piątek, 6 grudnia 2019

Od Pandory CD. Lawrence'a

Spojrzał na niego dość zdziwiony, dokładnie mu się przyjrzał. Był to o wiele większy basior, który rozmiarem sięgał poroży Pandory. Miał gęste bazowe futro, spod którego wystawały małe uszka, do tego miał bursztynowe oczy. Teraz musiał wybierać: zaryzykować i wpaść w burzę śnieżną, czy zaufać obcemu i pójść w nieznane mu miejsce?
- Nie chciałbym przeszkadzać – powiedziałem spokojnie, czując jak zimny wiatr pojawiał się z północy.
- Nie będziesz, zapewniam cię. Nie warto wybierać się w taką pogodę – powiedział. Pandora chwilę milczał, zastanawiając się, a kiedy znowu poczuł ten zimny powiew, zgodził się. Skinął głową, a nieznany mu samiec zaczął go prowadzić. Gdy biały wilk szedł obok niego, zauważył, że jego towarzysz ma sporą bliznę na prawym barku. Mimo wszystko nie zapytał go o to, nie należało w tym momencie. Nawet nie znali swoich…
- Jak się nazywasz? - zapytał Pandora, patrząc przed siebie.
- Przepraszam, zapomniałem o tym. Jestem Lawrence, a ty? - „Lawrence” powtórzył sobie w myślach, „ładnie”, dodał jeszcze.
- Pandora – przedstawił się. Przez chwilę szli w ciszy, aż warstwa śniegu nieco niezmalała, co oznaczało, że zbliżali się do miasta. Przez czas drogi jeszcze bardziej się ochłodziło, przez co basior był zmuszony okryć się skrzydłami jak kocem, jednak nie dawały one ciepła, z tego względu, że były pozbawione futra, zamiast tego chroniły go od zimnego powietrze, które ciągle przybywało. Weszli do miasta, mijali kilka wilków, do nosa samca doszły przepyszne zapachy z targu, co mu przypomniało, że nie jadł śniadania. - Mieszkasz w centrum? - chciał się upewnić, ponieważ rzadko spotykał kogoś stąd, z tego względu, że mieszkańcy rzadko opuszczali miasto. W odpowiedzi Lawrence skinął głową i dodał, że do jego mieszkania już nie daleko. Będąc wśród budowli, zrobiło mu się nieco cieplej, przestał się kryć w skrzydłach i zaczął się z ciekawości rozglądać. Nic się tu nie zmieniło od Zimowego Balu, nawet rozpoznawał kilka pysków.
- A ty gdzie mieszkasz? - zapytał, przerywając ciszę.
- W drugim dystrykcie – odpowiedział. - Wczoraj wybrałem się do centrum do sierocińca, ale nie zdążyłem wrócić – dodał, czując po prostu potrzebę wyjaśnienia, co robił tak daleko od domu, jeszcze w taką pogodę.
- Pracujesz w sierocińcu?
- Nie, obiecałem tylko szczeniakom, że przyjdę się z nimi pobawić – Pandora odwrócił głowę w bok i zobaczył małego wilczka, który ciągnął matkę za ogon, ona zaś nie reagowała. Gdy chłopiec miał już tego dość, skoczył na jej grzbiet, dopiero wtedy samica postanowiła opanować syna, jednym machnięciem zdjęła go z pleców i przygwoździła do ziemi, dalej rozmawiając z przyjaciółką. Lekko się uśmiechnąłem.
- Jesteśmy – basior stanął przed budynkiem i zaprosił mnie do środka. Wszedłem do środka, był to ładnie umeblowany i czysty pokój.

<Lawrence?>

Słowa: 423

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics