– Że też sam nie wpadłem na ten pomysł. Chyba będę korzystał z niego częściej, bo o normalną zwierzynę dosyć tu ciężko, nie to co na moich wcześniejszych terenach. – zacząłem, przyglądając się samicy swoimi szmaragdowymi ślepiami. Być może robiłem to zbyt intensywnie, jednak nie zwróciłem na to uwagi.
– Pochodzisz z daleka? – zapytała unosząc na mnie wzrok, a przynajmniej tak mi się zdawało, bo dostrzegłem błysk księżycowego światła w jej czarnych oczach.
– Z bardzo daleka. – „I dobrze“ dokończyłem sobie w myślach. Dobrze, bo nikt mnie tutaj nie zna, chociaż momentami zdawało mi się, że samica z którą właśnie przebywam kogoś mi przypomina. Nie znałem jednak nikogo o podobnym wyglądzie do niej, więc odgoniłem od siebie te myśli. Jej samej również nie znałem, jestem tego pewien. – Wyspa, na której wcześniej mieszkałem nie była tak mroźna jak to miejsce. Była raczej przyjazna dla wilków posiadających różne żywioły, nie za ciepła, nie za zimna. Nie jak to miejsce tutaj. – zadrżałem na samą myśl o chłodnym wietrze i śniegu na zewnątrz. – Nie wiem jak się do tego przyzwyczaję. – wysiliłem się na śmiech, spoglądając na wyjście z jaskini, za którym pomiędzy drzewami iskrzył się biały, zimny puch.
– Wiem co czujesz. – wilczyca uśmiechnęła się krzywo, ale zaraz na jej pysku pojawiła się ciekawość. – Czemu więc tutaj przybyłeś? – zapytała patrząc na mnie.
Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, po czym wstrząsnąłem ramionami.
– Długo by opowiadać. Póki co ty pierwsza miałaś mi o sobie opowiedzieć jak tylko się najesz. – uniosłem jeden kącik ust w delikatnym uśmiechu, czekając aż zacznie mówić.
<Renaya?>
Słowa: 383
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz