piątek, 12 lipca 2019

Od Spero CD. Lysandra

Nie byłam przekonana, czy to aby na pewno dobry pomysł, ale ostatecznie wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się niepewnie do Lysa. Ten wyciągnął do mnie łapę i, nie dając mi czasu na zastanowienie, wyciągnął na środek lodowiska.
Chwiałam się niemiłosiernie na dziwnych butach, zastanawiając się, kto je, do diabła, wymyślił i opatentował. Nie łatwiej ślizgać się na łapach? Co prawda i w tym biegła nie byłam, ale radziłam sobie lepiej niż na tym czymś.
Z niemałą pomocą Lysandra udało mi się nie wywalić przy pierwszych pięciu krokach. Szósty zakończył się rozjechaniem moich łap we wszystkich kierunkach, każda niezależnie od siebie. Gdy opadł szok po nagłym upadku, wybuchnęłam śmiechem i, patrząc niepewnie na Lysandra, rzuciłam:
- Chyba nawet z twoją pomocą nie dam rady. To nie mój poziom - zaśmiałam się nerwowo.
- Bzdura - Lys był nieugięty. Podjechał do mnie i pomógł wstać z powrotem na łapy. - Dasz radę. Zaufaj mi.
Westchnęłam cicho, podnosząc wzrok na przyjaciela. Podchwycił moje spojrzenie i uśmiechnął się pokrzepiająco.
Nic no, raz kozie śmierć.
Lys podjechał do mnie i objął skrzydłem. Trącił mój pysk swoim, chcąc dodać otuchy i poinstruował mnie:
- Poruszaj łapami razem ze mną. Przysięgam, spodoba ci się.
I w ten sposób, bok w bok, zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki.
Szybko musiałam przyznać rację Lysandrowi. Podobało mi się. Zaśmiałam się w głos, gdy, puściwszy mnie, obrócił mnie wokół własnej osi. I nawet nie upadłam. Zaraz ponownie przywarłam bokiem do jego boku.
Nad nami unosiły się magiczne światełka, spokojna muzyka prowadziła nas w tańcu... Czułam się jak w bajce. Po raz pierwszy bezsprzecznie, wyjątkowo szczęśliwa.
Po kilku tańcach i jeszcze chwili poświęconej na naukę jazdy, nie wywalałam się już co chwilę. Ale byłam też zmęczona, a łapy mi odpadały od noszenia łyżew. Razem z Lysem zeszliśmy z lodu, oddaliśmy wypożyczony sprzęt i odeszliśmy kawałek, by usiąść na rozstawionych nieopodal ławkach i chwilę odpocząć.
- Dzięki, że mnie tu zabrałeś - uśmiechnęłam się do Lysa po chwili.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł zawadiacko, patrząc na mnie kątem oka.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, w milczeniu przyglądając się wilkom sunącym po lodowisku. Poczułam uderzającą we mnie falę senności. Oczy zaczęły mi się same zamykać, aż w końcu nie mogłam znaleźć w sobie siły, by je otworzyć.
Oparłam się o bok Lysandra, wtulając głowę w jego sierść. Półprzytomna, nie bardzo kontaktując, mruknęłam cicho, a mój głos dodatkowo stłumiła sierść basiora, lecz mimo to chyba mnie usłyszał:
- Lubię cię, wiesz? Chyba nawet bardziej, niż jestem skłonna przyznać...
Po czym odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

<Lysander?>

Słowa: 410 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics