, a potem z korytarza wypadła fioletowa kulka, zrobiła parę fikołków i wylądowała na brzuchu Hertoza ,a nie kto inny właśnie wróciła z porannej eskapady, jak zwykle nieprzejmowana się tym, że ma coś do roboty tylko łaziła gdzie chciała. Trevligt natychmiast ruszył w kierunku wadery, żeby zagonić ją do roboty, ale Hertoza ani myślała zająć się przeznaczonymi jej zadaniami, Zamiast tego wielce podekscytowana krzyknęła:
- Odkryłam przejście przez góry! Tam są inne wilki!
Trevligt zamarł w pół kroku. Wilki będące w pobliżu zdziwione popatrzyły po sobie i z zaciekawieniem zaczęły przysłuchiwać się rozmowie.
- Co powiedziałaś? – zapytał ostrym tonem.
- W dolinie, gdzie ćwiczyłam, odsłoniło się przejście w skale! – powiedziała podekscytowana. – Przeszłam przez nie na drugą stronę, też jest tam dużo śniegu i lodu! Ale trafiłam na inne wilki, przyjaźnie nastawione!
- Hertoza! – huknął basior, po czym stanowczo dodał – Po pierwsze uspokój się, a po drugie zwołaj twoje ciotki i Rajzela. Za chwilę chcę was wszystkich u siebie na górze.
CDN~
Słowa: 440 = 27 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz