wtorek, 28 stycznia 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory

Brązowy wilk spojrzał zaskoczony na białego basiora. Nie spodziewał się podobnej propozycji. Nie chciał, aby Pandora kłopotał się z jego problemami. Mniejszy samiec jednak szybko przekonał medyka.
Lawrence ponownie zniknął w magazynie. Wyciągnął z niego sporą, skórzaną torbę. Powrócił jeszcze po kilka ziół. Utworzył spokojnie sporą ilość pomniejszych porcji. Podał lekarstwa pacjentowi.
- Niestety, będę musiał was opuścić na jakiś czas - odparł, przysuwając dawki wilczycy. - Dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Rokowania są wysokie, jeśli nie zrobisz nic głupiego, po miesiącu zapomnisz, że taki wypadek miał miejsce.
Ostatnie zdanie zwrócił bezpośrednio do leżącego obok basiora. Ten pokiwał wolno głową i podniósł się do siadu. Medyk wyjaśnił jeszcze kilka spraw. W razie problemu skierował ich do drugiego, zaprzyjaźnionego sobie lekarza.
Nastało popołudnie. Pandora i Lawrence, kiedy pacjent i jego partnerka powrócili do domu, wspólnie zdecydowali, że wyruszą z samego rana. Teraz rozpoczęli pakowanie. Medyk zaczął przygotowywanie lekarstw na wędrówkę. Nie wiedział, co może spotkać ich po drodze. Zioła na przeziębienie, odmrożenia, otarcia, zakażenia...Wszystko mogło się zdarzyć. W związku z utratą części roślin, miał niekoniecznie duże pole popisu. Gotowe leki zapakował do torby. Sporządził również listę pędów, które będzie musiał głównie odnaleźć. Bez niektórych ze zmarnowanych ziół się nie obejdzie. Miesiące zbierania ich poszły na marne.
Kolejno, z pomocą Pandory, wysprzątał magazyn. Zajął się również mieszkaniem. Nie chciał, żeby po powrocie zastał go bałagan.
Lawrence sam nie wiedział kiedy nastał zmrok. Przygotował więc dodatkowe, znacznie wygodniejsze niż wcześniejsze, posłanie dla Pandory. Życzył mu dobrej nocy, a sam udał się do swojej sypialni. Rozłożył się na miękkim łóżku. Ciążąca jednak wizja jutrzejszej podróży nie pozwalała mu łatwo zasnąć. Oparł brodę o przednie łapy. Czekał go męczący dzień. Cieszył się jednak, że będzie mu towarzyszyć właśnie Pandora.

~*~

Obudziły go promienie słońca. Lawrence przeciągnął się i zajrzał do pokoju, w którym spał biały basior. Wilk leżał skulony na posłaniu, wśród miękkich poduszek. Kiedy medyk postawił krok w jego kierunku, Pandora czujnie podniósł smukłą głowę w jego kierunku.
Po krótkiej rozmowie, jaką ze sobą stoczyli, zapakowali ostatnie rzeczy. Lawrence poczęstował swojego gościa również bogatym śniadaniem. Medyk nie chciał, aby cokolwiek podczas jego nieobecności się zepsuło. Wszystko, co pozostało, postanowił wziąć ze sobą.
Zamknął mieszkanie i dziwnie zatłoczoną uliczką wraz z Pandorą ruszyli w stronę lasu. Od domu białego basiora dzielił ich kawał drogi. W międzyczasie medyk przypominał sobie wszystkie miejsca, w których może odnaleźć potrzebne zioła. O tej porze roku ciężko będzie jednak o przeróżnego rodzaju kwiaty. Zdobycie ich właściwie było niemożliwe. Brązowy wilk ze smutkiem przyjął do wiadomości, że na całkowite uzupełnienie zapasów będzie musiał poczekać do wiosny.
Szczęście jednak im sprzyjało. Ledwo wkroczyli pomiędzy drzewa, napotkali wystające ponad śnieg delikatne pędy jednej z niezbędnych do leczenia zakażeń rośliny.
- Oby reszta podróży była równie owocna - odrzekł medyk, zbierając ziele.

<Pandora?> 

Słowa: 455

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics