- Widzę, że nie tylko mnie przerażają bale, bardzo mi ulżyło. Teraz,
gdy nie panikuję tak bardzo, pozostała mi szalona radość z tego, że mnie
zaprosiłeś.
Askalio spróbował mi odpowiedzieć, ale nie za bardzo miał jak. Trzymał
bowiem w pysku cudowny, czerwony kwiat. Wcześniej zbyt skupiłam się na samym
ukochanym, by zwrócić uwagę na dzieło sztuki, ale teraz gdy go zobaczyłam zaparło
mi dech w piersi. Askalio miał dla mnie kwiat. Naprawdę mną to poruszyło,
delikatnie zaszkliły mi się oczy. Ten prosty gest wywołał we mnie tak
niepochamowaną radość i… i… i… nawet nie wiem jak nazwać to uczucie, gdy dzieje
się coś tak uroczego i kochanego, że zabiera ci dech w piersiach i chcesz tylko
tulić swoją miłość. Zbliżyłam więc pysk do Askalio i delikatnie zabrałam od
niego kwiat, nie uważając zbytnio by nie zahaczyć ustami o jego wargi. Gdy
odebrałam kwiat wzięłam go delikatnie w jedną łapę, by dokładniej go obejrzeć.
- Jest cudowny. – szepnęłam.
- Bardzom rad, że ci się podoba najmilsza. Zrobiłem go specjalnie z
myślą o tobie. – Spojrzałam lśniącymi oczami na Askalio, który zarumienił się
odrobinę, czego starałam się nie pokazywać, że zauważyłam i zaczął przenosić
spojrzenie ze mnie na kwiat i z powrotem. – Jego kolor godnym mi się zdawał, by
móc zdobić twe piękne futro, czerwone jak najżywsze jego płatki…
Musiał mi wybaczyć ten jeden raz, lecz nie mogłam wytrzymać i uciszyłam
go, zamykając jego usta w pocałunku, wypełnionym tym dziwnym uczuciem, o którym
mówiłam i które czułam. Zdałam sobie sprawę, że po prostu go kocham i nie
przerywałam pocałunku, dopóki nie odebrał mi tchu. Gdy ku mej wielkiej rozpaczy
przerwaliśmy, założyłam kwiat za ucho i spojrzałam w te czerwone oczy. Moje
powieki były lekko zamknięte. Chciałam, żeby wtedy skończył, ale gdyby to
zrobił, pewnie zaczęłabym płakać ze wzruszenia.
- Dziękuję. - Szepnęłam tylko do niego i odsunęłam się odrobinę. – W
takim razie możemy już ruszać.
- Nie wolałabyś oznajmić ojcu, iż wychodzisz? – Zapytał zaskoczony
basior przekrzywiając głowę i zaglądając do środka przez moje ramie. Oczywiście
najpierw sama się odsunęłam, by mógł przekonać się na własne oczy o
prawdziwości mej odpowiedzi na jego pytanie.
- Nie przejmuj się mój poeto, mój ojciec jest poza domem i wróci
pewnie później niż my.
- Oh.W takim razie… - Askalio odsunął się, bym mogła wyjść z domu i
ukłonił się lekko w szarmancki sposób zapraszając mnie – Najdroższa, pozwolisz?
Uśmiechnęłam się szczerze i szeroko, po czym odwróciłam się by zamknąć
drzwi. Z gracją dołączyłam do mojego ukochanego i powędrowaliśmy uliczką
prowadzącą do zamku idąc dość blisko siebie.
<Askalio? Wybacz tłumaczenie o tym kwiecie, ale jest późno, a pisanie wierszem to twoja działka XD>
Słowa: 810
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz