Przeklęta pogoda.
Dlaczego musiało się rozpadać akurat, gdy byłam w połowie drogi z mojej jaskini w Dystrykcie I do Centrum? Teraz ani zawrócić, ani kontynuować marsz...
W akompaniamencie zbolałego westchnienia otoczyłam się magiczną barierą, która blokowała zacinający śnieg i nieprzyjemnie mroźny wiatr. Omotałam się szczelniej szalikiem, żeby dodatkowo odgrodzić się od niesprzyjających warunków atmosferycznych po czym, chcąc nie chcąc, ruszyłam w dalszą drogę, skupiając całą swoją uwagę na ziemi pod łapami.
Nie zaszłam daleko, gdy na coś wpadłam. Odskoczyłam zaskoczona, przypadkiem opuszczając przy tym także magiczną osłonę. Zaklęłam siarczyście, gdy śnieg zaczął wpadać mi do oczu.
Dopiero gdy odnowiłam zaklęcie, mogłam dostrzec, na co wpadłam.
A raczej na kogo.
- Ym... hej? - zaczęłam, mierząc zaciekawionym wzrokiem parę basiorów. Co oni tu robili w taką pogodę?
Całkowicie czarny, leżący na ziemi, uniósł łeb, by na mnie spojrzeć. To pewnie na niego wpadłam...
- Och, gdzie moje maniery - uśmiechnęłam się ciepło i spojrzałam na basiora z zatroskaniem. - Przepraszam bardzo za potrącenie, skupiłam się na niewpadnięciu przypadkiem w żadną dziurę na drodze. I przebiciu się przez tę zawieję.
- W porządku - mruknął, dźwigając się z ziemi. Spojrzał kątem oka na drugiego basiora. Ten uśmiechnął się ciepło i wyciągnął do mnie łapę na powitanie.
- Chyba wypadałoby się przedstawić - zauważył uprzejmie. - Jestem Valion. A to Pa...
- Eliot - przerwał mu czarny wilk. Zmroził towarzysza wzrokiem, na co ten w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Spero - także się przedstawiłam, ściskając wyciągniętą w moją stronę łapę. Eliot jedynie zmierzył mnie spojrzeniem i skinął mi głową. Odpowiedziałam tym samym. - Mogę wiedzieć, co robicie tu w taką pogodę? - zagiłam. Poszerzyłam otaczającą mnie barierę tak, aby obejmowała także moich rozmówców. Zaskoczeni, jak jeden mąż, spojrzeli w górę.
- Nieco zabłądziliśmy - przyznał ten, który przedstawił się jako Valion, nie odrywając wzroku od opalizującego "dachu" magicznej kopuły.
- Szukamy pewnego miejsca - dodał Eliot. - Nazywa się Królestwo Północy, czy jakoś tak...
Uniosłam zdziwiona brew i uśmiechnęłam się znacząco. Łapą wskazałam na teren dookoła nas.
- Cóż, w takim razie już znaleźliście - mrugnęłam do nich porozumiewawczo. - Właśnie znajdujecie się na terenie Dystryktu I tego królestwa. Akurat zmierzam do Centrum, jeśli chcecie, możecie do mnie dołączyć.
<Pat? Valion?>
Słowa: 343
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz