Pospieszny trucht wybijał równy rytm wśród zgiełku centrum. Cztery nogi okalane okazałymi szczotkami pęcinowymi nie zatrzymywały się, zwinnie wymijając przechodniów, którzy tak samo gonili się z czasem. Może nawet prędzej i sprawniej.
– Jeszcze tylko…
Głośne, wręcz rozpaczliwe miauknięcie wyrwało dwie wadery z trybu zadaniowego. Rozejrzały się, a ich pozłacane oczy zaraz dostrzegły niewielkiego futrzaka. Nikt się nie zatrzymywał przy czarnym ciałku, nikt nawet nie zerkał w jego stronę. Był to całkiem ładny kot, wyglądający, jakby czegoś szukał. Lys i Tin nie zdążyły zarejestrować w umyśle momentu, kiedy znalazł się pod ich łapami.
– Hej, mały – przywitały się, uśmiechając nieznacznie.
Rozległo się kolejne miauknięcie, tym razem pełne nadziei i wiary, że w końcu trafił na kogoś, kto mu pomoże. Duże ślepka patrzyły się przez chwilę wprost na pysk wilczyc, a potem zwierzak zaczął ocierać łbem o ich przednią kończynę. Uniósł ogon i zamruczał, zupełnie jak gdyby cieszył się na widok kogoś znajomego. Szkoda, że w takich okolicznościach!
– Nie mamy czasu – odchrząknęła któraś z Lerdisek, pewnie Lys.
Spróbowały wyminąć biedne stworzonko, ale oni miało inne plany. Pobiegło zaraz za nimi i nie odstępowało na odległość dalszą niż dwa kroki. I ciągle wydawało jakieś dźwięki, żeby zwrócić na siebie uwagę.
– Achh, nie możemy go tak zostawić! – Tin zaprotestowała całkiem odważnie jak na nią, być może tylko odrobinkę za głośno.
Dobrze, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Kto by tam patrzył na zabieganego wilka, co mówił do siebie? No, oprócz kota. Kiedy tylko dziewczyny się zatrzymały, bez zaproszenia wskoczył na ich grzbiet i tam usadowił się jak najważniejszy królewicz.
– Serio? – uniosły brwi z powątpiewaniem – dobra, później wymyślimy, co z tobą zrobić.
Czas leciał! Nie miały go aż tyle, żeby się teraz zastanawiać nad losem atencyjnego sierściucha. Był uroczy, oczywiście, ale one miały też swoją robotę.
Skończyło się tak, że Lys i Tin nosiły pasażera na gapę przez resztę dnia. Udało im się załatwić wszystkie sprawy, które zaplanowały, a czarnuch jakoś zaakceptował sytuację. Poruszenie nastąpiło dopiero wtedy, kiedy przechodzili przy tablicy ogłoszeń. Znów rozległo się głośne, zawodzące miauczenie. Rogate aż zatrzymały się, w skupieniu, ze zmarszczonymi brwiami oglądając wywieszone kartki. Marna podobizna czarnej kulki zwróciła ich uwagę. Sama treść nad nią sprawiła, że niekontrolowanie parsknęły.
– Co te wilki tak często gubią swoje zwierzęta? – rzuciły w eter, kręcąc łbem.
To już druga taka sytuacja, kiedy pomagały w odnajdywaniu zbłąkanych pupili. No nic! Nie dumając już dłużej, po prostu ruszyły pod wpisany adres.
– Wrócisz do domu, Mruczku.
Nagroda: 15 KŁ + 1 punkt umiejętności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz