Wyszłam więc z nory mojego narzeczonego i podeszłam odrobinę w lewo.
Starała się przypomnieć sobie jak najdokładniej jakieś charakterystyczne
miejsce znajdujące się na Aloves. A dlaczego akurat tam? Cóż, byłam tam kiedyś i
zauważyłam, że po sięgającym w niektórych miejscach ¾ łap śniegu przechadzają
się spokojnie zwierzęta ubrane w idealne futro, dokładnie takie, o jakie mi
właśnie chodziło. Były tam jaki. To jak tam trafiłam i czemu właściwie to się
stało to zupełnie inna kwestia, która wymagałaby ogniska, dobrego mięsa i paru
kufelków, żebym ją opowiedziała. Zostawmy ten temat tak jak jest. Jaki trudno
było znaleźć na Aloves, lecz nie było to niemożliwe. Miałam wtedy dużo
szczęścia, ale myślę, że dam radę powtórzyć tamtą wycieczkę. Zaczęła się ona…
od pewnej skały! W końcu znalazłam obraz miejsca, o którym byłam pewna, że nie
znikną wśród zwałów śniegu. Otworzyłam więc portal. Zawahałam się odrobinę
widząc go, lecz szybko otrząsnęłam się z wrażenia, że za mną zaraz otworzy się
czarna dziura. Przeszłam przez portal pamiętając o kamieniu, na którym chciałam
się znaleźć. Tuż przed zniknięciem całkowicie z polany obejrzałam się ostatni
raz na norę, by pożegnać się i zapamiętać obraz, gdybym chciała szybko wracać.
Nic więc dziwnego, że gdy wychodziłam z portalu na głazie patrzyłam w inną
stronę. Zapłaciłam za to przywaleniem w coś twardego i dużego. Wszystkie moje
siniaki odezwały się w bolesnym proteście. No pięknie ta wyprawa się zaczyna
nie ma co. W co ja mogłam przywalić? Skupiłam się przecież na miejscu nad
skałą, a nie koło niej. Nie powinno być możliwe, żebym w nią weszła. Głupie
portale niedziałające na duże odległości. Podniosłam głowę w momencie, w którym
usłyszałam głośne tąpnięcie anonsowane lekkim krzyknięciem. Rozejrzałam się po
skale i zauważyłam, że faktycznie jestem jednak na szczycie kamienia. Śnieg wokół
mnie był poruszony, jakby ktoś przewalił się na niego i zaczął tarzać. Ślady te
prowadziły w kierunku końca wywyższenia. Wstałam więc i ostrożnie podeszłam do
krawędzi. Może 4 metry pode mną, w grubej warstwie śniegu zauważyłam wystające
w stronę nieba cztery fioletowe łapy. Czyżbym… Nie, no wspaniale. Skała na
którą wpadłam po wejściu do portalu była wilkiem. Mało tego zepchnęłam tą skałę…
ym, znaczy wilka, z kamienia. Ups…
- Nic ci nie jest? – Krzyknęłam w stronę łap, a gdy odpowiedziało mi
tylko głośne jęknięcie zbiegłam na dół. No, przynajmniej wiedziałam, że śnieg
zamortyzował trochę upadek i do kogokolwiek należą te łapy żyje. Podeszłam do
leżącego z chrzęstem śniegu zapadając się co i rusz.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że też lubisz pojawiać się na skałach. –
Zażartowałam kiepsko. Muszę jak najszybciej wrócić do formy… - Zaraz pomogę ci
się wydostać. Jestem Nevt, profesjonalna… nauczycielka latania jak widać. –
Zaśmiałam się delikatnie wyciągając łapę by pomóc wilkowi wstać - A ty?
<Warper?>
Słowa: 445
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz