Odeszłam od mojego Askalio i skierowałam się w stronę lasu świerkowego
cała w skowronkach. Niesamowicie się cieszyłam, że zdobył się na odwagę i
zaproponował mi pójście razem na ten bal. Gdyby nie on, pewnie przypomniałabym
sobie o nim dopiero gdy wszyscy by na niego szli, a i to nie jest pewne. Jeśli
siedziałabym w bibliotece, to mogłabym równie dobrze zauważyć dopiero jak by
się już zaczął lub w cale. Ah, wyobrażam sobie Askalio na tym balu, ciekawe jak
będzie wyglądał. Zatrzymałam się wpół kroku. A jak ja będę wyglądać!?
- Oh… - jęknęłam w stronę pustki lasu przede mną i zrobiłam zbolałą
minę – muszę coś wymyślić…
Westchnęłam ciężko godząc się z tą myślą. Przynajmniej może zaskoczę
czymś Aska. Ale tak. Miałam tu polować. Przytknęłam więc nos do śniegu i
zaczęłam węszyć. Nie był to mój ulubiony zakres umiejętności i nie byłam w tym
najlepsza, więc zajęło mi chwilę (dłuższą chwilę) i pochłonęło mnóstwo łażenia
po lesie w nieokreślonym kierunku, zanim złapałam jakiś trop. Pilnowałam jednak
zawsze by wiedzieć, w którą stronę powinnam iść by wrócić na Ulove. Podczas
węszenia zastanawiałam się, czy Askalio wybierze tę polanę na nowy dom. To piękne
miejsce i cieszyłabym się, gdyby tu osiadł. Gdy złapałam jednak trop oderwałam
się od rozmyślań wszelkiego typu. Musiałam się skupić, by go nie zgubić.
Skradałam się jak potrafiłam najlepiej, zwierzyna była coraz bliżej.
Przemykałam między drzewami nisko nad ziemią, węsząc i wypatrując. I nagle
zobaczyłam jakiś ruch. Z początku niewielki i ledwie zauważalny. Zatrzymałam
się, nie śmiałam ruszyć nawet mięśniem. Skupiłam się na małym, bialutkim,
futrzastym punkciku przede mną. Królik kicał sobie między drzewami zupełnie
nieświadomy mojej obecności. Gdy tylko odwrócił się do mnie tym swoim
pomponiastym ogonkiem, skoczyłam na niego i po chwili uszło z niego życie. Z
królikiem w pysku, sprężystym krokiem skierowałam się na Ulove. Odłożyłam
królika na brzegu lasu i rozejrzałam się po okolicy. Zauważyłam Askalio dopiero
po chwili, ponieważ zniknął na chwilę, jak mi się zdawało, w jakiejś jamie. Czyżby
znalazł sobie dom? Cudownie. Podeszłam do niego cicho, żeby mnie nie zauważył i
zobaczyłam co robi. Faktycznie znalazł sobie jakąś jamę i wygląda na to, że
zamierzał ją powiększyć. Wspaniale! Pewnie będzie zmęczony, bo ziemia jest tu
zmarznięta… Wiem, upiekę mu królika. Ciepłe jedzenie doda mu sił. Zanim
wszystko przygotuję Askalio będzie już mógł zrobić sobie przerwę. Zjemy i
odpoczniemy, a potem sama mu pomogę. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha na ten
plan i weszłam znów w las nazbierać patyków i kamieni na ognisko. Widziałam
kilka w drodze powrotnej, które mogłyby się nadać. Tak jak myślałam, są tutaj.
Szybko je zebrałam i ruszyłam szykować nam posiłek. Ułożyłam kamienie w kręgu,
patyki w stosik i rozpaliłam magią. Królik piekł się spokojnie na ruszcie,
który ułożyłam z innych, grubszych gałęzi, a ja pilnowałam go spokojnie. Kiedy
był już gotowy zagasiłam ognisko śniegiem i podeszłam do Askalio, by zaprosić go
na posiłek.
<Askalio?>
Słowa: 476
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz