piątek, 3 maja 2019

Od Arveny CD. Ariana

Spokojnie spoglądałam na odchodzących od nas wspólnie Ariana i Nairę, uczucie ulgi i zadziwiające ciepło rozchodziło się po moim wcześniej przemarźniętym ciele. Cieszyłam się, że w końcu dotarliśmy na miejsce. Zamek udekorowany był niesamowitymi zdobieniami od których nie łatwo było odwrócić wzroku. Słychać było trzaśnięcie drzwi sali w której przebywaliśmy - a więc, wyszli. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że otaczają mnie całkowicie obce mi osoby. Mimo tego, pokierowałam się myślą, że jego przyjaciele są również moimi przyjaciółmi. Rozejrzałam się pogodnie, delikatnie oplatając moje ogony wokół mego ciała i z powrotem je rozprostowując. Zanurzyłam się w myślach, a konkretnie o tym, co usłyszałam poprzednio z ust tak dobrze znanego mi basiora. Może jednak było to mylne stwierdzenie.. ''Arian Andor Veliciusz z łona Silvarii, dziecię Eleonory, pierworodny Andora Astora Veliciusza oraz Wielka Wyrocznia Królestwa Północy'' odbijało mi się echem w głowie. Otrząsnęłam się, zdając sobie sprawę z tego, że nie czas i miejsce na takie rozmyślania, na pewno zdążę go o to jeszcze zapytać. Czarny basior przedstawiony mi jako Tergis obrócił się i prychnął pogardliwie, kierując się w stronę drugiego wyjścia. Szerokim łukiem ominął drzwi którymi wyszła dwójka. Moment później przed moimi oczami ukazała się karmelowa wadera, znana mi jako Elrisa - matka Ariana.
- Jak wam minęła podróż? - zapytała dość opiekuńczym głosem
- W porządku, chociaż szliśmy dosyć długo oraz średnio znosiłam temperaturę. Muszę jednak przyznać, iż tutejsze krajobrazy zapierały mi dech w piersi - odpowiedziałam z pewną nostalgią
Dostrzegłam na jej pysku lekki uśmiech, który nieznacznie odwzajemniłam.
Kątem oka zauważyłam nieopodal grupę przyjaciół Ariana, którzy dyskretnie rzucali nam zaciekawione spojrzenia.
- Zatem musicie być dosyć zmęczeni po tak długiej podróży, niedawno rozporządziłam przygotowanie dla was pokoi - niebawem powinny być gotowe. Czy masz ochotę tymczasem napić się naszego rozgrzewającego eliksiru? - przemówiła
 Temperatura panująca w zamku sprawiła, iż było mi już całkiem ciepło jednakże w takiej sytuacji z grzeczności nie należało odmówić - a zatem zgodziłam się.
- Dziękuję, chętnie również spróbuję eliksiru. - odpowiedziałam
Dała mi znak abym podążyła za nią, co też zrobiłam.

~*~

 Przeszłyśmy przez drzwi którymi podążył Tergis. Znajdował się za nimi ogromny korytarz, podejrzewam że jeden z wielu. Ściany jak i odległy od nas sufit malowane były ręcznie wzorami jakie nie sposób opisać. Kolumny były nieodłącznym elementem tego pomieszczenia, a wiele z nich rzeźbionych było na kształt wilczych pysków - niewykluczone, że wydarzeń historycznych bądź czyichkolwiek podobizn. Wpatrując się w te wszystkie rzeczy, nie zauważyłam kiedy znalazłyśmy się na środku przestrzennego salonu.
- Proszę, rozgość się - rzuciła uprzejmie po czym zniknęła na moment za stojącymi nieopodal szafkami aby wyciągnąć niedużą fiolkę złocistego płynu.
Usiadłam wygodnie na jednej z kanap, spoglądając na zewnątrz przez ogromne witrażowe okno. Niebo było dość pochmurne, ale gdzieniegdzie słońce przedzierało się pomiędzy chmurami.. Rozległe tereny przykrywał biały puch, co na północnych terenach było dość pospolitym zjawiskiem. Zadziwiały mnie jednak jego ilości, niektóre zaspy które można było mylić z pagórkami przewyższały nawet najdorodniejsze świerki. W oddali widać było pasmo równie ośnieżonych gór, za którymi zachodziło słońce. Wpatrywałam się w ten piękny widok przez solidną chwilę. Moje uszy drgnęły na dźwięk stuknięcia szklanki którą właśnie wyciągnęła Elrisa.
- Od jak dawna znacie się z Arianem? - zapytała z nutą zaciekawienia w głosie, zajmując się wlewaniem eliksiru do szklanego naczynia.
Pytanie to spowodowało u mnie swego rodzaju powrót do wszystkich wspomnień wspólnie przeżytych z owym basiorem. Zatonęłam we własnych myślach na dobrą minutę, po czym otrząsnęłam się pośpiesznie. Wadera skierowała się w moją stronę, kładąc szklankę na stojącym przede mną niewielkim stoliku, spokojnie czekając na moją odpowiedź. Chciałam spróbować napoju, ale postanowiłam najpierw odpowiedzieć.
- Znamy się już niemal ro-... - zaczęłam odpowiedź, gdy nagle otworzyły się drzwi do salonu.
Do pomieszczenia weszły trzy osoby, wcześniej przyglądające się nam z ubocza.
- Witaj ponownie, Elriso - przyszliśmy się przywitać. - powiedział środkowy basior podczas gdy pozostała dwójka usiadła w naszym towarzystwie wyprzedzając swojego kolegę.
- Na imię mi Lysander de Luynes - popielaty basior przedstawił mi się mówiąc lekko francuskim akcentem, z szacunkiem kłaniając się, co uważałam za niepotrzebne względem mojej osoby. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć gdyż drugi z basiorów nagle pojawił się przede mną, spychając przed sekundą poznanego mi Lysandra z drogi.
- Nazywam się James z  Rodu Lancasterów, droga pani - przemówił z uśmiechem. Był on dość niski, o rudawej sierści. Jego występ nie trwał zbyt długo ponieważ chwilę później Lysander postanowił odegrać się na James'ie powalając go na ziemię. Elrisa przyglądała się wszystkiemu z rozbawieniem. Zwróciłam uwagę na ostatniego, trzeciego basiora który przyglądał się nam z powagą.
- Hercules - oznajmił krótko zauważając mój wzrok oraz delikatnie skłaniając głowę.
- M-miło mi was poznać - wydusiłam z siebie wreszcie z subtelnym uśmiechem na pysku. Drzwi ponownie otworzyły się, tym razem stanął w znajomo smukły wilk o śnieżnobiałej sierści -

<Arian?>

Słowa: 761

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics