Nie pamiętał, kiedy ostatnio komuś towarzyszył w zwykłym spacerze. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek udał się z kimś na bezcelową przechadzkę. Zawsze wiązało się to z czymś więcej, aniżeli dreptaniem obok i wsłuchiwaniem się w szelest liści, których tutaj akurat nie było, więc jedynie skupić się na biciu własnego serca i swoim oddechu.
Spoglądał przed siebie, nawet kątem oka nie zerkał na towarzysza bądź towarzyszkę. Nigdy nie czuł potrzeby prowadzenia rozmowy, więc skoro drugi wilk nie podjął próby dyskusji na dowolny temat – on również nie będzie. W końcu, o czym miałby mówić? Nie wypowiadał się w sposób zgrabny, więc pewnie zanudziłby i zniechęciłby do siebie nieznajomego, a nie warto zaprzepaszczać takiej szansy. I co z tego, że nie miał bladego pojęcia, jakim cudem znalazł się w tej sytuacji. Ważne, że sobie z kimś teraz spacerował, podziwiając bezchmurne niebo. Jak tak dalej pójdzie, przestanie rejestrować kolory w ich prawdziwym wariancie. Wszystko stanie się dla niego białe, szare, ewentualnie niebieskie i czarne. Jeszcze te promienie, które odbijają się od śniegu... Raj dla oczu.
Przy kolejnych krokach zaczął się kiwać i chwiać, tak bez powodu, po prostu poczuł taką potrzebę, tak też zrobił. Drugi wilk spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, ale jeszcze się nie odezwał. Jeszcze nie teraz. Prawdopodobnie zastanawiał się nad słowami, które mógłby skierować w stronę Ilyi, który jak zwykle nie wykazywał uwagi otoczeniem i wyglądał, jakby gdzieś myślami odpłynął.
– O czym... myślisz? – odezwał się przyjemny dla ucha głos, który miał w sobie nutkę niepewności.
– Nie liż lodu, nie zasypiaj na dworze i nie jedz żółtego śniegu – odparł machinalnie. – Tobie też radzę pamiętać o tym.
Basior uniósł swój wzrok znad drogi i zerknął na swojego towarzysza. Okazało się, że spacerował z waderą o nietuzinkowej urodzie, która postanowiła zareagować cichym śmiechem na jego jakże poważne rozmyślania. Przekrzywił nieco głowę, próbując zrozumieć powód jej rozbawienia. Nie udało mu się, więc po prostu wpatrywał się w nią z tępym wyrazem pyska. Miał wrażenie, jakby ją skądś znał, ponieważ czuł się w jej towarzystwie wyjątkowo dobrze. Lepiej niż w tłumie innych wilków, przez co zrobiło mu się cieplutko na serduszku.
Po dłuższej chwili tułaczki, znanej jako spacer „tak o”, postanowił sobie zrobić przerwę. Zdążył zbadać naprawdę ciekawą sprawę dotyczącą białego puchu, jakim jest śnieg. Mianowicie w każdym miejscu jest on inny. Raz niemiłosiernie lepi się do sierści. Innym razem nawet nie czuje się tego, że się po nim chodzi. Czasem jest mięciutki jak małe kaczuszki, a czasem ubity jak skała. Od momentu swojego przybycia do Królestwa Północy nie miał okazji zapuścić się w te okolice, toteż miał szansę przekonać się o właściwościach tutejszego śniegu.
– Tarzaj się ze mną – rzucił krótko, po czym runął całym ciężarem swojego ciała.
Rozległ się nieprzyjemny odgłos upadku, na którego odgłos w większości główkach zareagowałby pospolitym „ała”. Zaczął przebierać łapkami i tworzyć aniołki na śniegu ogonem i głową. Po chwili przewrócił się na plecy i zaczął wykonywać zabawne ruchy, aby po chwili znieruchomieć i stać się rzeźbą.
– Sądzę, że twardy, a ty? – Spojrzał na nią, nie podnosząc się ze śniegu. – Właściwie, kim ty jesteś?
<Elcia?>
Słowa: 503
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz