O tym, że nastał ranek poinformowały mnie jasne plamy, które wdarły się do mojej jamy spomiędzy zasłony z liści. Przeciągnęłam się i zgrabnie wyślizgnęłam na zewnątrz. Słońce zaczynało przyjemnie grzać, a jednocześnie od śniegu bił delikatny chłód. Postanowiłam udać się na mały spacer po okolicy. Z rana zawsze było cicho, a zwierzęta dopiero co budziły się do życia. Pod łapami tylko chrupał mi śnieg. Bardzo okrężną drogą kierowałam się w stronę jeziora. Liczyłam na złapanie czegoś dobrego na śniadanie, chociaż nie pogardziłabym zającem czy jeleniem. Pamiętam jak Kian zawsze mi coś przynosił gdy byliśmy mali. A teraz, cóż. Zostały same ryby. Jednak dobre i to. Ostatecznie znalazłam się tam jakieś dwadzieścia minut później. Słońce było już znacznie wyżej niż gdy wychodziłam. Spacerując wzdłuż brzegu dostrzegłam jakąś ciemną sylwetkę wilka. Aurę miał spokojną. Zaczęłam się zbliżać, nadal uważając na jego aurę. Gdy się nie zmieniła podczas kiedy dzieliło nas zaledwie kilka metrów, uspokoiłam się. Poza tym, nie wyglądał groźnie, toteż zaryzykowałam zagadać.
- Widzę, że nie tylko ja lubię tu przychodzić…
Basior, co wywnioskowałam po posturze, natychmiast podniósł głowę znad tafli chłodnawej wody, patrząc na mnie.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów. Chyba, że złym zamiarem jest spacer wokół jeziora - uśmiechnęłam się delikatnie - Można? - spytałam, wskazując miejsce obok niego.
Pokiwał lekko głową na znak, że mogę się przysiąść. Tak też zrobiłam, zachowując mimo wszystko bezpieczny odstęp i też taki, aby nie naruszać jego przestrzeni osobistej. Zapadła cisza, podczas której oboje chyba wsłuchiwaliśmy się w śpiew budzących się ptaków. Nie wiedziałam, jak mojemu towarzyszowi, ale mi ten obrót spraw kompletnie nie przeszkadzał. Gdzieś kątem oka nadal go obserwowałam. Po paru minutach podniosłam się aby napić się wody. Można powiedzieć że przyzwyczaiłam się do tego, że za każdym razem przechodził mnie dreszcz, kiedy tylko wzięłam choć łyk. Po chwili doszłam jednak do wniosku, że lepiej będzie ją trochę ogrzać. Wytworzyłam więc małą roślinę o kształcie jakiegoś dzbanka i nabrałam nieco wody.
- Jesteś stąd? - spytałam, odwracając się do wilka z naczyniem przywiązanym już do grzbietu.
<Hudson?>
Słowa: 329
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz