- Tego się nie robi. To się czuje - spojrzałem na nią. - W każdym sercu drzemie coś innego. Od ciebie bije magia, a ode mnie? Poezja. Ważne jest żeby odnaleźć to coś w życiu.
- Racja - skupiła wzrok na pejzażu malującym się przed nami.
- No i spokojnie. Jak już będę sławny postaram się wpadać. To znaczy będę zajęty występami i rozmową z fanami, ale zawsze znajdę dla ciebie czas - roześmiałem się, a ta znowu mnie szturchnęła. - Przypomniało mi się coś. Skoro to już oficjalne, że nie jestem bibliotekarzem i przenoszę się do Dystryktu I to będę musiał znaleźć sobie jakieś miłe miejsce do pobytu.
- Ach, wciąż nie potrafię się przyzwyczaić, że nie będziesz tam pracował.
- Ale będę przychodził co jakiś czas. Pewnie będziesz tak zaczytana, że nawet nie zauważysz - zaśmiałem się.
- Wcale nie - zaśmiała się. - Czyli twoje plany zostania znanym stają się coraz bardziej realne.
- Na początek znajdę miejsce do spania, potem napiszę wiersze, później spróbuję je przedstawić ludziom. A z wydaniem tomiku to jeszcze hoho! Może tego dożyję. Choć większość autorów znana jest dopiero po śmierci... - zamyśliłem się. - Stanę kiedyś przed nimi i rzeknę do tłumu: Biedne syny ziemi pokalanej, dziś mej bajki początek rozbrzmiewa, Siądźcie więc i posłuchajcie, jak wybawienie mknie w wasze serca!
- To może ci pomogę z tym nowym miejscem?
- Byłbym rad! - uśmiechnąłem się szeroko.
- A nie będzie ci brakować życia w centrum? - zaczepiła na mnie wzrok.
- To nie wiesz, że artyści im bliżej natury, tym więcej tworzą? - rzuciłem.
Z waderą zawsze przyjemnie mi się rozmawiało. Po posiłku i podziwianiu krajobrazu wstaliśmy z białego puchu. Postanowiłem ruszyć przed siebie. Do zachodu słońca była jeszcze dłuższa chwila, więc o czas nie musieliśmy się martwić na obecną chwilę. W pierwszej chwili śnieżne pustkowia, na które wyszliśmy wydawały mi się wszędzie wyglądać tak samo. Tęskniłem za polami i roślinami, ale nie korciło mnie, by gdziekolwiek się stąd ruszać.
- Odkąd tu jestem dziwi mnie jedna rzecz.
- Jaka? - spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- No bo wiesz. Wokoło tylko perlista toń śniegu - kiwnęła głową, dając znak, że słucha - To gdzie jest żółty śnieg?
- Askalio! - ryknęła na mnie. Przez moment nawet się zaśmiała.
- No co? To bardzo poważne pytanie. Weź się nie śmiej! Prychasz jak rozradowany koń!
- Wcale nie! Ale przez ciebie nie mogę przestać o tym myśleć. Przecież.. Bogowie naprawdę nigdzie nie ma tego śniegu.
- Nie wiesz czasami od innych magów czy magicznie nie znika?
- Zapytam - zaśmiała się i szturchnęła mnie. Ja w tym czasie zacząłem oglądać lodowy łuk, przy którym się znaleźliśmy.
Słowa: 408
- Odkąd tu jestem dziwi mnie jedna rzecz.
- Jaka? - spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem.
- No bo wiesz. Wokoło tylko perlista toń śniegu - kiwnęła głową, dając znak, że słucha - To gdzie jest żółty śnieg?
- Askalio! - ryknęła na mnie. Przez moment nawet się zaśmiała.
- No co? To bardzo poważne pytanie. Weź się nie śmiej! Prychasz jak rozradowany koń!
- Wcale nie! Ale przez ciebie nie mogę przestać o tym myśleć. Przecież.. Bogowie naprawdę nigdzie nie ma tego śniegu.
- Nie wiesz czasami od innych magów czy magicznie nie znika?
- Zapytam - zaśmiała się i szturchnęła mnie. Ja w tym czasie zacząłem oglądać lodowy łuk, przy którym się znaleźliśmy.
<Nevt? To ja proponuję tu chwilę zostać, a następnie pozwiedzać resztę terenów, bo Ask będzie niezdecydowany>
Słowa: 408
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz