poniedziałek, 6 maja 2019

Od Spero CD. Imery

Generalnie to nie pytajcie mnie, co ja tu robię. To dość długa historia z "niewielką" kłótnią z pewnym wilkiem w tle. Najwidoczniej to jedno zadanie na okazję zostania moim asystentem, które polegało na kontrolowaniu i, w razie potrzeby, dostarczaniu potrzebnych mi ziół do mojej pracowni, przerastało jego możliwości, musiałam się wiec zająć sprawą sama. No ale nieważne.
W każdym razie na widok zabiedzonego wilka, tkwiącego przed norą, gdzie kuliło się przerażone małe króliczątko, a jego brat zaledwie kilka kroków dalej rozdzierany był właśnie pazurami, coś przewróciło mi się w żołądku. Chwilę wcześniej wpadła na mnie prawdopodobnie ich matka. Odbiła się od moich łap, przeturlała po śniegu. W pierwszym odruchu chciała uciekać, ale zaraz obejrzała się za siebie i, jakby wyczuła, że nie zrobię jej krzywdy, poczęła skakać w miejscu niczym sprężynka, na migi pokazując mi, gdzie mam się udać.
No więc jestem.
- Ładnie to tak znęcać się nad słabszymi? - wyrzuciłam z siebie, gdy wilk sięgał po ostatnie młode.
Basior zamarł w pół ruchu, po czym przejechał łapą po pysku, wyraźnie niezadowolony moim niespodziewanym pojawieniem się. Gdy po chwili odwrócił się w moją stronę, chyba pierwszym, co ujrzał, była kuląca się za mną mama królik. Rzucił jej nienawistne spojrzenie. Przesunęłam się, niby przypadkowo, żeby ją zasłonić.
- Co ty właściwie robisz? - spytałam po dłuższej chwili milczenia.
- A na co to wygląda? - warknął basior w odpowiedzi. Prawie się na to skuliłam.
Prawie.
- Jeśli jesteś głodny i masz problem ze zdobyciem pożywienia, wystarczy poprosić o pomoc - zauważyłam, starając się zachować spokojny ton. - Nie musisz maltretować biednych królików...
- To nie moja wina, że jestem wyżej w łańcuchu pokarmowym od nich - mój rozmówca wzruszył ramionami i już miał sięgać z powrotem do gniazda, ale powstrzymało go moje ostre syknięcie.
- Zostaw.
- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić - padło w odpowiedzi.
Niczym niewzruszony wyciągnął z nory małą, wierzgającą kulkę i ostentacyjnie zbliżył ją do pyska.
No chyba jaja sobie robi.
- Nie wolisz zjeść czegoś większego? Jelenia na przykład? - propozycję wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Ym, i niby jak miałbym go upolować?
- Zrobię to za ciebie - warknęłam.
- Ha! A to dobre - prychnął. Ale jak na razie nie zjadł króliczka, co uznałam za dobry znak. - Jak niby masz zamiar upolować samodzielnie sarnę? - zakpił.
- Zobaczysz - błysnęłam zębami. Jak się zaraz nie zamknie, to nie ręczę za siebie.
Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi. Po czym wrzucił sobie króliczka do pyska.
Zagotowało się we mnie. Z głośnym warczeniem rzuciłam się na basiora i wspomagając się krótkim, acz szybkim magicznym skokiem w przestrzeni, zdołałam chwycić biedne zwierzątko w powietrzu. Jednocześnie odepchnęłam nieznajomego, własnym ciałem blokując mu dostęp do nory, w której po chwili na powrót złożyłam przerażone zwierzę. Jego matka dokicała do mnie i także schowała się w norze.
- Powiedziałam ci, że masz je zostawić - warknęłam, nie kryjąc już wrogiego tonu. - Jeśli jesteś głodny, to...
Skoczył na mnie.
Zaparło mi dech w piersi, gdy uderzywszy we mnie, wepchnął mnie z impetem na drzewo za mną. A następnie złapał zębami za gardło.
Sapnęłam zaskoczona. Gdy tylko dotarło do mnie, co się właśnie wydarzyło, zaczęłam się szarpać. Co jednak spowodowało tylko zwiększenie siły, z jaką napastnik zaciskał zęby na moim gardle.
Nie mogłam przeskoczyć. Zostawiłabym wtedy basiorowi wolny dostęp do nory. Ale jeśli zaraz nie przestanie...
Zęby przebiły skórę, po błękitnej sierści spłynęła strużka krwi. Zaczynało brakować mi powietrza.
Desperacko machnęłam łapami, orając ziemię wraz ze śniegiem, kłapnęłam zębami, starając się w jakikolwiek sposób dosięgnąć basiora, uwolnić się od niego. Wszystko na nic.
Wzrok zaczynały przesłaniać mi już ciemne plamy, gdy sięgnęłam po magię lodu. Gruba bryła zamarzniętej wody zaczęła wyrastać w wejściu do nory królików, blokując do niej dostęp.
Przeskoczyłam.
Nieświadomie pociągnęłam jednak za sobą basiora.
Wylądowaliśmy więc w śniegu kawałek dalej, przetoczyliśmy się po nim, aż w końcu, wykorzystując zaskoczenie basiora niespodziewaną zmianą miejsca w przestrzeni, uwolniłam się z jego szczęk.
Oddychając ciężko, zaparłam się łapami w śniegu. Utkwiłam w czarnym wilku wyzywające spojrzenie i czekałam na jego reakcję. Po wyrazie jego oczu uznałam, że istnieje szansa, iż już mnie nie zaatakuje. Pewnie przeliczył się i patrząc na mój niski wzrost oraz raczej lichą warstwę tkanki mięśniowej uznał, że da radę mnie pokonać. "Zabić", szepnęło zaraz coś w mojej głowie, ale to zignorowałam.
- No dalej - warknęłam. - Próbuj jeszcze raz - najeżyłam sierść, położyłam uszy i pokazałam zęby. - Albo się ogarnij, to upoluję ci to śniadanie.

<Imera?>

Słowa: 711

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics