sobota, 4 maja 2019

Od Nevt


Biegłam przez korytarze zamku, w kierunku najwyższej z wież. Jestem spóźniona, bardzo spóźniona, o ja nie mogę, jak mogłam się aż tak zasiedzieć przy tych księgach. Oberwie mi się. Na pewno mi się dostanie. Oh, a co jak już nie będę mogła zostać Wielkim Magiem, przez to, że dziś się spóźniłam? O nie, o nie, o nie, o nie. Wszystko tylko nie to! Jak mogłam być tak nierozważna. Teraz wszystko będzie stracone! Nie powinnam tak zaniedbywać obowiązków Maga. Ale te księgi w bibliotece są tak fascynujące… A to nowe zaklęcie, które dziś znalazłam było na wysokim poziomie i po prostu muszę je poznać. Tak bardzo się nim zajęłam, że zapomniałam o mojej dzisiejszej warcie w Sali. Mam tylko nadzieję, że Sukki poczekała na mnie… i że mnie nie zabije jak tylko pojawię się na miejscu. Oj… Przyspieszyłam więc biegu. Machałam łapami ile sił, nie patrząc dokąd biegnę. Skręcałam i wspinałam się po schodach, które pojawiały się gdzie nie gdzie, przeskakując po parę stopni naraz. Trasę pamiętałam jak własny ogon, więc nie przejmowałam się niczym, oprócz dotarcia do Sali Wielkich Magów. To był jednak spory błąd. Na którymś z zakrętów niechcący potrąciłam jakiegoś wilka, który wywrócił się z okrzykiem zdziwienia i bólu, a ja przekoziołkowałam po skosie parę metrów dalej i uderzyłam w ścianę. Wbiegłam w tą osobę z dużą prędkością, więc mogłam mieć tylko nadzieję, że nic jej się nie stało. Spróbowałam wstać i na chwiejnych łapach z wirującym światem, odnalazłam na podłodze cztery lub pięć nakładających się na siebie białych kształtów, które prawdopodobnie były wilkiem. Usiadłam przy nim, próbując wyostrzyć wzrok i zapytałam jedną z plam:
- Nic ci nie jest? Przepraszam cię potwornie, jestem spóźniona i musiałam biec, nie zauważyłam cię, jak wychodziłaś zza rogu. Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłam. Może potrzebujesz pomocy? Mogę coś dla ciebie zrobić, zanim pobiegnę dalej? Jestem naprawdę potwornie, straszliwie, groteskowo spóźniona.
- Nic się nie stało, nic mi nie jest. Powinnaś raczej martwić się o siebie, bo jestem odrobinę w prawo, a ty mówisz do podłogi.
- Oh… Wybacz. – Przesunęłam pysk w stronę miejsca z którego dochodził głos i potrząsnęłam parę razy głową, po czym wreszcie mogłam odzyskać ostrość widzenia. Stała przede mną biała wadera, z odrobiną czarnego wplecionego w sierść jej uszu, łap oraz trzech ogonów. Była dość wysoka i szczupła, a na jej barkach widziałam coś co mogło przypominać skrzydła. Przyjrzałam się uważniej i zauważyłam, że była to jednak tylko gęsta sierść. Spojrzałam na pysk wadery i moją uwagę przykuły niesamowite oczy, wpatrzone we mnie. Miały one kolor najczystszego nieba i były przeplatane drobnymi liniami.
- Gdzie tak pędziłaś?
- Jestem spóźniona na straż w Sali Wielkich Magów. To mój pierwszy raz jak się spóźnię, czuję się okropnie i naprawdę muszę się pospieszyć, bo z moich ambicji mogą zostać już tylko popioły jeśli tego nie zrobię. Proszę, powiedz mi czy mogę coś dla ciebie zrobić i daj mi biec dalej, lub chodź ze mną, porozmawiamy na górze. Musze cię ostrzec, że zamierzam biec.
- Ile jesteś już spóźniona, że tak panikujesz? Dwie godziny? Trzy?
- Całe 10 minut! Naprawdę, każda minuta jest już na wagę złota.
Wadera najpierw zrobiła zdziwioną minę, jakby ją trochę zatkało, po czym zaczęła się śmiać, a przecież to nie były żadne żarty! To poważna, życiowa sprawa i nie wiem, co w tym śmiesznego. Pierwszy raz w życiu się spóźnię. Nie wiem co może się stać, ale to na pewno nie będzie dobre. Wierciłam się i przestępowałam z łapy na łapę.
- Więc, szybka decyzja, biegniemy, czy zostajemy?


<Arvena?>

Słowa: 584

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics