- No nie wiem, nie wiem – zaczęłam przedrzeźniając Wrapa czy
jakkolwiek – Naprawdę chciałbyś zostawić małą, biedną i delikatną waderkę, aby
sama walczyła z taką ogromną, potężną i silną bestią jak jak, gdy ty będziesz
obijał się i podjadał śnieg?
- Tak, dokładnie tak.
- To uważaj, bo może być żółty.
Odgryzłam się i przyspieszyłam kroku. Denerwował mnie ten śnieg. W
kółko musiałam wyciągać łapy z zasp, które wydawały się stabilniejsze niż były
w rzeczywistości. Denerwował mnie też uśmieszek tego basiora. Ogólnie wszystko
mnie denerwowało. Byłam zła na wszechświat. Kopnęłam z frustracją śnieg przede
mną i westchnęłam z rezygnacją. Wiedziałam, że głównym powodem mojej złości
byłam ja sama. Wciąż ciążyło mi, że dopuściłam do śmierci ojca. Niby rozumiem,
że był szalony, że próbował mnie zabić, że działałam tylko we własnej
samoobronie, ale mogłam zrobić coś, cokolwiek, żeby tylko ocalić go. Mógłby
wylądować w areszcie, gdzie przemyślałby to co zrobił, albo w jakimś szpitalu,
gdzie by go uleczyli z szaleństwa… Wiem, że to tylko złudzenia i nie mogło się
to potoczyć inaczej, ale wciąż brakuje mi tego czegoś. Mogłam coś zrobić. Na
pewno mogłam. Z zamyślenia wyrwał mnie silny wiatr, który zbierał się wokół nas
i narastał coraz bardziej. Spojrzałam na niebo i zobaczyłam szare, ciężkie
chmury zasnuwające całkowicie niebieski bezkres. Zatrzymałam się gwałtownie i
poczekałam na Warpera, żeby zdążył mnie dogonić. Uderzyłam go lekko w bok i
wskazałam pyszczkiem w górę.
- Lepiej się gdzieś schowajmy, znasz jakąś dobrą kryjówkę w tych
ruinach? – Zapytałam wpatrując się w niego uważnie. Cóż, przepraszam Aska, ale
polowanie najwyraźniej się ciut przedłuży…
- Cóż, tak, znam jedno miejsce, ale zboczymy trochę z trasy… - Powiedział
z wahaniem Warper, ale widząc moje nieustępliwe spojrzenie wywrócił oczami i z
westchnieniem powiedział – Dobra, chodź. To w tamtą stronę.
Odbiliśmy więc w lewo od kierunku naszego marszu do tej pory. W miarę
jak szliśmy dalej wiatr coraz mocniej nam dokuczał. Po jakichś dziesięciu
minutach wreszcie ustał, lecz zaczął padać drobny śnieg.
- I tego się tak bałaś? Puszek z nieba cię przeraził? Ooo… Jaka urocza
dziewczynka z ciebie.
- Uroczą może nazywać mnie tylko Askalio, a ty zamknij pysk i
przebieraj szybciej łapami. To tylko cisza przed burzą.
- Askalio?
- Oh, no tak, ja mówię o wielkiej burzy, która nadejdzie w ciągu
następnych parunastu minut, a ty jedyne co wywnioskowałeś to to imię, o którym
napomknęłam tak? Super… Jesteś wspaniałym słuchaczem. Do tego umiesz latać i
jeszcze potrafisz zamieniać się w żółwia! Spójrz ile już o tobie wiem panie
Wrap.
Zaczęłam być zgryźliwa, co ze mną nie tak? Oh, naprawdę przyda mi się
jakiś kopniak, który przywróci mi dawną formę. Jednak nie miałam teraz czasu o
tym myśleć. Potrzebowaliśmy schronienia i potrzebowaliśmy go już.
<Warper?>
Słowa: 525
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz