Przybyłam do pałacu lekko spóźniona. Królowa rozpoczęła swoje przemówienie, więc ostrożnie wślizgnęłam się do sali. Zebrałam przy okazji kilka niemiłych spojrzeń, lecz odpowiedziałam na nie przepraszającym uśmiechem i wzruszeniem ramionami. Gdy królowa przemawiała rozejrzałam się po cudownej dekoracji. Moja uwaga została przykuta przez padający nad naszymi głowami śnieg. Był cudowny i krystalicznie biały. Znikał tuż nad naszymi głowami. Zastanawiałam się, jakiego zaklęcia użyto, by zrobić coś takiego. Przeglądałam pamięć w poszukiwaniu odpowiedniej księgi, lecz nic nie przychodziło mi do głowy. Czytałam coś kiedyś o meteorologicznych zaklęciach, ale do ich użytku potrzeba było mieć artefakt, którego nie zauważyłam, więc ta opcja odpadła. Przedmiot ten zaginął wiele lat temu i nie możliwym jest, że to przez niego. Poza tym, wszyscy wiedzą, że był okropnie trudny w kontroli i niebezpieczny do granic możliwości. Pomyślałam więc, że jest to zaklęcie, którego nie znam i zaczęłam szukać wzrokiem maga, który je rzuca. Nikt jednak nie wykazywał oznak używania magii. Może u tego wilka po prostu nie widać, że korzysta z czarów? Takie przypadki były dość częste. Czułam, że magia unosiła się w powietrzu, więc ktoś definitywnie rzucał zaklęcie, ale kto? Szturchnęłam wilka obok mnie, nie patrząc nawet na niego. Chciałam go zapytać, czy wie, kto tworzy ten śnieg, lecz on warknął na mnie z irytacją i odsunął się. Zupełnie nie zwracałam uwagi na królową. Może to niegrzeczne, ale rozglądałam się po całej sali. Byłam na tyle przytomna, by nie zacząć kręcić się po niej, dopóki mowa trwa. Jednak, gdy tylko dano znak do rozpoczęcia rozmów i tańca, ruszyłam znaleźć kogokolwiek, kto mógłby mi coś zdradzić. Pytałam wilki o śnieg, lecz te odpowiadały mi tylko, że jest piękny i to wspaniały pomysł na dekorację, lub mówiły, jaka to pomysłowa była ekipa dekoracyjna w tym roku. Dopadała mnie frustracja. Naprawdę chciałam poznać to zaklęcie. Było piękne, a może nawet odpowiedziałoby na kilka pytań dotyczących zaklęć meteorologicznych, które udało mi się zadać przez lata w bibliotece. Może znalazłabym jakieś nowe zastosowania dla tego rodzaju magii, lub przekształciła to zaklęcie w jakąś jego bardziej użyteczną formę? Oh, chciałabym zacząć je zgłębiać. Jednak nikt nie potrafił mi wskazać tego maga. Oparłam się o ścianę w pobliżu balkonu i obserwowałam wilki rozmawiające w grupkach. Ktoś musiał rzucać to zaklęcie, nie było innej opcji. Wszyscy wyglądali jednak normalnie. Cieszyli się i rozmawiali. Chętnie bym się do nich przyłączyła, ale to zaklęcie nie dawało mi spokoju. Moje pragnienie wiedzy przewyższało moją chęć towarzystwa. Zastanawiałam się co zrobić. Z zamyślenia wyrwała mnie muzyka. Gdy orkiestra zaczęła grać, wszystkie wilki zebrały się na parkiecie. Nie miałam jakoś ochoty na taniec. Zostałam przy ścianie i analizowałam okolicę tronu, na którym siedziała królowa. Może tam stał jakiś mag? Nikt jednak nie przypominał mi osoby rzucającej czar. Pokręciłam głową. To ma być bal Nevt. Wyczekiwana zabawa i okazja do odpoczynku. Może ta moja mała obsesja na punkcie nowych zaklęć robi się odrobinę… obsesyjna. Odpuszczę sobie dziś, zacznę się bawić, może poznam jakiegoś nowego przyjaciela? Postanowiłam przejść się do stolika z przekąskami, który stał w sąsiednim rogu sali. Ruszyłam więc ospale. Śnieg mnie denerwował, jak mogłam nie znać tego zaklęcia. Wydawało się tak proste! Jeśli koś je rzucał i nie było po nim tego nawet widać, to musiało też zabierać mało uwagi maga. Nie. Miałam nie myśleć o śniegu. Ale jak mam nie myśleć o śniegu na Balu Zimowym w Lodowym Pałacu z śniegiem nad głową i śniegiem za oknem w krainie pełnej śniegu? To zaklęcie może mieć tak dużo zastosowań. Jak działa? Znów wpadłam w zamyślenie i przez wzrok wbity w podłogę, nawet nie zauważyłam zbliżającej się pary tańczących wilków. Wpadliśmy na siebie. Zaczęłam ich serdecznie przepraszać, pomagać im wstać, ale oni… oni mnie zupełnie zignorowali. Jakbym była powietrzem. Skierowali się z powrotem w stronę parkietu tanecznym krokiem i nawet nie raczyli powiedzieć mi ani słowa na przeprosiny. Gbury. Gdy dotarłam do stolika wzięłam sobie małą przekąskę z grillowanego mięsa jelenia i poszukałam wzrokiem kogoś znajomego. Coś mi się nie zgadzało w wyglądzie sali balowej, ale nie mogłam dokładnie ustalić co takiego. Zignorowałam to początkowo. Zauważyłam Askalio, który tańczył gdzieś na środku sali. Próbowałam do niego podejść, ale nie było to łatwe. Co i rusz ktoś na mnie wpadał. Wszyscy zachowywali się jakby mnie tam nie było i nie odzywali się do mnie ani słowem. Czy to jakiś rodzaj kary za niesłuchanie królowej? Odczepcie się ludzie. W końcu dotarłam do mojego poety. Zapytałam go, czy do mnie dołączy w spacerze po ogrodach, lecz ten też mnie zignorował. Spytałam głośniej, potem go szturchnęłam, ale on nie reagował. Nawet na mnie nie spojrzał, nie przestał tańczyć. Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam coś, co mnie przeraziło. Jego wzrok był pusty jak wzrok martwej osoby. Jakby nie widział, jakby nie żył. Zrozumiałam, że on mnie nie ignorował, on faktycznie mnie nie widział i nie słyszał. Rozejrzałam się. Wokół mnie wszyscy tańczący mieli taki sam wyraz twarzy, czyli jego brak. Musiałam to komuś zaraportować. Pobiegłam więc przez rój tańczących zombie i przedostałam się pod tron królowej. To co mnie tam zastało wmurowało mnie w ziemię. Królowa także tańczyła. Próbowałam ja obudzić, najpierw delikatnie, potem trochę bardziej stanowczo. Nic nie działało. Weszłam na podwyższenie, na którym stał tron i spojrzałam na salę. Nie widziałam nikogo, kto by nie tańczył. To to mi nie pasowało w tym obrazie. Nie było nikogo, kto by nie tańczył. Żadnego wilka. Wszystkich pochłonęła muzyka. Ale było coś jeszcze. Coś, czego nie potrafiłam dokładnie nazwać. Zastanowiłam się chwilę, próbując ochłonąć. Czemu wszyscy tańczyli, a ja nie? Odetchnęłam głęboko. Musiałam uspokoić umysł, oczyścić go i znaleźć możliwą przyczynę. Zebrałam te strzępki informacji, które miałam. Chciałam je porównać z księgami, które przeczytałam i znaleźć rozwiązanie. W powietrzu nadal unosiła się magia, ale była potężniejsza niż wcześniej i niepokojąca. Pierwsza rzecz, ktoś używał czarnej magii. Druga rzecz, wszyscy bez wyjątku tańczą. Trzecia rzecz, tańczący są w jakimś rodzaju transu. Nie słyszą mnie, nie widzą, nie czują. Ich umysły zdają się być zupełnie wyłączone lub skupione tylko na tańcu. Czwarta rzecz… na mnie TO nie działa, czymkolwiek jest TO. Co łączy wszystkie wilki poza mną? Słuchały przemówienia? Nie, statystycznie rzecz biorąc powinna znaleźć się przynajmniej jedna osoba, która także nie słuchałaby mowy królowej. Poza tym, gdyby to były jej słowa, to ona rzuciłaby zaklęcie, a to by znaczyło, że po pierwsze byłaby zła, a o drugie nie byłaby pod działaniem czaru. Bzdury, żadna z tych rzeczy się nie zgadza. Więc co innego? Jedzenie? Jest zbyt wcześnie by sądzić, że wszyscy już jedli, poza tym, znów królowa. Rodzina królewska nic nie je na ucztach, gdzie zaproszeni są goście. Aska mi o tym opowiadał. Poza tym, przed chwilą jadłam sama. Picie wiec też odpada. Taniec? To raczej objaw, nie przyczyna. Muzyka? Przecież na mnie też by działała. Powoli kończyły mi się pomysły. Zeszłam więc w tłum by poszukać jakichś poszlak. Trafiłam pod okno i rozmyślając wyjrzałam na zewnątrz. Padał śnieg, jak w sali, w której byłam. No właśnie, dokładnie taki sam śnieg. Po przyjrzeniu się mu zorientowałam się, że on też znika zanim dotknie ziemi. Czy to możliwe, że… Spojrzałam w górę. Nad nami, tuz pod dachem panowała cicha burza. Zebrały się tam czarne chmury, których wcześniej tam nie było. To one produkowały ten śnieg. Nagle coś mi się przypomniało, nazwałam wreszcie do końca niepasującą rzecz. W pomieszczeniu i na dworze było ciemniej, zimniej. Wilki tańczyły dalej, a śnieg nad ich głowami był czarny jak węgiel. Przeraziłam się. Zaklęcie to spowodowało. Zaklęcie, którego nie znałam i które rzucał ktoś, kogo nie mogłam zlokalizować od początku balu. Musiałam zajrzeć do ksiąg w bibliotece, ale przecież była zamknięta.
- Uspokój się. - nakazałam sobie – Znasz już przyczynę, co dalej? Ale… nawet jeśli znam przyczynę, to przecież… Czemu na mnie to nie działa? Też powinnam tańczyć, jak inni. Czym się różnię i czy mogę to wykorzystać by ich uratować?
Spojrzałam w okno, na ten sam śnieg, który padał za oknem i na cichą burzę na niebie. Zastanawiałam się, czy inne wilki też tańczą poza granicami sali balowej i pałacu. Jak daleko może sięgać to zaklęcie? Nagle coś znów przykuło moją uwagę, lekki blask okna. Skupiłam na nim wzrok i zauważyłam, że to nie okno świeci, lecz ja. W tafli odbijała się moja sylwetka, która wytwarzała leciutki blask. Podeszłam do metalowej wazy stojącej na jednym ze stolików z piciem i przejrzałam się w niej. Moje czerwone futro zmieniło kolor na błękit, a moje oczy stały się srebrne. Używałam magii. Ale to nie możliwe, nie rzucałam żadnych zaklęć. Nie mogłam też przestać. Czy to możliwe, że to całe zamieszanie to moja sprawka? Nie… Zdecydowanie czułam czarną magię, a moim żywiołem była biała. Musiałam więc rzucać zaklęcie, które w jakiś sposób chroniło mnie przed zombie-tańcem. Zastanawiałam się, czy znam takie zaklęcie. Nie znałam. To nie możliwe, to nie jest możliwe! Jak mogłam rzucać zaklęcie, którego nie znam? Wpadałam w obłęd, oto co się działo. Westchnęłam ciężko. Nawet jeśli jestem już szalona, to moim obowiązkiem jest obrona Królestwa i wszystkich w nim.
- Chyba musze się przyzwyczaić do takich sytuacji. - Zaśmiałam się na pocieszenie i zastanowiłam.
Postanowiłam poszukać jakichś wskazówek w wielkiej bibliotece. Otworzyłam więc portal do mojego ukochanego miejsca, które tak doskonale znałam i przeszłam przez niego. Znajdowałam się już w bibliotece. Przeszłam do działu, gdzie ostatnio widziałam księgę meteo, opowiadającą o zaklęciach meteorologicznych i słynnym artefakcie pogody. Idąc zauważyłam śnieg nad głową i tańczącego starego zrzędę. Powstrzymywałam śmiech i żałowałam, że Aska tego nie widzi. Opowiem mu o tym, koniecznie. Gburek tańczył jak najprawdziwsza primadonna, mówię wam. Do rzeczy, nie mogę się rozpraszać. Zaśmiałam się ponownie, zapamiętując ten piękny widok i odnalazłam księgę. Okazało się to jednak wielką stratą czasu. Opowiadała ona głównie o mitach i legendach o kamieniu, który nie mógł istnieć, lecz nie wspominała o zaklęciu, które mogłoby przypominać to tu. Jedyna wzmianka o czarach brzmiała: „ Nie istnieją żadne zaklęcia, które mogłyby wywołać anomalie pogodowe na skalę podobną do mocy kamienia…” Zamknęłam księgę z irytacją. Jak nie istnieją, skoro właśnie widzę takie zaklęcie nad moją głową!? Przeszukałam inne działy, taniec do upadłego, taniec jak mistrz, tańczący z umarłymi, stwórz własnego zombie… przejrzałam księgi o czarnej i o białej magii, nic nie pasowało do trzech kategorii, których szukałam. Przynajmniej nie naraz. Nie znalazłam nic. Wyszłam więc z biblioteki. Skierowałam się znów do sali balowej w której to wszystko się zaczęło. Stanęłam na środku pomieszczenia i coś przykuło moją uwagę. Zauważyłam na podłodze mozaikę, której wcześniej tu nie było. Spojrzałam pod stopy i zauważyłam, że jeden z kamyków lśni nietypowym blaskiem. Dotknęłam go, a moje znaki rozjarzyły się mocniej. To samo zrobił kamień. Czy to było możliwe? Czy naprawdę mógł to być kamień pogody? Ale jak… Próbowałam przeanalizować sytuację, ale nie potrafiłam pomieścić tego co właśnie znalazłam w myślach. To przekraczało granicę możliwości. Wróciłam do biblioteki portalem. Wzięłam księgę o kamieniu i wróciłam na salę. Otworzyłam tom na stronie z rysunkiem tego, jak mógł wyglądać artefakt i porównałam go z tym w podłodze. Faktycznie pasował, lecz ten na podłodze był powleczony czarnymi pnączami wijącymi się w środku klejnotu. Nie wierzyłam własnym oczom. Zastanawiałam się, skąd wzięła się ta mozaika. Nic mi jednak nie przychodziło do głowy. Uznałam więc, że tam po prostu była. Tak, była i tyle. Kartkowałam księgę w poszukiwaniu zaklęcia, które mogłoby powstrzymać kamień. Jednak księga o tym milczała. Sfrustrowana, zamknęłam z impetem księgę i położyłam ją wściekła na kamieniu. No dobrze, położyłam to złe słowo. Walnęłam księgą w kamień. Był to jednak bardzo zły pomysł. Kamień pękł, a spod księgi zaczęły wyrastać czarne pnącza magii. Była ona czysta, niebezpieczna i zabójcza. Czułam to całą sobą. Wszystko we mnie krzyczało „NIEBEZPIECZEŃSTWO”. Odsunęłam się powoli od kamienia. Chmury nade mną stały się większe, groźniejsze. Widziałam, jak elektryczność przeskakuje między obłokami. Wilki tańczyły dalej, a zamek zatrząsnął się w posadach. Upadłam na plecy, potrącona przez tańczącą parę i wyprowadzona z równowagi przez nagły wstrząs. Zamek się walił, wszyscy byli w niebezpieczeństwie. Musiałam coś z tym zrobić. Spróbowałam wstać, lecz silny wstrząs powalił mnie znów na ziemię. Podczołgałam się więc do rozbitego klejnotu. Ostrożnie odsunęłam księgę. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że ta magia mnie nie zabije. Zdałam sobie sprawę, że nawet ma to sens, patrząc na to, że jestem odporna na ten czar. Zebrałam wiec odwagę i dotknęłam kamienia. Odpowiedział mi atakiem bólu. Nie poddawałam się jednak. Musiałam go zniszczyć, aby ochronić królestwo. Był to mój obowiązek, jeśli chciałam być Wielkim Magiem. Uwolniłam więc moją moc czasu i cofnęłam kamień w czasie. Najpierw części zaczęły się sklejać, a burza ustępować. Czarna magia ze mną walczyła, lecz ona też ostatecznie cofnęła się. Kamień został przywrócony do momentu sprzed ingerencji. Wilki przestały tańczyć i zdezorientowane rozglądały się wokół. Wiedziałam jednak, że od tej pory będę musiała zatrzymywać w tym momencie kamień i szukać sposobu na zniszczenie go. To mój nowy obowiązek. Moja czerwień zniknie, zastąpiona wiecznym błękitem zebranym podczas Zimowego Balu. Mozaika rozpłynęła się, a kamień został w mojej łapie. Przeszłam do królowej między wilkami. Minęłam Askalio i spojrzałam na niego kątem oka. Ukłoniłam się jej i z ciężarem nowego obowiązku opowiedziałam co się stało. Byłam wykończona i w pełni pojmowałam wagę ciężaru, który na mnie spłynął. Zniszczę kamień, albo nad nim zapanuję innej opcji nikt mi nie zostawił.
Słowa: 2174
Treść questu:
Bal Zimowy rozpoczął się jak zawsze. Kracja i mieszkańcy przybyli do zamku na zaproszenie Królowej. Pani wychodzi i wygłasza przemówienie, wspominając nadejście pierwszej zimy. Gdy kończy wilki znów wracają do rozmów. Zaczyna grać muzyka. Wszyscy przystępują do tańca oprócz ciebie. Obserwujesz to z boku. Przypadkiem wpadasz na tańczoną parę, ale oni nie zwracają na ciebie uwagi, nawet nie odpowiadają. Zauważasz, że tylko ty nie dałeś się ponieść muzyce. Pozostali zachowują się jakby byli w transie, nie jesteś w stanie ich obudzić. Co sprawiło, że tak się zachowują? Czy uda ci się coś zaradzić? A może już po kres czasów Królestwo będzie tańczyć? Jak potoczy się ta historia?
Minimum 2000 słów
Nagroda: 200 łusek + 5pkt do dowolnego zagospodarowania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz