- Spokojnie, ze ślubem możemy poczekać – zaśmiałem się, spowijając wzrokiem śnieżne pola, tworzące się na dachach domów w granicy mojego wzroku. - Nie chciałbym cię wystraszyć
- No prawie powiedziałam nie ze strachu – obrzuciła mnie uśmiechem, drocząc się ze mną.
- Czyli mówisz, że nie aż tak za szybko? - skierowałem na nią mój wzrok.
- Cóż, zaskoczyłeś mnie w tym momencie. Było szybko, ale może to i dobrze.
- Wiesz, biorę pod uwagę, że raczej Oziris i Eziris to my nie jesteśmy żeby tak szybko wiedzieć co się dzieje w naszych powikłanych żywotach przeplatanych pasmami szczęścia i rozpaczy. Ale chyba po prostu chciałem, żebyś to nosiła, a ja mógłbym dumnie mówić, że to właśnie z tobą się spotykam – uciekłem wzrokiem, speszony wyznaniem.
- Głuptasie – pokiwała głową i zmusiła mnie bym spojrzał na jej oblicze. - Jesteś uroczy.
Po tej rozmowie już wróciliśmy do sali balowej. Nie wyróżniając się z tłumu wkroczyliśmy do innych tańczących par. Uważnie pilnowałem godziny, żeby odprowadzić waderę do domu o w miarę przyzwoitej godzinie. Nie chcę żeby rano była padnięta. Pewnie próbowałaby zerwać się o świcie jeśli mięśnie byłyby jej choć na moment posłuszne po dzisiejszych tańcach. Taki bal był dobrym oderwaniem od rzeczywistości. Można było na moment skupić się na czymś innym niż szara, a może raczej biała rzeczywistość. No, a szczególnie jeśli chodziło o naszą dwójkę. Naprawdę byłem zestresowany tym co uprzednio zrobiłem.
~*~
Gdy znaleźliśmy się pod drzwiami Nevt stanęła u progu.
- Chciałabym cię zaprosić do środka, szkoda, że pora taka późna.
- Wolałbym nie spotkać twojego ojca, który wróci. Poznanie narzeczonego córki nie powinno odbywać się o takich godzinach – zaśmiałem się tak głośno, że gdyby nie śnieg po uliczkach rozniosłoby się echo mojego głosu. - No przynajmniej ja na jego miejscu nie chciałbym w ten sposób poznać zięcia.
- Ask… - westchnęła.
- No co? Liczy się pierwsze wrażenie My Lady. Niepokalany los zrzuciłby mi na głowę niebo gdyby mógł, wolę nie podjudzać pecha mego. Choć może patrząc na okoliczności… raczej więcej przy sobie trzymam szczęścia, aniżeliby trosk. Poza tym wiesz jak wygląda sprawa z twoim ojcem – położyłem łapę na jej poliku – Mam nadzieję, że wszystko się niebawem rozwiążę.
- Ja również. To był cudowny bal, dziękuję za wieczór Askalio.
- Przyjemność leży po mojej stronie – posłałem jej ciepły uśmiech. Zbliżyłem się, składając na jej ustach pocałunek – Dobranoc – szepnąłem.
- Dobranoc – odpowiedziała. Zacząłem iść w swoją stronę, obracając się jeszcze na moment by zobaczyć, że wadera za mną wygląda. Niesamowite ciepło rozgrzewało moje serce. Wadera którą pokochałem. Ma luba, ma inspiracja, miłość jaką kochać może się tylko księżyc z gwiazdami. Ktoś tak cudowny jak ona powiedział mi tak. Jak mam poradzić sobie z tym wszystkim gdy już zostałem sam. Skakać z radości, paść na ziemię i dziękować Bogom, którzy łask swych mi udzielili? Cóż począć? Nevt, jakże ja cię kocham.
<Nevt? XD>
Słowa: 470
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz