piątek, 17 stycznia 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory

Lawrence dokończył sprawunki. Rozmowa z Pandorą dała mu trochę do myślenia. Życie w Dystrykcie II zdecydowanie nie należało do najłatwiejszych. Wilk, nie odzywając się więcej wziął do pyska szczelnie zapakowane produkty i skierował się w stronę swojego domku. Odwrócił się po chwili, aby poczekać na męczącego się z zaspami Pandorę. Mniejszy basior z trudem pokonywał co większe góry śniegu. Musiał wspomagać się swoimi skrzydłami. Biały puch sprawnie spowalniał również Lawrence'a. Ciążąc, przyklejał się do jego grubego futra.
W końcu udało im się dostać przed dom medyka. Tam większy wilk otrzepał się ze śniegu, zapominając o swoim niższym towarzyszu. Przypadkiem obsypał go strąconym z siebie puchem. Pandora nie zdążył niestety odskoczyć.
- Wybacz - rzekł Lawrence, a po chwili zaśmiał się ciepło. Zdał sobie sprawę, jak biały śnieg wygląda niemal identycznie co futro Pandory.
- Nic się nie stało - odparł basior, pozbywając się ze swojego grzbietu dodatkowej warstwy puchu. Po chwili kichnął cicho.
- W zamian za to, naszykuję ci czegoś na katar - zaproponował Lawrence. Zaraz po tym otworzył drzwi i zaprosił swojego gościa do środka.
Pacjent wraz ze swoją partnerką rozmawiali żywo, jednak zamilkli chwilę później po pojawieniu się basiorów. Ranny wilk wyglądał znacznie lepiej niż o poranku. Udało mu się nawet podnieść do siadu. Chociaż Lawrence nie pochwalał jego samowolki, cieszył się, że pacjent raczej nie ma połamanych żeber. To oznaczało tylko jedno - będzie szybciej mógł wrócić do domu.
- Dasz radę do mnie podejść? - zapytał medyk, odstawiając zakupy. Basior pokiwał głową i wolnym krokiem skierował się we wskazaną stronę. Lawrence z nieukrywanym uśmiechem obserwował postępy rannego.
- Wspaniale! - pochwalił wilka. Chwilę później pomógł mu wrócić do wcześniejszego miejsca. - Dam ci zaraz lekarstwa. Jeśli dobrze pójdzie, za dzień lub dwa, będziesz wolny.
Pacjent wymienił wesołe spojrzenie z ukochaną. Lawrence również poczuł ulgę. Wypadek wydawał się znacznie groźniejszy. Na szczęście obeszło się na siniakach.
Wilk udał się więc do swojego schowka z ziołami. Kierując się głównie węchem, odnalazł te najprzydatniejsze. Pamiętał również o obietnicy złożonej Pandorze. Zabrał więc ze sobą kilka roślin leczących wczesne przeziębienie. Wrócił do swoich gości i przyrządził dwa lekarstwa. Ułożył je starannie na dwie kupki, a po chwili podał pacjentom. Pandora spojrzał podejrzliwie na zioła. 
- Nie martw się, na pewno ci nie zaszkodzą - zapewnił Lawrence. - Mogę nawet ci pokazać, z której półki je wziąłem. 
Wstał, aby zajrzeć do spiżarni. Gdy tylko otworzył drzwi, pierwsza stojąca półka, a dokładnie jedna z jej desek, jak na zawołanie, pękła, rozsypując po całym pomieszczeniu leżące na niej zioła. Lawrence odkaszlnął, wycofując się. 
- Cholera - westchnął zmarnowany. Czekało go kilka pięknych tygodni odrabiania strat. Niektóre zioła niesamowicie ciężko było znaleźć. 

<Pandora?> 

Liczba słów: 423

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics