czwartek, 18 lipca 2019

Od Ashayi

- Ładnie - pochwaliła mnie Spero, wadera, którą od mojego pojawienia się w Królestwie Północy zwykłam nazywać mamą. - Chociaż spodziewałam się mniej... druzgoczącego efektu.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie i rozejrzałam się dookoła, dumna z siebie i tego, co udało mi się zrobić.
Wokół nas unosiły się tysiące niewielkich kamieni. Podniesionych moją magią!
Zanim się tu znalazłam nie miałam pojęcia, że czarowanie może być tak zabawne. I niebezpieczne, przypomniały mi się słowa Spero, gdy zaczęła mnie uczyć i w euforii wywołanej dobrze rzuconym zaklęciem powiedziałam coś podobnego. Potem, na polecenie mojej mamy, Fen znalazł dla mnie o tym książki w Wielkiej Bibliotece. Szczególnie  te poruszające przypadki źle wykorzystywanej czarnej magii, którą obydwie się posługiwałyśmy.
- Ym, tylko, wiesz... Cieszy mnie, że potrafisz modnieść... je wszystkie - Spero jeszcze raz powiodła wzrokiem po lewitujących kamieniach. Przełknęła ślinę, jakby zdenerwowana, choć przecież nie miała ku temu powodu, powinna się cieszyć, że robię postępy! - Chciałam, żebyś podniosła ten głaz - wskazała łapą średniej wielkości kamień, który pewnie byłabym w stanie podnieść o własnych siłach, nie posiłkując się magią. Określenie go mianem "głazu", to lekka przesada. - A ty podniosłaś wszystkie kamyki dookoła, tylko nie ten. Nie mówię, że to nie wyczyn, bo uwierz mi, nie każdy tak potrafi. Ale teraz nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, czy...
Nim miała szansę skończyć, opuściłam kamienie na ziemię, skupiając się na tym jednym. Po chwili uniósł się lekko ponad ziemię, ale to tyle. Okazał się cięższy, niż myślałam...
- Dobrze, na razie tyle starczy - Spero skinęła głową, a ja z westchnieniem ulgi, przy pomocy magii, odłożyłam głaz na miejsce. - Jutro idziemy do Centrum, zostałam wezwana do Pałacu w jakiejś sprawie.
- Będę mogła iść w tym czasie do biblioteki? - zapytałam natychmiast, przypadając do mamy i zaczynając skakać wokół niej. - Proooooszęęę!
- Jasne - zaśmiała się i, kładąc łapę na mojej głowie, uniemożliwiła mi dalsze skoki godne kangura (śmieszne istotki, widziałam ich obrazki i opisy w książkach). - Ale teraz wracamy do jaskini. Trzeba się spakować.
Wystrzeliłam jak z procy, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Za sobą pozostawiłam roześmianą Spero, która, jak doskonale wiedziałam, nie była w stanie dotrzymać mi kroku z powodu swojej słabej kondycji. Ale wiedziałam też, że pewnie w jaskini znajdzie się przede mną. Kiedy po raz pierwszy zapytałam, jak to zrobiła, odpowiedziała, że ma swoje sposoby, ale po kilku podobnych przypadkach, gdy nie odpuszczałam, odpowiedziała, że przeskoczyła. Potem wytłumaczyła, że potrafi, w zasadzie odruchowo, przemieszczać się w czasie i przestrzeni, na dowolne odległości. Choć im dalsza odległość, tym bardziej jest to odruchowe, nie panuje nad tym i takie tam... Ale dla mnie i tak brzmi genialnie!

~•~

- Hejka Fen! - krzyknęłam, ledwo przekroczyłam próg Biblioteki i moim oczom ukazał się wspomniany basior. Podskoczył wystraszony, nim odwrócił się do mnie i uśmiechnął. W kilku susach dopadłam do niego i przytuliłam się do niego na powitanie. - Biegnę do działu z księgami o magii! - chciałam poszukać czegoś więcej o umiejętności Spero do "przeskakiwania". Choć wiele wilków potrafiło tworzyć portale teleportacyjne, opis jej umiejętności nie pasował do niczego, z czym w moim krótkim życiu się spotkałam. Byłam tego ciekawa.
Nim zniknęłam między regałami, na wpół usłyszałam, na wpół odczytałam z myśli, jak mama przeprasza Fena za moje zachowanie. Parsknęłam cicho. Jemu to nie przeszkadzało.
Kilkadziesiąt minut później przeszukałam chyba cały dział magiczny, do którego miałam wstęp. Już miałam się poddać, gdy na najwyższym regale dostrzegłam obiecującą pozycję.
Byłam zbyt niska, by jej sięgnąć, Fena nie było nigdzie w pobliżu, a Spero prosiła, żebym raczej starała się nie używać nieopanowanych do końca zaklęć. Stałam więc pod tym ragałem, zastanawiając się, co zrobić, gdy usłyszałam przyjazny głos:
- Może pomóc?
Natychmiast skinęłam głową i odwróciłam się do właściciela głosu.
Przede mną stała śnieżnobiała wadera z czerwonymi wzorami na sierści. Zamrugałam szybko, po czym uśmiechnęļam się do niej promiennie i rzuciłam, nieco rozmażonym głosem, z może, ale tylko może, lekko wyczuwalną nutką zazdrości:
- Twoja sierść ma piękny kolor...

<Nevt? ;P >

Słowa: 636

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics