niedziela, 12 maja 2019

Od Ingrid - Bal Zimowy - Quest I

Gdy zbliżał się wieczór, wskoczyłam do jednego z pobliskich zbiorników wodnych, chcąc w ten sposób się odświeżyć. Wiadomo, Bal Zimowy to niecodzienna i wyjątkowa okazja. Mojej kąpieli towarzyszył zachód słońca, który tego dnia przybierał nietypowe barwy. Podczas gdy zazwyczaj dominowały barwy ciepłe, takie jak pomarańcz, czerwień czy żółć, tak teraz wmieszało się wiele fioletu, niebieskiego, a nawet i nieco zieleni. Nie zaniepokoiło mnie to, ponieważ jak wiadomo, podczas balu występuje wiele atrakcji, a to mogła być właśnie jedna z nich. 
~~
Królewski Zamek niemal mienił się wśród wszystkich lodowych gór. Wyraźnie czuć było od niego bijącą magię, która była zaszczepiona we wszystkim, znajdującym się w promieniu paru kilometrów. Śnieg w tej części królestwa wydawał się o wiele bardziej biały, czasem miałam wrażenie że staje się niemal przezroczysty. Sama droga nie była może jakaś zachwycająca, między innymi ze względu na to, że w tych okolicach trudno było o jakiekolwiek rośliny. Dlatego szłam w towarzystwie paru innych wilków, po porządnie ubitej ścieżce. Gdy tylko wielka budowla ukazała mi się w pełnej jej krasie, zaparło mi dech w piersi. Szczerze mówiąc, to jest mój pierwszy raz, jak wezmę udział w Zimowym Balu. Wcześniej po prostu mi tego zabraniano. Byłam bardzo podekscytowana i naprawdę nie mogłam się doczekać wszystkiego co czeka mnie w środku, jednak musiałam stłumić mój popęd. Jak to mówią - wszystko w swoim czasie. Pierwsze co uderzyło we mnie najbardziej, po przejściu przez ogromne bramy zamku, to zdecydowanie frekwencja. Nie bez powodu mówi się, że to uroczystość skupiająca wilki z całego królestwa. Sala główna była tak ogromna, że mogłaby spokojnie pomieścić jeszcze dwa razy więcej obecnie zgromadzonych. Dodatkowo była tak pięknie ozdobiona, że nawet w najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie takich widoków. Staranne zdobienia dumnie ornamentowały potężne posągi, które przedstawiały bóstwa. Warto wspomnieć również o podłodze. Ah.. ta wspaniała podłoga. Wyglądała, jakby wykuta była z czystego lodu. Dookoła sali poustawiane były stoły, na których znajdowały się talerze, puchary i półmiski, które tylko czekały na to, żeby je napełnić. Wszystko było godne oczywiście wydarzenia o tak podniosłym znaczeniu. Z mojego stanu ogólnego zachwytu wyrwała mnie sama Królowa Naira. Wstępnie podziękowała wszystkim za przybycie. Powiedziała, że gdyby nie my - królestwo, a co za tym idzie - święto - by nie istniało. W ten sposób przeszła do wspominania minionych wydarzeń, które ukształtowały nasze obecne życie. O tych zawziętych smokach, które usiłowały zapanować nad naszą krainą. Wszyscy słuchali jak zahipnotyzowani. Po wypowiedzeniu ostatnich słów, z sufitu zaczął padać wspaniały, niemal błyszczący śnieg, który okazał się być bardzo realistyczną iluzją. Wpatrywałam się mieniącymi się oczami we wszystkie dobrze bawiące się wilki. Wypełniała mnie radość, którą trudno określić. I nagle wszystko się skończyło. Cały ten efekt upadł. Zorientowałam się, że światła zdecydowanie pociemniały i teraz w sali panowały takie same kolory, jak te, towarzyszące zachodowi słońca. Stoły nagle stały przepełnione po brzegi, a orkiestra grała muzykę, do której wszyscy nadal tańczyli. Teraz ostatnim co można było o mnie powiedzieć, to że jestem szczęśliwa. Nikt jednak nie wydawał się niezadowolony z obecnej sytuacji. Zaczęłam biegać po sali nerwowo, wpadając przy tym na jedną z par. Jednak mimo to, nie zdawała się być tym szczególnie przejęta. Nawet sama królowa tańczyła, nie zwracając uwagi na otoczenie. Nagle coś złapało mnie za łapę. Moim oczom ukazało się sporo mniejsze ode mnie stworzenie. Wyglądało jak kot, jednak miało małe rogi, kozi ogon i skrzydła. Futro do tego przybierało kolory gwieździstego nieba. Na początku miałam ochotę się bronić i już zaczęłam przygotowywać się do ataku, jednak stworzenie szybko mnie uspokoiło.
- Spokojnie, nie musisz się mnie obawiać. Na imię mi Ui. Pochodzę z zupełnie innego wymiaru. - Nieznajomy przedstawił mi się i już po pierwszych słowach udało mu się wprowadzić mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
- Co się tutaj dzieje? Co masz na myśli, mówiąc "z innego wymiaru"? - Spytałam więc przybysza. Chwilę później nie miałam już wątpliwości, że sprawa jest poważna.
~~
W krainie Nzardah, nie było mowy o czymś takim jak dzień i noc. Niebo zawsze miało taki sam kolor - czerwień i żółć, zmieszana z dominującym fioletem, oraz niebieskim. Z powierzchni planety wyraźnie było widać wysepki i przeróżne skały, dryfujące w powietrzu. Tego dnia Ui miał dokonać ze swoim mistrzem przełomowego odkrycia. Jako iż był jego niezastąpionym uczniem, ale i wspólnikiem, to diargon - bo tak zwali tę rasę - miał dostęp do wszystkich tajemnic i zbiorów mistrza Xe. W tym miejscu pragnę zaznaczyć parę szczegółów różniących tych dwóch osobników od siebie. Oboje byli diargonami, co już wiadomo. Jednak mistrz posiadał duże, rozbudowane poroże i w porównaniu do Ui'a, jego uszy były małe. Jego ogon wyglądał jak gadzi, przypominający wyglądem smoczy - podobnie jak skrzydła. Tylne łapy zakończone miał kopytami. Do tego wyglądem przypominał bardziej wilka, aniżeli kota, jakiego natomiast przypominał jego uczeń. Od paru lat hodowali roślinę niezbędną do wykonania pewnego ważnego zabiegu, jaką było zagięcie czasoprzestrzeni. Mistrz był w stanie podać dokładną datę, w jakiej powinni spodziewać się owoców kwiatu, jednak coś poszło nie tak. Od paru dni roślina jakby obumarła. Zaniepokojony Ui pobrał wiele próbek, próbując dociec w czym problem, jednak na próżno. Jednak ten dzień, miał być tym przełomowym. Mianowicie właśnie dzisiaj mistrz Xe, postanowił nie zwlekać już dłużej, ponieważ roślina zaczęła poważnie umierać. Ui jako iż był doświadczony, bardzo intensywnie odradzał tę opcję i proponował ponowne podjęcie się eksperymentu, jednak staruszek nie mógł znieść myśli o straceniu tylu lat, przez małe niedopatrzenie. Odciął on łodygę, dokładnie przypalając końcówki rośliny, żeby nie stracić soków, jakie zawierała ona w sobie. Ich ośrodek badawczy, do tego jeden z większych w krainie, znajdował się na jednej z latających wysp, przez co niezbędne było specjalne połączenie magiczne, które otrzymywałoby wyspę w jednym miejscu. Gromadząc wszystkie niezbędne rzezy, obaj udali się w podróż do ośrodka. Od paru dni wszystkie sprzęty czekały cierpliwie na to, żeby wziąć udział w tym - jak pierwotnie zakładali twórcy - wspaniałym wydarzeniu. Ui w przeciwieństwie do jego mistrza, który cały w skowronkach niemal leciał nad schodami, był pełen pesymistycznych myśli. Oczywiście nie przeszło to niezauważone - ktokolwiek ich widział, od razu rzucał tekstem w stylu "rozchmurz się, to wielki dzień!". Przy okazji - tak, na wyspie każdy wie kto co robi. Wszelkie badania i eksperymenty mają charakter publiczny. Gdy weszli do głównej sali, ich oczom ukazała się ogromna maszyna, z dość masywnym lejem, który znajdował się po prawej stronie. Ten właśnie lej miał być elementem, przez który stworzenia miały się przemieszczać między wymiarami. Maszyna posiadała osiem elementów, w których trzeba było umieścić poszczególne składniki. Podczas gdy mistrz zajął się uzupełnianiem ich, zadaniem Ui'a było odseparowanie niezbędnego płynu z zebranej łodygi. Nie było to trudne, ponieważ wystarczyło trochę prostej magii i już fiolka była napełniona białym płynem. To był już tej ostatni moment. Ostatnia prosta. Dlatego więc Ui podał mistrzowi fiolkę, który powoli wlał płyn do maszyny, włączył ją i.. nic. Naprawdę. Nic się nie stało. Nagle cała ta energia wyparowała z pomieszczenia. Na jej miejsce weszło niemałe rozczarowanie. Wtedy też się stało. Ui podszedł do maszyny, próbując sprawdzić w czym tkwi problem. Machnął ogonem, zrzucając tym fiolkę, która wywołała pewnego rodzaju zwarcie. Właśnie to zwarcie przyczyniło się do otworzenia portalu, którego siła była tak niespodziewanie silna, że Ui został tam niemal wessany i zniknął.
~~
- Czyli wszystko co się dzieje z moją krainą, dzieje się z Twojej winy? - Rzuciłam Ui'emu wymowny wzrok. 
- Ale patrz jakie są tego plusy! Dzięki mojej niezdarności, odkryłem składnik, niezbędny do otwierania portali czasoprzestrzennych. Co prawda, magia trochę zmutowała, przez nagłą i niespodziewaną reakcję, ale istnieje wiele plusów tego zajścia. - Mówiąc to, szczerzył się jak głupi. Nie wiem czy obracanie obecnej sytuacji w żart jest dobrym rozwiązaniem, ale jeżeli to pozwala mu nie zwariować po zaistniałych wydarzeniach, to już wolę nic nie mówić. Tym bardziej, że istnieje sposób na odkręcenie całej tej sytuacji. Sam przybysz nie zdradził mi całego swojego plany, natomiast póki co wiem, że z momentem otworzenia portalu, na wilki zaczęła działać silna magia, która z czasem całkowicie przejęła nad nimi kontrolę. Dlaczego nie działa ona również i na mnie? Ui powiedział mi, że musiałam jako jedyna dostać cząstką magiczną, którą oni nazywają szklakiem. Jest to coś na wzór drobnego kawałka szkła, który jest złożony z samej magii. Nie widać go ani nie czuć, dlatego mogłam nawet nie zorientować się, że coś jest nie tak. 
- Ui, opowiesz mi coś o swojej planecie? - Stworzenie wydawało się być zaskoczone moim pytaniem. Jednak wolę zabić tę niezręczną ciszę. Przy okazji - to przecież jakby nie patrzeć kosmita, nie?
- Z wielką przyjemnością. Moja kraina zwie się Nzardah. Żyją na niej przeróżne gatunki, jednak moja rasa, jaką jest diargon, jest zdecydowanie dominująca. Wyróżnia nas to, że imię każdego z nas składa się tylko z dwóch liter. Jak wiadomo, takich kombinacji nie istnieje tak wiele jak w imionach złożonych z większej ilości liter, dlatego często same imiona się powtarzają. Nasz wygląd również jest bardzo ciekawy. Możemy urodzić się z cechami, których nasi rodzice nie mają. na przykład najwięcej diargonów to coś na wzór kojota z rogami, oraz gadzim ogonem. Można powiedzieć, że to taki wyjściowy wygląd każdego z nas. Na przykład mój mistrz różni się ode mnie bardzo. Jego ciało ma wygląd wilka. Nieco mniejszego niż ty, ale to zdecydowanie wilk. Do tego ma kopyta na tylnych łapach i ogromne poroże. Mówi się, że diargony im bardziej odstają wyglądem, tym są inteligentniejsze. - Gdy Ui skończył mówić, doszliśmy do lodowej jaskini, z której buchało delikatne światło. Wchodząc do środka, mój nowy znajomy zaczął wprowadzać mnie bardziej w jego plan.
- Żeby dojść do portalu, musimy przejść jeszcze przez trzy inne jaskinie. W niektórych są urwiska i ubytki skalne, z którymi sam nie dałbym sobie rady, jednak z Twoją pomocą, myślę że nie będzie stanowiło to większego problemu. - W tym momencie spojrzałam wymownie na jego skrzydła. - Ah, tak. Nie wiem dlaczego, ale moje skrzydła w Twoim świecie są totalnie bezużyteczne. Wydaje mi się jednak, że to wina nieostrożnej podróży przez portal. Wracając do mojego planu. Gdy już dotrzemy do portalu, będę musiał wejść do niego z powrotem. W najlepszym wypadku zamknie się i wtedy wszystko wróci do normy. W najgorszym, będę musiał wrócić do Twojego wymiaru i dać Ci odpowiednią fiolkę, którą będziesz musiała rozbić w miejscu największego ugrupowania wilków. Zdejmie to z nich działanie magii przez pewien czas. Gdy większość uwolni się spod jej wpływu - siła magii osłabnie, dzięki czemu portal powinien zamknąć się sam. Będziesz musiała zrobić wszystko sama, ponieważ w przeciwnym wypadku zostanę tu na zawsze. - Czy podobał mi się ten plan? Niezbyt. Czy miałam inne wyjście? Nie za bardzo. Szczerze mówiąc, podróż przez jaskinie nie była jakaś szczególna. Dlatego pozwolę sobie ominąć ten fragment i przejść do tego, co zwróciło moją uwagę najbardziej. Była to oczywiście moja konfrontacja z portalem. Zobaczenie czegoś takiego, jest czymś, czego nie da się opisać słowami. Niech mi bogowie wybaczą, ale zamkowe sale w porównaniu do tego, były jak drewno przy diamentach. Nigdy nie widziałam tak ogromnego skupiska energii, które do tego mieniło się wszystkimi występującymi na świecie kolorami. Przy okazji buchało od niego przyjemnie ciepłe powietrze. Chciałam zbliżyć się troszkę bliżej, ale Ui zdecydowanie mi tego odradził. Powiedział, że mogłoby wciągnąć mnie do jeszcze zupełnie innego świata, co wiadomo - nie skończyłoby się dobrze. Dlatego usiadłam w bezpiecznej odległości, czekając na to, co diargon zrobi. Gdy znajdował się już bardzo blisko portalu, oboje zorientowaliśmy się, że tak naprawdę, to może być ostatni raz jak go widzę. Nie pożegnaliśmy się i Ui zdecydowanie chciał to zmienić, ale siła była zbyt duża i po prostu zniknął. Cisza. Portal pozostawał otwarty. Czyli nie zadziałało. Wypuściłam nerwowo powietrze. Co jeśli nie znajdzie fiolki? Albo jeśli ta fiolka nie zadziała? Czekać długo nie musiałam. Jednak z portalu zamiast postaci, wyleciała sama fiolka, z przyczepioną do niej kartką. Fiolka leciała w zupełnie przeciwnym kierunku, dlatego poderwałam się szybko, próbując ją złapać. Oczywiście chybiłam. Przerażonym wzrokiem patrzyłam jak naczynko odbija się od wszystkich lodowych ścian.. właśnie. Odbija się - i nic. Końcowo przyturlała się prosto pod moje łapy. Rozwinęłam liścik, w którym sam Ui napisał do mnie:

"Droga Ingrid. Szczerze ufam Ci, że nie złapałaś tego flakonika zębami, ponieważ skutkowałoby to rozbiciem go. Specjalne szkło jest odporne na uderzania o przeróżne powierzchnie. Jeśli jednak rozbił się to cóż.. Musisz poczekać aż sami zamkniemy portal, jednak nie obiecuję, że Twoi przyjaciele wciąż będą żyć. Jeśli jednak udało Ci się utrzymać go przy życiu, to jak najprędzej udaj się do pałacu i rozbij tam flakonik, najlepiej rozgryzając go. Ciecz może być lekko gorzka, ale nic Ci nie zrobi. Jej obecność na takiej powierzchni, powinno spowodować przebudzenie wszystkich wilków. Z góry przepraszam, że nie pojawiłem się osobiście, ale ponowna podróż, mogłaby spowodować poważny uszczerbek na moim zdrowiu. Cieszę się, że miałem okazję Cię poznać i bardzo Cię przepraszam za to zamieszanie."

Pierwsze co przyszło mi do głowy - skąd on w ogóle zna moje imię? Mimo wszystko nie przedstawiłam mu się, co było raczej niezbyt przyzwoitym zagraniem z mojej strony. Mniejsza z tym, teraz najważniejsze są losy królestwa. Złapałam buteleczkę delikatnie w zęby, patrząc ostatni raz w stronę portalu. Poczułam dziwne ukłucie w sercu, jakbym nie chciała opuszczać tego miejsca już nigdy. Musiałam jednak wziąć się w garść. Dlatego bez zbędnego przedłużania czasu - wróciłam w drogę powrotną.
~~
Wrota stały przede mną otworem. Już tak niewiele dzieliło mnie od tego, by wyzwolić moich pobratymców. Wciąż jednak pewna siła próbowała mnie powstrzymać. Ruszyłam powoli, kierując się w stronę głównej sali. Znowu poczułam ogromny niepokój, pomieszany ze strachem. Ujrzenie wilków, które wykonują tę samą czynność już którąś godzinę, może okazać się dużym ciosem. Gdzieś z tyłu głowy istnieje myśl, że jeśli płyn nie zadziała, będą uwięzieni w tym jeszcze dłużej, a istnieje możliwość że tego mogą już nie przeżyć. "Eruzanie, dopomóż mi" - pomyślałam błagalnie i po prostu rozgryzłam fiolkę. Gorzki smak rzeczywiście wystąpił, ale oprócz tego poczułam bardzo duże dreszcze w całym ciele. Momentalnie również barwa panująca w sali zaczęła się zmieniać na pierwotną. Wilki powoli przestawały tańczyć. Wybiegłam z zamku, byleby nie zostać zauważoną. Zdecydowanie nie chciałam być powiązana z tą sprawą. Zdecydowanie ulżyło mi, widząc że wszystko zaczyna wracać do normalności. Nie uczestniczyłam już więcej w wydarzeniach rozgrywających się w środku, ale wyglądało na to, że zmęczone wilki zaczęły się rozchodzić. Siedząc jeszcze chwilę z boku nasłuchiwałam, że mimo wszystko - dobrze wspominają ten wieczór. Tuż przed zaśnięciem, leżałam jeszcze przez chwilę, myśląc o minionych wydarzeniach. Czy dane mi będzie zobaczyć jeszcze kiedyś Ui'ego? Z tą myślą, zasnęłam z widniejącym na moim pysku lekkim uśmiechem.


Słowa: 2366

Treść questu:
Bal Zimowy rozpoczął się jak zawsze. Kracja i mieszkańcy przybyli do zamku na zaproszenie Królowej. Pani wychodzi i wygłasza przemówienie, wspominając nadejście pierwszej zimy. Gdy kończy wilki znów wracają do rozmów. Zaczyna grać muzyka. Wszyscy przystępują do tańca oprócz ciebie. Obserwujesz to z boku. Przypadkiem wpadasz na tańczoną parę, ale oni nie zwracają na ciebie uwagi, nawet nie odpowiadają. Zauważasz, że tylko ty nie dałeś się ponieść muzyce. Pozostali zachowują się jakby byli w transie, nie jesteś w stanie ich obudzić. Co sprawiło, że tak się zachowują? Czy uda ci się coś zaradzić? A może już po kres czasów Królestwo będzie tańczyć? Jak potoczy się ta historia?
Minimum 2000 słów
Nagroda: 200 łusek + 5pkt do dowolnego zagospodarowania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics