Na moim pysku natychmiast pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Lysander. Przestąpił z łapy na łapę, wbijając wzrok w wianek z pudroworóżowych kwiatów, spoczywający na mojej głowie. Wyglądał niemal identycznie jak ten, który podczas naszego pierwszego spaceru po Targu założył mi pewien sprzedawca.
- Nie mogłam się im oprzeć - podeszłam do basiora i złożyłam na jego policzku szybki pocałunek, co wywołało na jego pysku wyraz całkowitego osłupienia. Zachichotałam i nie dając Lysowi czasu na przyswojenie tego, na co się odważyłam, pociągnęłam go w kierunku Pałacu. - Choćmy już, bo spóźnimy się na rozpoczęcie.
Stosunkowo szybko zdołaliśmy przebić się przez tłum wilków przybyłych na Bal Zimowy. Być może ze względu na mojego partnera, który nie tylko wyróżniał się wzrostem, ale i pełnioną funkcją. Ledwo przekroczyliśmy próg Pałacu, a naszym oczom ukazał się niesamowity przepych tego miejsca. No i oczywiście dekoracje, przygotowane specjalnie na tę okazję.
- Czy mi się wydaje, czy dostrzegam w tym twoją łapę? - zagaił Lysander, przyglądając się lodowym girlandom podwieszonym pod sufitem. Misterne wykonanie ewidentnie wskazywało, że powstały przy pomocy magii.
- Być może spędziłam ostatni tydzień na kreowaniu ich - odpowiedziałam niedbale, obrzucając krytycznym spojrzeniem wszystkie pozostałe elementy dekoracji, przy których powstawaniu pomagałam. - Znosząc jednocześnie zmienne humorki najlepszych z miejscowych artystów.
- Nie wierzę, że zniżyli się do tego, by prosić o pomoc kogoś spoza ich kręgu - zażartował. W odpowiedzi oberwał w nos. - Ała! A tobie co?
- Nie wszyscy artyści są zadufanymi w sobie cymbałami - rzuciłam.
- Wcale tak nie... - urwał, gdy zobaczył uśmiech wypływający na moje usta i zrozumiał, że sobie z niego żartuję. - Oj, pożałujesz tego, Spero... - odwzajemnił mój uśmiech i już chciał odwdzięczyć się za pacnięcie w nos, ale szybko odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- Ciii... Nie przy innych wilkach - zaśmiałam się. - Udawajmy chociaż, że jesteśmy cywilizowani.
Tak po prawdzie sama byłam zdziwiona, gdy któregoś dnia do mojej jaskini w Dystrykcie I zawędrował posłaniec z listem. To znaczy, jako Mag dostawałam wiele listów, jednak wszystkie przynosił Jonas. Wilka, który przyniósł mi tę wiadomość, nie znałam.
Jeszcze bardziej zaskoczyła mnie treść listu. "Dotarła do nas niedawno wieść o Twej wyjątkowej mocy tworzenia i kształtowania lodu. Pomyśleliśmy tedy, że efekty połączenia Twoich zdolności i naszego wyczucia artystycznego, mogą być zdumiewające..." i takie tam. Nie miałam powodów, by nie przystać na ich propozycję. Dlatego już następnego dnia spotkałam się z nimi, by rozpocząć przygotowania do Balu.
Gdy dotarliśmy z Lysandrem do Wielkiej Sali, w której odbyć się miało przemówienie naszej Pani, zostało raptem parę minut do momentu rozpoczęcia. Poprosiłam, żebyśmy zajęli miejsca dość blisko sceny. Żeby móc zobaczyć sygnał artysty odpowiedzialnego za efekty na koniec przemówienia, ale tego już basiorowi nie powiedziałam.
~•~
Nic tak nie pokazuje potęgi władcy, jak posłuch wśród ludu. A Naira zdecydowanie wzbudzała respekt. Gdy tylko pojawiła się w sali, wrzawa wywołana prowadzonymi rozmowami, natychmiast ucichła. Każdy chciał usłyszeć, co ma do powiedzenia królowa.
Ledwie jej ostatnie słowa wybrzmiały, kątem oka zobaczyłam gestykulację artysty, wychylającego się właśnie zza kurtyny. Pokręciłam głową z dezaprobatą dla jego rozgorączkowania, ale zrobiłam, co do mnie należało.
Uniosłam głowę, by spojrzeć na sufit. Wybrałam jedno miejsce, mniej więcej na środku, i posłałam w nie wiązkę magii lodu.
Na ziemię zaczął padać śnieg. Wszystkie obecne na sali wilki uniosły zauroczone głowy, rozkoszując się niesamowitym widokiem.
- Czy to twoja sprawka? - wyszeptał mi do ucha Lysander. Zaśmiałam się cicho, a w odpowiedzi tylko mrugnęłam porozumiewawczo. Basior pokręcił z rozbawieniem głową.
Wyczarowany przeze mnie śnieg, niepodtrzymywany magią, szybko opadł na ziemię i zaraz stopniał, a pod sufitem zastąpiła go iluzja stworzona przez innych magów. Zaraz też rozbrzmiały pierwsze takty utworu, granego przez orkiestrę na scenie. Wszystkie pary ruszyły do tańca.
- Madame zechce uczynić mi tę przyjemność? - Lysander wyciągnął do mnie szarmancko łapę.
- Z przyjemnością, Monsieur - odpowiedziałam podobnym gestem. Tym razem nie odskoczyłam, gdy basior złożył na mojej łapie pocałunek.
Zdołałam przetańczyć zaledwie jedną piosenkę, zanim musiałam zrobić sobie przerwę. Lysander chciał odprowadzić mnie do stołu z przekąskami i razem ze mną odpocząć, ale zabroniłam mu. Dlaczego miał tracić okazję do dobrej zabawy? Protestował co prawda mówiąc, że mu to nie przeszkadza. Ale ostatecznie został wciągnięty siłą do żywiołowego, wspólnego tańca. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na widok jego skwaszonej miny, gdy został porwany przez tańczący tłum.
Przyglądałam się tańczącym z boku przez dobrą chwilę nim dostrzegłam, że coś jest nie tak. I chociaż zabrzmi to dość samolubnie, zaczęłam się martwić, gdy Lysander, który mijał mnie w tańcu, nawet na mnie nie spojrzał.
Zmarszczyłam brwi i podążyłam za nim wzrokiem, aż ponownie nie zniknął w tłumie.
Kolejną poszlaką, która wywołała moje obawy, była w sumie moja niezdarność. I czysty przypadek. Mianowicie, przechadzając się po obrzeżach sali, wpadłam przypadkiem na jakąś tańczącą parę. Natychmiast zaczęłam ich gorąco przepraszać, okazało się jednak, że w ogóle nie zwrócili na mnie uwagi.
Akurat, gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać, w moim polu widzenia znowu pojawił się Lys. Ponownie całkowicie mnie zignorował. Nie zareagował nawet, jak do niego podeszłam...
- Lysander? - zapytałam zaskoczona. I zaniepokojona. Co tu się, do cholery, wyrabiało?
Basior w żaden sposób nie zareagował. Co więcej, mimo że stałam dosłownie naprzeciwko niego, mogłabym przysiąc, że nie patrzy na mnie, tylko przeze mnie.
Jakby w ogóle mnie nie widział.
Żeby tego było mało, wszystko wskazywało na to, iż tylko ja zauważam, że coś jest nie tak. Chociaż, tak po prawdzie, oni byli zbyt zajęci tańcem...
Poza mną, nie tańczyła tylko orkiestra, więc normalnym było, by moje podejrzenia padły właśnie na nich.
- To są chyba jakieś jaja - mruknęłam. Po czym zaczęłam przedzierać się przez tańczących. Kilka par nawet potrąciłam przy tym manewrze, co powinno wywołać ich głośne oburzenie, ewentualnie mordercze spojrzenia, gdyby okazali się taktowni. Ale nie. Nie zareagowali w żaden sposób, nawet na mnie nie spojrzeli.
Dotarłam w końcu pod scenę. Była zbyt wysoka (albo ja zbyt niska), bym zdołała na nią wskoczyć, a nie uśmiechało mi się szukanie wejścia do sali za nią, z której dostanie się na scenę było możliwe. Dzisiejszego wieczoru pełniła funkcję zaplecza dla występujących artystów.
Warknęłam, zirytowana utrudnieniami, jakie napotkałam. Sięgnęłam po swoją moc i przeskoczyłam na scenę. Natychmiast podeszłam do pierwszego z artystów.
- To wasza sprawka? - warknęłam, mrużąc oczy. Ten wilk... nie wydawał się bardziej świadomy od tych tańczących. Niczym nakręcana zabawka wciąż i wciąż powtarzał takty tej samej melodii. Dziwnej melodii... Pierwszy raz ją słyszałam.
Zaniepokojona podeszłam po kolei do wszystkich członków zespołu. Żaden nie zareagował, ani na machanie im łapą przed nosem, ani na potrącenie czy łapanie za ogony. Nic.
A instrumenty ściskali tak mocno, że nie byłam w stanie im ich zabrać.
No to pięknie.
Rozejrzałam się po sali, szukając innych osób, które nie dały się porwać melodii. No bo przecież to niemożliwe, żebym tylko ja była odporna na hipnotyzujące nuty. To się nie zgadza z prawdopodobieństwem...
A jednak nie znalazłam żadnego innego wilka, który by wydawał się choć trochę bardziej świadomy tego, co dzieje się dookoła nich. Wyszukałam wzrokiem koleżanek po fachu, z nadzieją, że może magowie zdołali się oprzeć dziwnemu zaklęciu (o ile było to zaklęcie). Ale nie. Zobaczyłam Nevt tańczącą w zapamiętaniu z Askalio. Sukki też znalazła sobie jakiegoś partnera i zdawała się świata nie widzieć poza nim... tańcem z nim.
Zaczynałam się poważnie niepokoić...
Tak szybko, jak tylko mogłam, przedostałam się do pomieszczenia za sceną, które wcześniej chciałam ominąć. Ledwo przekroczyłam próg przekonałam się, że nie tylko Askalio postanowił skorzystać z pierwszego tańca. Sala była niemal pusta.
Nie licząc jednej wadery, którą widać magia muzyki nie ominęła, bo wirowała sama po parkiecie. Podobnie jak reszta w Wielkiej Sali, zdawała się nie zwracać uwagi na nic, poza tańcem.
Postanowiłam przeprowadzić na niej eksperyment.
Podeszłam do artystki i położywszy łapę na jej grzbiecie, przeniosłam nas na korytarz, nieco dalej od sali.
Już miałam powtarzać manewr, ponieważ tutaj nadal słyszalna była muzyka, jednak okazało się to niepotrzebne. Wadera nagle zamarła, zatrzęsła się, jakby z przerażenia i przypadła do ziemi, zasłaniając sobie uszy.
- NIE! - wrzasnęła, a jej głos poniósł się korytarzem, zwielokrotniony przez echo.
- No nie powiem, głos to ty masz donośny - mruknęłam, potrząsając głową, żeby pozbyć się zbierającego się pod czaszką napięcia związanego ze zużyciem magii do przeskoku. Pomogło. - Ale teraz mnie posłuchaj - niezbyt łagodnie pociągnęłam waderę do góry. Odjęła łapy od uszu i spojrzała na mnie tak, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojej obecności. - Co tu się dzieje? Dlaczego oni nie mogą przestać tańczyć?
- Ja n-nie... - zająknęła się. Uciekła spojrzeniem. - Nie wiem...
- Nie kłam - warknęłam. Szarpnięciem zmusiłam ją, by spojrzała mi w oczy. - Co to za muzykanci? Co to za piosenka, którą grają?!
- Nie wiem, co to za piosenka - wydukała, ale tym razem uwierzyłam w jej słowa. Była zbyt przerażona, by próbować kręcić. - A kapela... to moi przyjaciele, oni... oni by tego nie zrobili.
- Aha, pewnie - mruknęłam. - A tak w ogóle, to skąd wiesz, co się wydarzyło? - zapytałam podejrzliwie. - Byłaś przecież w transie...
- Ja... p-pamiętam wszystko - wyszeptała. - Jak... zaczęłam tańczyć i... nie mogłam przestać... To było...
Chcąc oszczędzić jej dalszej udręki, płynnym ruchem nakreśliłam na jej czole runę.
- Śpij - mruknęłam przy tym, a wadera natychmiast padła jak długa. Przytrzymałam ją i ostrożnie ułożyłam na jednej z ozdobnych kanap stojących w korytarzu.
Zaraz też ruszyłam biegiem w stronę Wielkiej Sali. Coś przyszło mi do głowy.
Wpadłam ponownie na scenę i dopadłam pierwszego muzyka. Wyrysowałam na jego czole tę samą runę, co wcześniej w przypadku wadery. Basior padł na ziemię, upuszczając swój instrument, który brzęknął głośno w zetknięciu z podłogą.
Zadowolona z rezultatów (nawet jeśli biedni członkowie kapeli obudzą się poobijani, bo w żaden sposób nie byłam w stanie zamortyzować ich upadku) powtórzyłam zabieg na pozostałych członkach kapeli. Gdy ostatni z nich padł na ziemię, kończąc tym samym wygrywanie dziwnej melodii, spojrzałam z nadzieją na salę.
Nic się jednak nie zmieniło.
Z jękiem rezygnacji opadłam na podłogę. Oparłam głowę na łapach i poczęłam się zastanawiać.
Mój wzrok natrafił na Lysandra. Przypomniało mi się, że przeskok z tamtą waderą wybudził ją z transu. W mojej głowie zaczął kiełkować plan.
Jednak wybudzenie w ten sposób z transu wszystkich nie wchodziło w rachubę. Już zaczynałam odczuwać nieprzyjemne efekty użycia mocy pozwalającej mi na przeskakiwanie w przestrzeni i czasie, a co dopiero by było, gdybym miała przeskoczyć ze wszystkimi wilkami obecnymi na sali? Mogłam jednak obudzić jeszcze jedną osobę, może ona...
Jednak, czy na pewno Lysander? Serce mówiło, żebym wybrała jego. Ale ta cała sytuacja... to może być sprawa związana z magią. Lepiej więc by było wybudzić któregoś z magów...
- Wybacz, Lys - szepnęłam i, poderwawszy się z ziemi, rzuciłam się biegiem w kierunku przyjaciółki.
~•~
- Co tu się, do wszystkich diabłów, odwala? - wydarła się Sukki, gdy tylko wylądowałyśmy w korytarzu kawałek dalej. Podtrzymała mnie, gdy się zachwiałam. Wyglądała na wściekłą.
- Też się nad tym zastanawiam - wydyszałam. Napięcie z tyłu czaszki narastało, oddychałam coraz ciężej. - Uciszenie muzykantów nie pomogło, musisz mi...
- Co?! - Sukki popatrzyła na mnie zszokowana. - Mam nadzieję, że nie uciszyłaś ich na zawsze.
- No gdzie - prychnęłam.
- Dobra... - wadera poruszyła nagle uszami, wychwytując jakieś dźwięki. - Ym, uciszyłaś ich, mówisz? - skrzywiła się. - To skąd ta melodia?
- Jaka...? - dopiero teraz ją usłyszałam. Grana na flecie, na pewno.
- Musimy znaleźć tego dowcipnisia - warknęła Sukki. Rzuciła się korytarzem w kierunku, z którego dobiegała melodia.
~•~
Wypadłyśmy na zewnątrz przez drzwi prowadzące do ogrodów. Sukki od razu popędziła dalej, znikając gdzieś między bujnie rosnącymi roślinami, ja zostałam nieco z tyłu. Już plułam sobie w brodę, że do tej pory nie pracowałam wystarczająco ciężko nad swoją kondycją. Powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie, łapy mi się plątały, co chwilę się potykałam. Ale zmuszałam się, by biec dalej.
Zatrzymałam się na plecach Sukki. Odbiłam się od wadery, wyrżnęłam głową w ziemię i przetoczyłam się kawałek po trawie. W całym tym zamieszaniu z głowy spadł mi wianek z pudroworóżowych kwiatów.
Pozbierawszy się z ziemi, spojrzałam na Sukki szukając powodu, dla którego nagle się zatrzymała. Nie musiałam daleko szukać - stał przed nami.
Saltus Mortem.
- Witaj, Spero - odezwał się głębokim głosem.
Spojrzałam na Sukki, szukając wzrokiem odpowiedzi na pytanie, skąd dyplomata zna moje imię.
Wadera tkwiła bez ruchu w miejscu, patrząc przed siebie niewidzącymi oczami.
- Ten flet - Saltus ruchem głowy wskazał coś, co znajdowało się w pobliskich krzewach różanych. - Taki niepozorny, a tak potężny - dyplomata ponownie na mnie spojrzał. - Podejdź tu, Spero.
Zrobiłam, o co poprosił, choć niechętnie. Gdy stanęłam koło niego, poczułam się maleńka. Nie sięgałam mu nawet do piersi. Ale zobaczyłam to, w co tak się wpatrywał.
Szczura grającego na flecie.
- Co to takiego? - zapytałam cicho przeczuwając, że dyplomata zna odpowiedź na to pytanie. W końcu z jakiegoś powodu się tu zapuścił. - I dlaczego na nas nie działa?
- Ta melodia ma wpływ tylko na waszą rasę - odpowiedział. - A sam ten artefakt... cóż, powinniście go lepiej pilnować.
- Ale co to jest? - naciskałam.
- Flet Szczurołapa.
- Jak w tej bajce? - gdy Saltus skinął głową, dodałam. - Ale czy to nie było zgoła odwrotnie? To wilk grał na flecie, a szczury za nim podążały.
- W każdej bajce tkwi ziarno prawdy, ale nie musi być ona dokładnie odwzorowana. Poza tym, pewnie było tak, jak mówisz. Niemniej, to, na kogo flet działa, zależy od tego, kto na nim gra - ponownie wskazał szczura. - Wasza rasa musiała mu się czymś narazić.
- Ale nawet muzykanci grali tę melodię...
- Nie jestem wszechwiedzący, Spero - na dźwięk mojego imienia w jego ustach przechodziły mnie ciarki. Brzmiało dziwnie. Jakby miało jakieś ukryte znaczenie, z którego on zdawał sobie sprawę, ale ja już nie. - Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale nie zastanawiałaś się przypadkiem, dlaczego na ciebie ta magia nie działa?
- Nie tańczyłam w momencie, gdy to się zaczęło - strzeliłam.
Moja odpowiedź wywołała wybuch śmiechu mojego rozmówcy.
- Myślę, że chodziło o coś zgoła innego, Pani Czasów i Miejsc - odpowiedział. Skrzywiłam się na dźwięk miana, którym określano mnie w dzieciństwie. - Ale pozostawię to już do twoich rozważań. A tymczasem, czas odebrać temu urwisowi artefakt - zbliżył się ostrożnie do szczura i bezceremonialnie odebrał mu instrument. - Odniosę go w bezpieczne miejsce. I opowiem o całej sprawie Tergisowi, nie musisz się obawiać - dostrzegłam, że Saltus kieruje swój wzrok na kogoś za moimi plecami. - Możesz wrócić do swojej przyjaciółki i kontynuować zabawę. Reszta wilków pewnie nawet nie zauważy, że coś się wydarzyło.
I odszedł.
- Dziwny jest - mruknęła Sukki. Ramię w ramię ruszyłyśmy z powrotem ścieżką wiodącą do Pałacu.
- Ale rozwiązał nasz problem - zauważyłam.
- Yhy - mruknęła wadera w odpowiedzi. - No nic. Wracajmy na imprezę!
I pobiegła. Pokręciłam tylko z pobłażaniem głową i ruszyłam za nią.
Słowa: 2362
Treść questu:
Bal Zimowy rozpoczął się jak zawsze. Kracja i mieszkańcy przybyli do zamku na zaproszenie Królowej. Pani wychodzi i wygłasza przemówienie, wspominając nadejście pierwszej zimy. Gdy kończy wilki znów wracają do rozmów. Zaczyna grać muzyka. Wszyscy przystępują do tańca oprócz ciebie. Obserwujesz to z boku. Przypadkiem wpadasz na tańczoną parę, ale oni nie zwracają na ciebie uwagi, nawet nie odpowiadają. Zauważasz, że tylko ty nie dałeś się ponieść muzyce. Pozostali zachowują się jakby byli w transie, nie jesteś w stanie ich obudzić. Co sprawiło, że tak się zachowują? Czy uda ci się coś zaradzić? A może już po kres czasów Królestwo będzie tańczyć? Jak potoczy się ta historia?
Minimum 2000 słów
Nagroda: 200 łusek + 5pkt do dowolnego zagospodarowania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz