Ruszyłam przed siebie, skupiając się na rysujących się przede mną kształtach gdzieś w ciemności. Lepiej nie wsadzić łapy tam gdzie nie trzeba. Jeszcze się utknie, poharata czy cholera wie co. Już i tak użyłam mojej mocy, co później odczuję jeśli będę tego nadużywać.
- Wyprawa wgłąb tej groty i jej zbadanie to był zaiste mądry pomysł - skomentował basior, który szedł za mną.
- No w końcu dorównałeś mi kroku. Myślałam, że ciągle będziesz tam siedzieć - prychnęłam schylając się żeby przejść pod jakąś niską skałą. Zwykle nie muszę się się schylać, to dla mnie mała odskocznia. - Poza tym zawsze możesz wrócić - odwróciłam się do niego, posyłając mu szyderczy uśmiech, tuż przed tym jak skierowałam się do niezbyt wielkiego tunelu, przez który będziemy musieli się przeczołgać.
- Czy przed tobą nie będzie przypadkiem jakiejś drogi bez wyjścia. Korytarz nie wygląda zachęcająco.
- Nie mów mi, że się boisz - rzuciłam niedbale, wchodząc do tunelu.
- Na mnie takie rzeczy nie działają - powiedział w moją stronę. Powiedziałabym nawet, że fuknął.
- Ha! Więc nie marudź! Ile można na ciebie czekać - podążałam przed siebie, nie tracąc czasu na zbędne pogaduszki i potyczki słowne. Wilk w końcu podążył za mną. Czułam na pysku coś dziwnego. Nie był to powiew świeżego powietrza, raczej cuchnącego... ale wciąż powietrza. Zaczęłam szybciej przebierać łapami, aby odkryć co to jest, czułam, że jesteśmy już blisko.
- Mogłabyś nie sypać mi gruzem do oczu? - warknął będący za mną Leonardo.
- Skoro już się odzywasz opowiesz mi o tych twoich Wilczych Plemionach? - zignorowałem jego narzekanie, nie przestając brnąć do przodu.
- Jest to aż takie ciekawe?
- Chyba słyszałam kiedyś o tym miejscu. Pamiętam jak przez mgłę, odśwież mi pamięć.
- Tak bez żadnego proszę?
- Chyba nie wyglądam ci na waderę, która o coś prosi - rzuciłam, a ten prychnął cichym śmiechem.
- Ogólnie jak nazwa wskazuje były to plemiona. Każde władało innym żywiołem.
- Coś mi to mówi, miałam tak w moich... watahach. - czułam, że tunel się kończy i zaczyna się jakaś większa grota.
- Woda, powietrze, ziemia no i oczywiście ogień. Ja byłem w tej ostatniej na początku. Miałem tam nawet mentora. Wołali na niego Ryuketsu, nienawidził kiedy ktoś zdrabniał jego imię. - gdy usłyszałam o kim musi wystartowałam z tunelu, prawie tocząc się po grocie, gdy z niego wypadłam. Zatrzymały mnie stare kości.
- Pewnie mógł za to zabić - mruknęłam niezbyt ochoczo.
- Nie potrzebowałby raczej aż takiego powodu, żeby kogoś na wieku uciszyć.
- Wołali na niego Krwawy Władca? - czułam jak sztywnieją mi mięśnie.
- Bardzo dopytujesz - westchnął ciężko - Ale tak, to jego drugie imię.
- A więc nie znasz nawet jego prawdziwego imienia - warknęłam odruchowo. Leonardo znał mojego ojca. Oczywiście fakt, że nim jest zachowam dla siebie. Wciąż jednak - Ukrywał je bardzo dokładnie. Tak samo jak to, że jego żywiołem nie był ogień.
- Co ty znowu wygadujesz?
- Nie widziałeś. że Ryuketsu władał umysłem?
- Skąd go znasz? - spojrzał na mnie, sceptycznie nastawiony
- Zalazł mi za skórę jakiś czas temu - uderzyłam łapą w stertę kości.
Znowu poczułam ten obrzydliwy zapach, co to do cholery było?!
<Leonardo?>
Słowa: 484
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz