Zdarzało się podczas mojego, nie przeczę, długiego snu, że wypływałam
na granicę świadomości. Zauważałam wtedy przyjemne ciepło, które towarzyszyło
mi za każdym razem, gdy się przebudzałam. Nie śniłam o niczym konkretnym. Raz
na jakiś czas odwiedzały mnie jakieś stare wspomnienia. Widziałam też Askalio,
który podchodził do mnie ostrożnie i szturchał mnie nosem. Widziałam piękne
Ulove o zachodzie słońca, ale zdarzały się też momenty w których nie widziałam
nic. Nic oprócz czerni. Wtulałam się wtedy mocniej w źródło mojego ciepła i
starałam się nie myśleć o czarnej dziurze, która pochłonęła mojego ojca.
Obudziłam się właściwie nie wiem kiedy i nie wiem gdzie. Moje oczy odmawiały
współpracy, zaklejone śpiochami i suche po nocy. Pewnie co jakiś czas nadal
płakałam. Było mi ciepło i wygodnie. Poczułam czyjś oddech na karku i zamarłam.
Wilk ten oddychał spokojnie i miarowo. Wywnioskowałam, że śpi. Ostrożnie więc
przetarłam oczy łapą dostatecznie dobrze, by móc je otworzyć i dać im się
przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Gdziekolwiek byłam, było ciemno i ciepło.
Spróbowałam przypomnieć sobie wydarzenia i zorientowałam się, że wypadłam z portalu
nocą w nieznanym mi miejscu. Przypomniał mi się cień zmierzający w moją stronę,
a więc wilk, który leżał za mną był najprawdopodobniej moim tajemniczym
wybawcą. Musiał zabrać mnie do siebie. To miłe z jego strony. Jego lub jej
oczywiście. Ciekawość mnie wręcz zżerała. Może i byłam nadal zmęczona, ale
wyspałam się już wystarczająco. Te zmęczenie wynikało bardziej z psychiki.
Postanowiłam na razie nie myśleć o tym i zająć się czymś co odciągnęłoby mój umysł.
Ostrożnie więc spróbowałam wstać, lecz gdy tylko moje mięśnie się napięły,
poczułam poruszenie za moimi plecami. Najwyraźniej wilk tylko przysnął i mogłam
go łatwo zbudzić. Nie lubię za bardzo być budzona, więc staram się nie budzić
innych. Spróbowałam inaczej. Odwróciłam lekko głowę, by kontem oka spojrzeć na
osobę za mną. Nie było to najlepsze rozwiązanie, bo nie widziałam całego wilka,
a tylko jego fragment, ale nawet fragment wystarczył mi, żeby zrozumieć, kto
mnie tak tuli. Mój biały narzeczony z blizną na lewym oku nie mógł być pomylony
prze ze mnie z nikim na tym świecie. Wyglądał uroczo kiedy spał, choć brwi miał
leciutko ściągnięte. Pewnie zmartwiłam go tym nagłym pojawieniem się w tym
stanie. Którykolwiek Bóg za to odpowiada, dziękuję mu lub jej, że ze wszystkich
wilków to właśnie on mnie znalazł. Choć w sumie to dość logiczne. Moja
podświadomość musiała otworzyć portal właśnie do niego, gdy ostatkiem sił
wyszłam z wymiaru pomiędzy. Nazywam go wymiarem mimo, że to sprytna sztuczka
czasoprzestrzenna, polegająca głównie na percepcji miejsc, które są mi znajome
i które widzę jako jednego punktu, ale to skomplikowane. Miedzy innymi dlatego
jest to niebezpieczna sztuczka dla niewtajemniczonych. Podświadomie chciałam
się przy nim znaleźć. Na mój pysk wstąpił smutny uśmiech, gdy w moim umyśle
pojawiło się zbłąkana prawda. Mam tylko jego. Przeciągnęłam lekko łapy,
napinając mięśnie i rozluźniając je po chwili. Nie przejmując się już więcej
budzeniem przekręciłam się do takiej pozycji, w której mogłam polizać po
policzku mojego poetę, budząc go przy okazji. Stwierdziłam równocześnie
zastanawiając się jak on by mnie zbudził, że jego pobudki mogę nawet polubić. Położyłam
się na drugim boku, by zetknąć się nosem z ukochanym.
- Dzień dobry Askalio. Jeśli jest dzień. – postarałam wykrzesać z
siebie radosny uśmiech, ale chyba wyszedł mi tylko grymas – Jak się spało?
- Nevt, co się stało? Nic ci nie jest?
- Przepraszam. Musiałam cię zmartwić. Nie, prawie nic mi nie jest. Mam
kilka mocniejszych siniaków, ale tak to tylko wycieńczenie. Użyłam za dużo
magii, poczułam za dużo naraz.
- Chcesz mi opowiedzieć co się stało?
Westchnęłam więc i podniosłam się ciężko. Po prawdzie nadal wszystko
mnie bolało, ale postanowiłam usiąść. Askalio poszedł w moje ślady i przysiadł
się koło mnie. Położyłam mu głowę na ramieniu i zapatrzyłam w jeden punkt.
- Gdy wróciłam do domu byłam pod wrażeniem twojej odwagi. Postanowiłam
pójść za twoją radą. Wiedziałam, że miałeś rację i czułam to, więc zamknęłam
rozdział. Chciałam, żebyśmy otworzyli nową księgę. Pamiętasz? Nie zrozum mnie
źle, to nie tylko ze względu na to. Sama byłam już zmęczona ukrywaniem tego i
chciałam to zrobić od dawna, a ten wieczór wydawał mi się być tak szczęśliwy,
że wszystko zdawało się możliwe. Pomyślałam, że to też może nie być wyjątkiem. Byłam
gotowa, a myśli o tobie dodawały mi sił, więc zebrałam się i… powiedziałam
ojcu. – Kontem oka widziałam malujące się na pysku basiora pytanie, którego nie
mógł sformułować. Oszczędziłam mu więc trudu i odpowiedziałam na nie, zanim
musiałby sam je zadać. – Nie, nie zareagował dobrze… Właściwie to zupełnie się
nie spodziewałam aż takiej reakcji. – Walczyłam chwilę ze sobą, by wypowiedzieć
te słowa, które zaraz miały paść. Czułam, że powiedzenie tego równałoby się z
przyznaniem, że to co się działo było prawdą, że to nie był tylko koszmar.
Wiedziałam jednak, że koszmary nie zostawiają siniaków. Podniosłam więc głowę,
by spojrzeć narzeczonemu w oczy i wypowiedziałam te zdanie, które tak mi
ciążyło. – Askalio, on próbował mnie zabić.
<Askalio?>
Słowa: 812
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz