czwartek, 14 października 2021

Od Karwieli - Trening I

Karwiela tęsknym okiem odprowadzała mijaną po drodze Karczmę Starej Wiosny, z której nawet w oddaleniu w jakim się znajdowała dobiegały nęcące odgłosy energicznej muzyki, wprost zachęcającej do popisowych wygibasów na scenie. Nie dało się również nie słyszeć toczących się jak grzmoty pijackich śmiechów, słyszalnych długo po straceniu tawerny z oczu. Mało brakowało a wadera zboczyłaby z trasy i wstąpiłaby w gościnne progi oberży, lecz po stoczeniu intensywnej mentalnej bitwy porzuciła ten pomysł i postanowiła kontynuować wycieczkę do Wielkiej Biblioteki. To prawda, sporo czasu minęło odkąd ostatni raz zasiadła z jakimś nieznajomym przy piwie i rozweselona trunkiem opowiadała dziwne, śmieszne oraz przerażające sytuacje, którym musiała stawiać czoła w swoim życiu, będąc świadomym szczerego zainteresowania i naprawdę mocnego wczucia w te, czasem ubarwiane fantazją historie, jakie odczuwali jej słuchacze. Pragnęła spędzić z kimś trochę czasu na niezobowiązującej rozmowie czy tańcu. A niech to! Mogłaby nawet ciupać w karty czy kości, byle nieco się rozerwać i po prostu dobrze bawić. Na szczęście wypracowała w sobie na tyle silną wolę, by zadowolić się obietnicą rychłego odwiedzenia Karczmy w jakiś inny dzień, przy braku planów na wieczór. Z taką myślą ukontentowana wadera skręciła w boczną ulicę, zostawiając za sobą światła sklepów i odgłosy zabawy.
Królestwo okryła czarna płachta przedwczesnej o tej porze roku nocy, sprzyjająca czającym się w mroku przestępcom, którzy tylko czekali aż niespodziewająca się niczego ofiara wejdzie w ukrytą w ciemności, pustą uliczkę, czyli dokładnie taką, jaką właśnie szła Karwiela. Lerdis doskonale o tym wiedziała, jednak nie zamierzała zmieniać trasy tylko dlatego, że jakiś pożal się boże złodziej może zechciałby wycisnąć ją z kasy albo żałosny morderca  chciałby spróbować ukatrupić ją w jakimś śmierdzącym kącie. W końcu była łowcą, który na co dzień musi mierzyć się ze znacznie bardziej niebezpiecznymi stworzeniami w o wiele bardziej niebezpiecznych warunkach. Świetnie potrafiła o siebie zadbać i dobrze o tym wiedziała, zresztą kilku spotkanych wcześniej chuliganów również stanęło przed tym faktem, którego prawdziwość oczywiście musieli sprawdzić na własnych tyłkach. 
Tej nocy nikt jej jednak nie zaczepił, więc w dobrym humorze stanęła przed Wielką Biblioteką, parę chwil podziwiając piękno architektury zaprojektowanej niewątpliwie przez mistrza, zanim skierowała się do wejścia. Gdy potężne wrota się za nią zamknęły otoczyła ją niemal całkowita cisza, przerywana jedynie oddechami jej i bibliotekarza, który właśnie wyszedł z jednego z wielu regałów, by zobaczyć kto tym razem zakłóca spokój Biblioteki. Karwiela skinęła mu głową na powitanie, czując że nie śmie się odezwać w tak milczącym miejscu. Górujące nad nią piętra i setki zawierających pięć szóstych mądrości Królestwa regałów, w połączeniu z ogromnymi świecznikami przy wejściu, na których spokojnie kołysał się jakby uśpiony ogień sprawiało, że czuła się jak w jakimś sanktuarium. I słusznie, w końcu temu niesamowitemu zbiorowi z pewnością należał się tytuł Sanktuarium Wiedzy.
Bibliotekarz na powrót zniknął w labiryncie, którego pilnował, a Karwiela jakby wybudziła się z transu. Uświadomiła sobie, że zastygła w bezruchu na dłuższą chwilę, chłonąc tą niesamowitą atmosferę i tym samym zarabiając zdezorientowane spojrzenia od wilka, który nie doczekawszy się jakiejkolwiek innej reakcji z jej strony oprócz gestu powitania postanowił się oddalić. Lekko zrzedła jej mina, ponieważ nie zdążyła zapytać w którą stronę powinna się kierować, by odnaleźć woluminy zawierające wiedzę o niebezpiecznych istotach. Nie chciała podnosić głosu w takim miejscu, a szukanie bibliotekarza wydawało się w tym momencie grą niewartą świeczki stwierdziła, że sama da radę i nie zastanawiając się dłużej wkroczyła w wąską uliczkę, wypatrując oznaczeń zebranych na danych regałach ksiąg. Geografia Królestwa, Geografia świata, Historia, Historia współczesna, Legendy, Rasy i ich pochodzenie, Korytarz zdawał się nie mieć końca, a wadera szukała właściwie na ślepo, jednak nie traciła optymizmu i z podekscytowaniem sunęła wzrokiem po grubych tomiskach, ściskających między sobą chude jak patyki książki. Przynajmniej znajdowała się w odpowiedniej części biblioteki, skoro otaczała ją literatura naukowa, a nie na przykład bajki dla szczeniąt.
Pazury stukotały o wypolerowaną podłogę. Wadera zastanawiała się ile czasu musi zajmować sprzątanie tak ogromnego miejsca i z podziwem pokręciła głową. Nawet jeśli nie była to sprawa wilczych mięśni a magia, musiało to kosztować wiele energii. 
Stanęła na kolejnym wąskim skrzyżowaniu i stanęła na tylnych łapach, przednimi opierając się ostrożnie o najbliższy regał. Wyciągnęła szyję jak najdalej się dało i szybko rozejrzała się w poszukiwaniu jakichś oznaczeń, które pomogłyby w znalezieniu celu. Po prawej stronie, wysoko ponad morzem ksiąg wisiała tablica, na której kaligraficznym pismem zapisane było "Anatomia i Lecznictwo". Natomiast po lewej "Literatura piękna". Karwiela westchnęła z niezadowoleniem, żałując że nie ma skrzydeł, by wzbić się w powietrze i załatwić kwestię poszukiwań raz dwa. Trzeba było spytać się bibliotekarza, do cholery. Nie miała jednak zamiaru wołać go teraz, duma kategorycznie powiedziała nie. Pozostało jej więc tylko iść dalej. Skoro alejka wyraźnie była naukowa, dział który ja interesuje nie może być daleko. 
Odepchnęła się od regału i lekko wylądowała na ziemi, od razu wznawiając podróż. Kilkakrotnie przecinała skrzyżowania, za każdym razem rozglądając się za drogowskazem, lecz na próżno. Była już nieco rozeźlona, bowiem ceniła sobie swój czas, a takie wędrowanie bez celu mocno ją gryzło. Miała nadzieję, że nikt jej nie obserwuje, bo myśl o robieniu z siebie idiotki w cudzych oczach coraz bardziej psuła jej humor. Szybko jej się jednak poprawił, ponieważ po chwili tuż przed nią, wysoko nad regałami zauważyła wiszącą tablicę, opisaną jako "Fauna i flora". Błysnęła uśmiechem wartym milion łusek i z werwą wkroczyła w interesujący ją dział, w duchu winszując sobie dobrej intuicji.
Roślinność, Roślinność lecznicza, Wywary, Niebezpieczne gatunki. Przystanęła na rozdrożu i skręciła w prawo, widząc kolejne oznaczenie "Fauna". Jeszcze kilkanaście kroków i cel podróży prezentował się przed nią w całej swojej okazałości.
Bestie i smoki.
Zanurkowała w korytarz, ślizgając wzrokiem po okładkach, rozpoznając niektóre z nich. Była tu już kilkakrotnie i lubiła to robić, w końcu zawsze to jakaś nowa wiedza, która pomoże w przeżyciu. Szkoda tylko, że orientacja w tej monumentalnej bibliotece za każdym razem zawodziła. Wadera podejrzewała, że mogłaby odwiedzać ją setki razy, a i tak nie zapamiętałaby z całą pewnością drogi. Na szczęście podświadomość była niezawodna.
Trafiła pod "B" i zaczęła szukać jej ulubionego tomiska o wdzięcznej nazwie "Bestiariusz" w opracowaniu  Ferra z Koermów, z którego korzystała już wiele razy, ale tylko w poszukiwaniu pojedynczych gatunków. Tak było i tym razem. Karwiela zawsze poświęcała wizyty tylko jednej bestii, tej która w owym czasie najbardziej ją nurtowała. Takim sposobem mogła zapamiętywać więcej informacji niż gdyby przeczytała całą księgę na raz.
Telekinezą wyciągnęła znajomy tom z półki i zawiesiła go w powietrzu, otwierając na spisie treści. Potem przekartkowała, aż otworzył się na odpowiedniej stronie.
Elokar Karłowaty, znany też jako Lewiatan Karłowaty albo Zębacz Jadowity. Zapowiada się ciekawie.
Wadera nigdy wcześniej nie słyszała o takiej istocie, jednak niedawno była świadkiem opowieści o przedstawicielu tego gatunku, który bardzo ją zainteresował. Postanowiła więc dowiedzieć się nieco więcej o tym stworzeniu na wszelki wypadek. Nie wiadomo czy kiedyś się na jakiegoś nie natknie.
Z narysowanego obrazka na czytającego szczerzył się żółtawy potwór o sześciu par nóg oraz żółtawych łuskach, pokrywających całe ciało. Przednie kończyny nieco przypominały szczypce, reszta zakończona pojedynczym pazurem, kilka z nich powykręcane w kierunkach niemożliwych dla innych gatunków. Karwiela zakołysała odwłokiem.
Zwierzę wykazuje cechy stworzeń zmiennocieplnych, zamieszkujące południe kontynentu, blisko zbiorników wodnych. Rozmiary wahają się od 30 do 45 centymetrów u samic i od 40 do 70 centymetrów u samców. Przebywające w wodzie od dwóch do pięciu razy dziennie. Większość czasu spędzają na drzewach. Zaborcze i agresywne w stosunku do wszystkiego, o niewielkim instynkcie samozachowawczym. Potrafią zabić przeciwnika dziewięć razy większego od nich. Ich główną techniką walki jest wspinanie się po ciele ofiary, gryzienie i wbijanie w nią pazurów.  Większość prowadzi samotniczy tryb życia, wiadomo jednak że istnieją kolonie samic, składające się z trzech do sześciu osobników. Pora godowa wypada w czwartym miesiącu roku i trwa bardzo krótko- zaledwie tydzień. Tylko wtedy można zbliżyć się do nich i nie zostać zaatakowanym. Samice wędrują w poszukiwaniu partnera, po zapłodnieniu wracają na swoje terytorium, gdzie wychowują młode. 
-Osobliwe stwory- wymamrotała pod nosem wilczyca.
Bestia niebezpieczna dla wilków, zbliżanie się odradzane. 
-Więcej chwały dla łowcy.- wyobraziła sobie wiszący w jej jaskini złowrogi pazur, przestrzegający gości przed nieprzyjaznymi zamiarami.- Kto wie. Może kiedyś spotkam takiego na swojej drodze?


Nagroda: 5 punktów inteligencji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics