Widok wadery w tym stanie mną wstrząsnął. Nie bacząc na nic po prostu przygarnąłem ją do siebie, zamykając w uścisku. Łapała każdy łyk powietrza, wtulając się w moją szyję. Całe jej ciało wydawało mi się drżeć. Jej płacz łamał coś we mnie, nawet nie potrafiłem powiedzieć co.
- Możemy tak chwilę zostać? - wychlipała po chwili cichym głosem.
- Zostaniemy tak ile chcesz - szepnąłem w jej stronę, okalając jej sylwetkę skrzydłem. Łapą delikatnie głaskałem ją po plecach, starając się być jak najlepszym wsparciem. Wiem, że nie byłem w tym dobry, powiedziałbym, że raczej dobiłbym kogoś niż ulżył mu słowami. Nigdy dlatego też nie skupiałem się ta takich gadkach. Jedyne co mogłem wygłaszać to mowy motywacyjne dla wojska. Oczywiście tutaj nie czułem potrzeby używania jakichkolwiek słów, chciałem tutaj po prostu być - dla Spero.
Siedzieliśmy tak już jakiś czas. Położyłem brodę na jej głowie, chcąc by odetchnęła. Zwierzyła mi się z takiego sekretu. Jak długo dusiła to w sobie? Musiała wycierpieć wewnętrzne katusze skrywając coś takiego. Każdy musi się przecież w końcu komuś wyżalić. Westchnąłem cicho, przybliżając waderę jeszcze bardziej. Chciałbym być najbliżej jak się da. Czy to głupie? Być tak blisko kogoś, żeby najlepiej stać się jednością? Czcze gadanie legend, przekleństwo! Uniosłem łeb, gdy zaczął wiać wiatr. Ujrzałem drobinki śniegu, małe śnieżynki niesione przez delikatny powiew.
Siedzieliśmy tak już jakiś czas. Położyłem brodę na jej głowie, chcąc by odetchnęła. Zwierzyła mi się z takiego sekretu. Jak długo dusiła to w sobie? Musiała wycierpieć wewnętrzne katusze skrywając coś takiego. Każdy musi się przecież w końcu komuś wyżalić. Westchnąłem cicho, przybliżając waderę jeszcze bardziej. Chciałbym być najbliżej jak się da. Czy to głupie? Być tak blisko kogoś, żeby najlepiej stać się jednością? Czcze gadanie legend, przekleństwo! Uniosłem łeb, gdy zaczął wiać wiatr. Ujrzałem drobinki śniegu, małe śnieżynki niesione przez delikatny powiew.
- Mogę ci coś pokazać? - spytałem, a wilczyca pokiwała głową, ocierając policzki, gdy z powrotem przyciągnąłem do siebie skrzydło. Uśmiechnąłem się. Przez moment nawet korciło mnie, by pocałować ją w czubek głowy, różnica wzrostu była w końcu idealna. Powstrzymałem się jednak. Na ułamek sekundy w mojej głowie pojawiło się wspomnienie, w którym Spero złożyła pocałunek na moim policzku. Dlaczego właściwie to zrobiła? Myśli potrafiły wykreować w tej chwili tysiące scenariuszy, ale żaden z nich nie wydawał mi się zbyt realny.
W końcu podnieśliśmy się, odrywając się od barierki. Spojrzałem na schody prowadzące z balkonu do ogrodu. Spero, choć cicha ruszyła za mną, by momentalnie znaleźć się ze mną ramię w ramię. Przechadzaliśmy się po ogrodzie. Nazwałbym go kryształowym, ze względu na piękne kwiaty rosnące na dokładnie przystrzyżonych krzewach.
- Pięknie tu, nieprawdaż? - spojrzałem na milczącą przyjaciółkę... Czy po tak krótkiej znajomości mogę nazwać kogoś przyjacielem? Co ja plotę. Ledwo ją znam, a czuję jakbyśmy znali się całe życie.
- Tak - powiedziała, a z jej pyska uniósł się biały obłok powietrza. Zaczynała się uspokajać. Jeśli jednak by tego potrzebowała zawsze mogłem znów ją przytulić. - To to mi chciałeś pokazać.
- Niekoniecznie. Miałem w planach co innego, mademoiselle. - Zabrałem ją i poderwałem do góry.
- Co robisz? - spytała zaskoczona.
- Odwracam twoją uwagę - zaśmiałem się. Jej humor delikatnie się chyba poprawił, bo kąciki ust nieznacznie się uniosły. Nie chciałem aby zadręczała się myślami.
Przelecieliśmy nad labiryntem i wylądowaliśmy w jego centrum, przy kryształowej fontannie.
- Nigdy tu nie byłam.
- Nie dziwię ci się. - spojrzałem w moje odbicie malujące się na cieczy. Obok mnie na obrazie pojawiła się również Spero. - Twoja historia mną wstrząsnęła - zacząłem powoli - Nie wyobrażam sobie przeżywać tego co ty, chciałbym część twoich trosk przejąć na siebie, choć to niemożliwe. Choć wiem, że się boisz, chcę cię zapewnić, że już nic się nie stanie. Tego wilka już nie ma, a jeśli coś jeszcze kiedyś ośmieli ci się zagrozić najpierw będzie musiało pokonać mnie - chwyciłem ją za policzek - I nie ważne czy będzie to inny wilk, potężna magia czy chociażby cholerny smok, który nie miałby prawa bytu! Nie wiem czemu, ale chcę uchylić ci nawet gwiazd - spojrzałem jej głęboko w oczy, opuszczając łapę, by nabrać do niej wody. Podrzuciłem ją do góry. Władałem naprawdę ograniczoną magią, ale pozwoliła mi ona na zatrzymanie nad nami kropel. Następnie skupiając blask księżyca, rozszczepiłem światło w wodzie, przez co drobne kuleczki wyglądały jak gwiazdy - I jak się podoba? - spojrzałem na nią, mając nadzieję, że czuje się lepiej.
Słowa: 617
W końcu podnieśliśmy się, odrywając się od barierki. Spojrzałem na schody prowadzące z balkonu do ogrodu. Spero, choć cicha ruszyła za mną, by momentalnie znaleźć się ze mną ramię w ramię. Przechadzaliśmy się po ogrodzie. Nazwałbym go kryształowym, ze względu na piękne kwiaty rosnące na dokładnie przystrzyżonych krzewach.
- Pięknie tu, nieprawdaż? - spojrzałem na milczącą przyjaciółkę... Czy po tak krótkiej znajomości mogę nazwać kogoś przyjacielem? Co ja plotę. Ledwo ją znam, a czuję jakbyśmy znali się całe życie.
- Tak - powiedziała, a z jej pyska uniósł się biały obłok powietrza. Zaczynała się uspokajać. Jeśli jednak by tego potrzebowała zawsze mogłem znów ją przytulić. - To to mi chciałeś pokazać.
- Niekoniecznie. Miałem w planach co innego, mademoiselle. - Zabrałem ją i poderwałem do góry.
- Co robisz? - spytała zaskoczona.
- Odwracam twoją uwagę - zaśmiałem się. Jej humor delikatnie się chyba poprawił, bo kąciki ust nieznacznie się uniosły. Nie chciałem aby zadręczała się myślami.
Przelecieliśmy nad labiryntem i wylądowaliśmy w jego centrum, przy kryształowej fontannie.
- Nigdy tu nie byłam.
- Nie dziwię ci się. - spojrzałem w moje odbicie malujące się na cieczy. Obok mnie na obrazie pojawiła się również Spero. - Twoja historia mną wstrząsnęła - zacząłem powoli - Nie wyobrażam sobie przeżywać tego co ty, chciałbym część twoich trosk przejąć na siebie, choć to niemożliwe. Choć wiem, że się boisz, chcę cię zapewnić, że już nic się nie stanie. Tego wilka już nie ma, a jeśli coś jeszcze kiedyś ośmieli ci się zagrozić najpierw będzie musiało pokonać mnie - chwyciłem ją za policzek - I nie ważne czy będzie to inny wilk, potężna magia czy chociażby cholerny smok, który nie miałby prawa bytu! Nie wiem czemu, ale chcę uchylić ci nawet gwiazd - spojrzałem jej głęboko w oczy, opuszczając łapę, by nabrać do niej wody. Podrzuciłem ją do góry. Władałem naprawdę ograniczoną magią, ale pozwoliła mi ona na zatrzymanie nad nami kropel. Następnie skupiając blask księżyca, rozszczepiłem światło w wodzie, przez co drobne kuleczki wyglądały jak gwiazdy - I jak się podoba? - spojrzałem na nią, mając nadzieję, że czuje się lepiej.
<Spero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz