Wzruszyłam ramionami. Nie miałam nic przeciwko jedzeniu surowych ryb,
a skoro Askalio miał na taką ochotę to nie będę robić problemów.
- Więc pomóż mi je łapać. Niektóre z nich lubią się wyślizgiwać.
Askalio podszedł do mnie jakby rozluźniony i zaczął wpatrywać się w
taflę wyszukując ryb. Spojrzałam na niego chyłkiem, a w głowie tworzył mi się
pewien pomysł. Nikomu nie dam się tak bezczelnie łaskotać… bez odpowiedniej
zemsty. Weszliśmy trochę do wody, szukając w odrobinę głębszych miejscach
jeziora. Woda sięgała nam teraz trochę nad kostki, ale jeszcze chwila i
zaczęlibyśmy brodzić w niej po kolana. Uznałam to za dobry moment. Machnęłam
szybko ogonem, rozchlapując wodę nad Askalio. Widząc zdziwioną minę mojego
towarzysza zaczęłam się śmiać tak mocno, że zamknęłam oczy i nie mogłam się
opanować. Nagle poczułam na sobie nagłą falę zimnej wody.
- Ah, a więc tak chcesz się bawić? Dobra. – Powiedziałam zadziornie do
Askalio, który stał parę metrów ode mnie wpatrując się jakby nigdy nic w wodę i
próbował ukryć szeroki uśmiech. Szykowałam się do skoku, i gdy już zwolniłam
mięśnie Askalio nagle pochwycił w pysk jakąś całkiem sporą rybkę. Wynurzył
głowę z wody, a jego zdobycz szamotała mu się w zębach. Głowa ryby była bardziej
wysunięta, ponieważ Askalio najwyraźniej chwycił ją bardziej za część bliżej
ogona. Basior spojrzał na mnie w ostatnim momencie, zanim został przewrócony do
wody. Przekoziołkowaliśmy w wodzie dwa razy, ale ostatecznie roześmiana
wylądowałam na górze. Zbliżyłam pysk do ucha przyjaciela i wyszeptałam:
- Piękna zdobycz Askalio.
Odsunęłam się nieznacznie, żeby zobaczyć jego minę, a gdy zauważyłam,
że poluzował trochę uchwyt na rybie, aby ratować ją przed wyślizgnięciem mu się,
chwyciłam ja z drugiej strony i delikatnie mu zabrałam. Wstałam z przyjaciela i
podeszłam do wybrzeża. Odłożyłam rybę w bezpiecznym miejscu na brzegu uprzednio
dobijając ją, by nie uciekała i odwróciłam łeb do leżącego w wodzie na plecach
basiora.
- W ten sposób przepłoszymy wszystkie ryby w okolicy, a jedną raczej
nie najemy się oboje, więc dość zaczepek przynajmniej do momentu złowienia ryb,
dobrze? Później będziemy mogli szaleć ile chcemy, natomiast jestem już dość
głodna.
Zaśmiałam się pod nosem i otrzepałam futro. Wróciłam szybko do
Askalio, który w międzyczasie podniósł się i także otrzepał. Przeszukiwaliśmy
dalej wodę, co jakiś czas łapiąc ryby.
Gdy złowiliśmy już szóstą rybę zarządziłam koniec połowu i wybiegłam z
wody.
- Choć, bo zjem wszystko sama, ostrzegam!
- Choćbyś i chciała, pod wątpliwość muszę podać twe możliwości
dokonania tego.
- Co nie oznacz, że nie spróbuję. – Zaśmiałam się, lecz Askalio
uśmiechnął się tylko szerzej i dołączy do mnie.
Usiedliśmy blisko jeziora w miejscu, z którego mieliśmy piękny widok
na lodowe szczyty i iglice pnące się do nieba po drugiej stronie ogromnego
zbiornika. Przesunęłam nosem trzy z sześciu złapanych przez nas ryb w stronę
Askalio i uśmiechnęłam się delikatnie, gdy na mnie spojrzał. Zwróciłam
spojrzenie na pejzaż malujący się przed nami i z zachwytem przyglądałam się
skrzącemu się w słońcu śniegowi. Woda połyskiwała leciutko i chlupotała
delikatnie na brzegu. Iskierki słońca lizały powoli topniejącą pokrywę z puchu
i lodu. Askalio odezwał się powoli spoglądając w tą samą stronę co ja.
- Jakżem wzruszony i blady, jakże tchu w panice szukam. Śniegu toń
pochłania czas, zamknąwszy w szklanej kuli. Te wspomnienia i ten czar,
cudownych gór widoku.
Zwróciłam głowę w stronę basiora i przyjrzałam mu się uważnie.
- To było… piękne Askalio. Chciałabym jeszcze częściej słuchać twoich
wierszy. Nie mam pojęcia jak ty to robisz, że w tak piękny sposób potrafisz
zakląć duszę tego obrazu i przekazać ją w kilku słowach, ale to wspaniałe. Jak
już zostaniesz najlepszym poetą nie zapomnij mnie odwiedzać i recytować mi
swoje dzieła dobrze? I zawsze możesz do mnie przyjść jakbyś potrzebował weny,
coś wymyślimy. Choć pewnie nigdy ci jej nie zabraknie… - pokręciłam głową -
Naprawdę zachodzę w głowę jak ty to robisz.
<Askalio?>
Słowa: 628
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz