czwartek, 30 czerwca 2022

Od Karwieli, CD. Xevy

Po wyjściu Xevy zapadła niezręczna cisza, a sołtys wyglądał tak, jakby właśnie przełknął coś naprawdę niedobrego i przez to go zemdliło Nie zdążył jednak dać upustu emocjom, ponieważ przyzwyczajona do zachowania teneriski Karwiela postanowiła zainterweniować, nie mając najmniejszej ochoty na bycie ofiarą wybuchu, który niewątpliwie by nastąpił.
-Niech pan wybaczy mojej towarzyszce, nie może doczekać się pomocy mieszkańcom.- wyjaśniła, doskonale zdając sobie sprawę z nieco innych powodów zachowania Xevy, które pominęła, by nie sięgnąć dna w oczach sołtysa. Trzeba przecież będzie z nim współpracować, a lepiej żeby nie rzucał kłód pod nogi, bo jeszcze je odeślą i z łuseczek lipa. Nie czuła jednak żadnych wyrzutów sumienia, bo w końcu ekscytacja i chęć zmierzenia się z przyczyną terroru wśród tutejszych wilków jest formą pomocy, prawda? 
Basior nie wyglądał na przekonanego, dlatego wadera kontynuowała- Mogę pana zapewnić, ma dobre intencje i zna się na rzeczy. Ale, nie chcę jej zbyt długo zostawić samą, bo wie pan, dusza odkrywcy to ogień, a ogień rzuca światło na dotąd nieodkryte, dlatego chciałabym przy tym być. - widząc w dalszym ciągu zdenerwowaną minę rozmówcy postanowiła przyjąć nieco inną strategię. Nie było czasu na wahanie, jeszcze chwila i wywiązałaby się kłótnia, podczas której tylko straciłaby swój czas. Dlatego, dochodząc do wniosku, że w sumie i tak ich nie odeślą, bo nie mają nikogo na zastępstwo, z bardzo poważną miną kontynuowała- Poza tym ogień, jak pan doskonale wie, ma tendencję do gwałtowności, która może być powodem różnych konsekwencji. Mojej przyjaciółce bardzo zależy na dojściu do celu, co zresztą dobrze widać...- w oczach sołtysa pojawił się niepokój, potwierdzający jego opinię o młodszej waderze- Dlatego proszę, by pan szybko odpowiedział na jeszcze kilka pytań, bo czas nas nagli.- Xynth parę sekund zastanawiał się, ale w końcu skinął głową. Karwiela obdarzyła go szerokim uśmiechem. 
-Gdzie mieszka rodzina Tevaro?- sołtys zmarszczył brwi.
-W zachodniej części wioski, na samych obrzeżach, przy jednej z dróg. Ich dom łatwo rozpoznać, bo stoi przy nim wspomniany warsztat, w którego odbudowie pomagał Asserio, oby w Caishe odnalazł szczęście.- wadera zanotowała informację w pamięci.
-Gdzie możemy znaleźć tych, którzy odnaleźli ciało?- pytanie wzbudziło podejrzenia Xyntha, które bardzo widocznie odbiło się w jego rysach.
-Dlaczego pani pyta? Policja już zajęła się tą sprawą, morderca został złapany i ukarany. Po co kazać szczenięciu przypominać sobie po raz kolejny to traumatyczne przeżycie i wystawiać je na niepotrzebny stres?- Karwiela uważnie wpatrywała się w niego przez chwilę, zastanawiając się czy jego reakcja była skutkiem faktycznej troski, czy dyktowanego strachem przed zagłębieniem się obcych w sprawę niepokoju.
-Jej słowa mogą okazać się bardzo ważną wskazówką w znalezieniu zła, które gnębi tę wioskę. W końcu była tam pierwsza, może zauważyła coś szczególnego, coś istotnego.
-Wszystko, co zobaczyła, już opisała naszym służbom.- basior nie dawał za wygraną i, choć wyglądał beznamiętnie, w jego głosie pobrzmiewała irytacja. 
-Wasze służby nie spędziły większości lat swojego życia na obcowaniu z bestiami, sołtysie- odwarknęła Karwiela, która bardzo nie lubiła, jak ktoś jej się przeciwstawiał, zwłaszcza w powierzonej jej specjalnie sprawie. Zaraz jednak ochłonęła, ponieważ w dalszym ciągu nie wiedziała czy rozmówcy po prostu nie zależy na dobrobycie mieszkanki wioski. 
-Musimy mieć dostęp do wszystkich poszlak, by skutecznie działać. Obiecuję panu, że będziemy delikatne i nie będziemy się nad małą pastwić. Jednak jeśli pan chce, by pańska wioska jak najszybciej odzyskała spokój, proszę mi zaufać.- Xynth westchnął i skapitulował.
-Mieszkają blisko rynku. Proszę spytać kogoś o Gawgira i Urię z rodu Mupiani, z pewnością wskażą paniom drogę. 
-Dziękuję. Jak daleko stąd znajduje się kopalnia, w której przebywa sprawca?
-Około 7 kilometrów od wioski.
-Czy pan Asserio zachowywał się inaczej niż zwykle na krótko przed zaginięciem?
-Nie wydaje mi się.- wadera zamilkła, rozważając czy nie wypytywać dalej, ale uznała, że równie dobrze może to zrobić później albo z kimś innym, niekoniecznie sołtysem. W dodatku Xeva musiała się niecierpliwić.
-Na razie to wszystko. Dziękuję za poczęstunek i odpowiedzi.-skinęła sołtysowi głową, wstając z pufy.
-To ja dziękuję. Odprowadzę panią.- zaczął prowadzić ją przez korytarz. Wadera nie zwracała uwagi na obrazy i materiały dekorujące wnętrze, w jej głowie bowiem krystalizowała się świadomość sytuacji i początkowy plan działania. Dziwna siła mogła być powiązana z ofiarą, ze sprawcą, z obojgiem lub z żadnym z nich. W dodatku nie wiadomo, czy wioska miała do czynienia z bestią, demonem lub czymś jeszcze innym. Krótko mówiąc, były jak szczeniaki we mgle, ale hej! Od czegoś trzeba zacząć i chyba najlepiej będzie od ofiary, bo tutaj coś już miały. Przynajmniej póki nie było z nimi maga.
Wkrótce łowczyni przekroczyła próg, pożegnała sołtysa i na odchodnym poprosiła go o zorganizowanie spotkania z myśliwymi wioski. Basior zgodził się, po czym zamknął drzwi. Wilczyca rozejrzała po ulicy, na której spodziewała się zobaczyć zniecierpliwiony wulkan energii, jakim była Xeva. Ulica jednak była pusta. 
-Xeva?- zawołała, przystając-Xeva!
Gdzie ona znowu zginęła?


<Xevooooo? Gdzie jesteś?>


Ilość słów: 787= 45 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics