- Wiesz, poprawiłeś mi nastrój, dzięki.
Basior wzruszył ramionami, lecz na jego pysku zauważyłam ten przelotny
uśmieszek. Odwzajemniłam go i położyłam głowę na łapach. Teraz zostawało nam
czekać.
~*~
Nie minęło parę godzin, gdy burza wreszcie się uspokoiła. Wstałam
leniwie rozprostowując łapy. Podczas całego trwania tego przymusowego
odpoczynku zregenerowałam całkowicie siły po przeskoczeniu z Ulove. Spędziłam
czas rozmyślając głównie nad za i przeciw poszukiwaniu prawdy o losie ojca i
niestety z przykrością musiałam stwierdzić, że losy są wyrównane. Patrzyłam ze
swojej perspektywy oraz z perspektyw osób, które znały sytuację, by mój
entuzjazm nie przyćmił złych stron tego pomysłu. Nie byłam zadowolona z
rezultatu, ale czy w ogóle była szansa na to, że będę? Obok wejścia chrapał
Warper, ten to się nie lubi przemęczać. Kopnęłam go lekko w drodze do wyjścia.
- Wstajemy śpiące lawendziątko, pora zapolować na jakąś dużą zwierzynę,
tylko nie uszkodź mi jego skóry, bo następną mięsistą zdobyczą będziesz ty.
Nie słuchając jego gderania wyszłam na świeży śnieg i odetchnęłam
głęboko. Rozejrzałam się dookoła, szukając punktu położonego wyżej niż reszta otoczenia.
W pewnym momencie widok zagrodził mi jednak basior ze szczurem na plecach,
który skierował się przed siebie, idąc lekko w prawo od naszej kryjówki. Nie
zamierzałam się spierać w wyborze kierunku, bo on znał te tereny najwidoczniej
lepiej niż ja i pewnie się domyślał, czego szukałam. Poszłam więc za nim i
próbowałam ustalić porę dnia po położeniu słońca. Zdawało mi się, że było już
dobrze po południu. Wypadałoby się trochę pospieszyć, ale nie zamierzam wracać
bez nawet jednej skóry. Zrównałam się więc z Warper’em, akurat w momencie, gdy
zbliżyliśmy się do szczytu. Wdrapanie się na niego zajęło nam kilka minut. Nie
chciałam marnować energii na portal, szczególnie, że nie widziałam dobrze góry.
Gdy już znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu wytężyłam wzrok, lecz niczego nie
znalazłam. Już miałam zacząć narzekać na pana przewodnika od siedmiu boleści,
gdy nagle zauważyłam ruch. Wydawało mi się, że jedna z gór usypanych przez
śnieg właśnie się poruszyła. Spojrzałam pytająco na Warper’a.
- To jaki. Śnieżyca zasypała je śniegiem. Może podlecisz tam i
sprawdzisz ile ich jest?
Moja mina i milczenie, które zaległo między nami sprawiło, że basior
odwrócił się do mnie z pytającym spojrzeniem.
- Jak to podlecisz? – Zapytałam głupio, ale jak można odpowiedzieć na
głupie pytanie, jak nie innym głupim pytaniem?
- No normalnie, wiem, że mnie uczyłaś, ale wciąż jestem ledwo podlotkiem.
Pokaż nam jak się to robi, pani psor.
Ou… Zupełnie zapomniałam, że on wziął na poważnie mój mały żarcik na
wstępie znajomości. Naprawdę próbowałam się powstrzymać, ale nie dałam rady i
ostatecznie parsknęłam śmiechem. Wprost przepiękna mina Warper’a wcale nie
pomagała mi się uspokoić. Wręcz przeciwnie, pogarszała tylko sprawę, a im
bardziej się śmiałam, tym bardziej on wydawał się zbity z tropu.
<Warper?>
Słowa: 685
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz