Basior ciężko dysząc znów sztywno stał na śniegu w rozkroku, gotowy do ponownej walki. Oblizał zęby z krwi i znów poczuł jej zbawienny smak. Propozycja była kusząca, a on nie chciał, żeby taka była - wtedy mógłby ją z czystym sumieniem odrzucić.
- Och błagam, działam zgodnie z naturą. Silniejszy zabija słabszego, takie są zasady, więc proszę, nie mów mi, że to ja mam się ogarnąć. - przeciwstawił się z urazą, okazując pełne oburzenie. Po chwili jednak natychmiastowo zmienił nastawienie, przynajmniej z zewnątrz - wymusił nieśmiały uśmiech, a jego oczy wypełniła fałszywa nadzieja.
- Ale jeśli chodzi o jelenia, czy co tam... Gdybyś mogła. - oh, jak on pięknie grał! Udawanie zawstydzonego wychodziło mu znakomicie.
- Wiesz, przepraszam za te zajączki. Poniosło mnie. - dodał, po czym jego pysk wypełnił ciepły uśmiech. Ale wadera nie była naiwna. Życzliwa, ale nie naiwna. Niestety, przemknęło mu przez myśl. Podejrzliwie wpatrywała się centralnie w niego, po czym z dozą odrazy skinęła głową i odeszła.
- Poczekaj tu. - dorzuciła, nawet na chwilę się nie zatrzymując. Imera odprowadził ją wzrokiem, po czym znudzony lęgnął na śniegu. Poczuwszy swąd w okolicach grzbietu, zaczął się tarzać. To bardzo rzadki widok.
Wilczyca przyszła po chwili, ciągnąc za sobą dorodną, dorosłą łanię. Imerę bardzo to zaintrygowało, ale nie chciał pytać, jak to zrobiła w tak krótkim czasie. Poza tym za bardzo zajęty był udawaniem.
- D-dziękuję, ale... - wymamrotał, że niby zawstydzony - Nie. Nie mogę tego przyjąć.
- Mój drogi, czy ja wyglądam na idiotkę? - wadera niespodziewanie ostro zareagowała na jego gierkę.
- Ja... nie rozumiem.
- Daruj sobie i jedz tego jelenia. Na zdrowie. - to było wredne z brzmienia.
- Nawet się nie przedstawisz? - zawiedziony spojrzał jej w oczy.
- Spero. - przedstawiła się już bez tej nuty nienawiści, ale wciąż od niechcenia.
- Imera. - basior wykrzywił usta w najbrzydszy uśmiech, na jaki było go stać. Nieustannie patrząc na nową znajomą wziął pierwszy kęs zdobyczy, rozrywając jej ciało.
- I jesteś pewna, - wycedził żując soczyste mięso - że to nie jest zatrute?
- Spokojnie. - uśmiechnęła się - Ale spróbuj jeszcze raz tknąć te zajączki, to...
To? W walce wydawało się, że są sobie równi. Ale wcale tak nie jest. Basior prędzej czy później musiał się z tym pogodzić.
- Nie zjesz? - zaproponował z czystej grzeczności, bo w cale go nie interesowało, czy wadera jest głodna czy też nie. Po prostu nie mógł znieść gdy tak się na niego patrzyła.
- Nie, ja dziękuję.
- Dobra, mam sprawę. - zaczął, nieprzyzwyczajony do proszenia o cokolwiek - Raczysz oprowadzić mnie po tej nieszczęsnej zimnicy?
Wyszło całkiem nieźle. Zabrzmiało tak, jak miało zabrzmieć - beznamiętnie, troszkę może dostojnie. Oczywiście Spero była nieco podejrzliwa, jak większość w jego obecności.
- Teraz przysięgam, że nic nie kryje się za tą prośbą. - rozwiał jej obawy, wciąż jednak nie do końca - Tylko wiedz, że jeśli będę miał okazję Cię zabić, to ani przez chwilę się nie zawaham. - dodał, złowieszczo rechocząc pod nosem. Być może wadera odebrała to jako żart, lub nic nieznaczącą groźbę, w każdym razie - zgodziła się i tylko to się liczyło. Ruszyli od razu, Spero wciąż jednak pozostawała podejrzliwa wobec basiora.
Nie wiedzieć czemu, pierwszym miejscem do jakiego przybyli był lodowy łuk.
- Wiesz, chciałem żebyś pokazała mi raczej bardziej praktyczne sfery.
Uniosła jedną brew i spojrzała na niego z dozą zażenowania. Najwyraźniej lepiej się było nie odzywać.
- A, panie przewodniku - zakpił - Może coś o faunie?
- A więc - nabrała powietrza i już miała coś powiedzieć, jednak zamiast tego rozwartymi ślepiami spojrzała w oddalony punkt. Niedźwiedź. Śnieżny? Olbrzymi? Niedźwiedź! Imera zaniepokoił się i spojrzał w to samo miejsce. Wcale nie było tak daleko - ledwo 15 metrów od nich stała zaśliniona, charcząca bestia. Ciężko dyszała i, o zgrozo, wyglądała na zarażoną wścieklizną. Jej ogromne, teraz puste ślepia podchodziły krwią. Delikatnie czerwona, gęsta ślina znajdowała się już wszędzie - na pysku i na klacie. Z zasady miękkie futro pozlepiane zostało bryłkami śniegu. Jej pochrząkiwania były coraz głośniejsze i bardzo nieregularne. Wydała ryk chłapiąc śliną jeszcze bardziej i ociężale, na razie powoli ruszyła w stronę dwójki wilków.
<Spero? Przepraszam za ten oklepany wątek oprowadzania po terenach, ale czas leciał, a weny brak :[>
Słowa: 640
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz