niedziela, 22 grudnia 2019

Od Lawrence'a CD. Pandory

Przekopał ostatnią warstwę śniegu, odgrzebując wilka. Lawrence spojrzał zaniepokojony na leżącą przed nim rudą kupę futra. Szturchnął basiora łapą, ten jednak nie reagował. Przybliżył pysk do jego brzucha, próbując dostrzec, czy poszkodowany oddycha. Boki wilka powoli podnosiły się i opadały. Żył!
- Czy mógłbyś mi pomóc go podnieść? - poprosił medyk, zwracając się do Pandory. Biały basior powoli pokiwał głową i podniósł rudzielca na tyle, by umożliwić Lawrence'owi wsunięcie się pod niego i utrzymanie go na grzbiecie. Dalej, będąc cały czas asekurowany, doniósł rannego do lecznicy. A właściwie do swojego domu. Tam wyprosił zbędnych gapiów z domu. Został sam z Pandorą i rudym wilkiem.
- Musimy go rozgrzać - odparł Lawrence, szukając koców, którymi po chwili przykrył rannego. Obserwował cały czas jednak stan poszkodowanego. Bał się, że wilk w pewnym momencie przestanie oddychać. Przysiadł obok rudego. Miał nadzieję, że szybko się wybudzi.
- Pandoro, mógłbyś przynieść mi z tamtego pokoju - mówiąc to, wskazał na pewne wejście - pewną roślinę? Ma czerwone liście, znajduje się zaraz po lewej stronie.
Mniejszy wilk wstał z miejsca i udał się do wskazanego przez medyka miejsca. Po chwili wrócił z pyskiem pełnym zioła. Odłożył je niedaleko Lawrence'a.
- Dziękuję, gdy się wybudzi, podanie owej rośliny go trochę rozgrzeje - wyjaśnił, przybliżając liście do siebie. Staranie podzielił je na dwie porcje.
- Myślisz, że z tego wyjdzie? - zapytał biały basior, siadając obok rannego.
- Nie wiem - przyznał Lawrence. Chciał wierzyć, że uda mu się pomóc rudemu wilkowi. Nie wyglądał jednak najlepiej. Jego boki rytmicznie opadały i podnosiły się, a co chwila medyk dostrzegał przechodzące rannego spazmy. Cierpiał.
- Pozostaje nam jednie mieć nadzieję, że przeżyje noc - dodał po chwili. Położył łeb na łapach i obserwował swojego pacjenta. Nieraz widział śmierć, jest to wieczna część bycia medykiem. Nie da się do tego przyzwyczaić.
- Rozumiem. Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? - Usłyszał spokojny głos Pandory. W obliczu całej sytuacji, zabrzmiały dziwnie ciepło. Lawrence uśmiechnął się do białego basiora. 
 - Zrobiłeś już wystarczająco, proszę, odpocznij - mówiąc to, wskazał na leżące niedaleko posłanie.
Pandora spojrzał niepewnie na rozmówcę.
- Jesteś moim gościem - odparł medyk, nim biały basior zdążył odpowiedzieć. - Musisz być zmęczony swoją podróżą, odpocznij chociaż chwilę.
***
Nie spał całą noc, przez którą nie spuszczał oka z rudego wilka. Chociaż zmęczenie zachęcało go do snu, utrzymywał głowę nad ziemią, obserwując rannego. Niedawno zdał sobie sprawę, kim basior był. Rozpoznał w nim pacjenta, który zamówił maść. Najpewniej właśnie po nią szedł, kiedy przysypał go śnieg.
Lawrence wstawał właśnie, by się przeciągnąć, gdy zobaczył, że poszkodowany delikatnie się porusza. Przysunął się do rudego wilka, który powoli odzyskiwał przytomność. Pacjent otworzył z wolna oczy i rozejrzał się przestraszony po pomieszczeniu. Wydał z siebie głośny jęk, który obudził Pandorę. 
- Spokojnie, to ja. - Medyk starał się za wszelką cenę powstrzymać basiora od wpadnięcia w panikę. Wilk szybko łapał powietrze, nie mogąc podnieść swojego obolałego ciała. 
- Zostałeś ranny, ale wszystko będzie dobrze - wyjaśnił Lawrence, podsuwając pod pysk rannego zioła. - Zjed je, poczujesz się lepiej. Pandoro, mógłbyś przynieść wody?
Mówiąc to wskazał ruchem łapy miejsce, w którym mógł ją zdobyć. Rogaty wilk bez słowa wykonał polecenie i podał zapełnioną miskę. 
Pacjent zaś wydawał się dalej rozkojarzony. Spoglądał niemrawo na leżące przed nim produkty. Dopiero po chwili zdecydował się przeżuć czerwone liście, które popił zimną wodą. Wydawało się, że dalej niekoniecznie wiedział, co się stało, ale zwinął się w kulkę i zasnął. Lawrence westchnął z ulgą i zwrócił się do stojącego obok Pandory:
- Wyjdzie z tego. 
- To wspaniale. Obrażenia, jakie zostały mu zadane, wyglądały na dosyć poważne - przyznał basior.
- I dalej takie są, ale pozostanę dobrej myśli - powiedział zmarnowany, po czym rozpromienił się na sekundę. - Dziękuję ci, Pandoro, twoja pomoc jest nieoceniona. 


<Pandora?>

Słowa: 593

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics