sobota, 11 lipca 2020

Od Pandory CD. Lawrence'a

Współczułem maluchowi, był przerażony, nie wiadomo co z jego matką, a jeśli spotkało ją coś na tyle złego, że już nigdy do niego nie wróci? Nie chciałem dzielić się z nikim swoimi przemyśleniami, nie mogłem jednak powstrzymać swych myśli, przed wyobrażeniem sobie tego malucha wśród innych osieroconych szczeniąt, które przyszło mi pilnować. Popatrzyłem na szaroniebieską istotkę, życząc mu, aby wszystko skończyło się dobrze, po czym spojrzałem na Lawrec’a, który zapewniał go o szczęśliwym zakończeniu. Byłby dobrym ojcem.
- A jeśli czeka tutaj na mnie? - zapytał maluch.
- Patrol ją znajdzie – wtrąciłem, podchodząc do niego. - A ty musisz być silny i cierpliwie czekać – popatrzyłem w jego błękitne oczka. Szczeniak tylko smutno spuścił główkę, pociągnął nosem i pokiwał głową.
- Chodźmy, to blisko – Lawrence wskazał małemu drogę, po czym cała nasza trójka ruszyła do domu medyka.
- Tak właściwie, to jak się nazywasz? - zapytałem, przywracając małego do rzeczywistego świata, kiedy odpłynął myślami gdzieś daleko. Nie chciałem, aby za długo się zatracał w smutnych i szarych wyobrażeniach, w których nie było jego rodzicielki.
- Lucien – przedstawił się.
- Bardzo ładnie – przyznałem. - Ja jestem Pandora, a to jest Lawrence – przedstawiłem nas. Szczeniak przez moment milczał.
- A Pandora to nie żeńskie imię? - położyłem po sobie zażenowany uszy.
- Tak – przyznałem mu spokojnie rację, skupiając się na drodze. Kątem oka zauważyłem rozbawienie na pysku medyka, za co szturchnąłem go lekko skrzydłem.
- A gdzie jest twój tata? - zapytał medyk, kiedy weszliśmy do miasta.
- W domu – poczułem ulgę. Czyli nie był sam, niepotrzebnie się martwiłem.
- A gdzie mieszkasz?
- Nie mogę powiedzieć, nie znam was – powiedział ponuro, wciskając swój mały łepek między ramiona. Lekko się uśmiechnąłem.
- Racja. Kiedy przyjdzie twoja mama, wrócicie do domu – zapewniłem Luciena, modląc się, aby to się spełniło.
Kiedy dotarliśmy do domu medyka, ja zająłem się szczeniakiem, a on mu przygotował coś do jedzenia i miejsce do spania. Pierwsze co zrobiłem, to zabrałem malucha do innego pomieszczenia, aby go umyć. Woda stojąca w zbiorniku była ciepła, więc wsadziłem do niej szczeniaka. Kiedy był czysty, przyjaciel zdążył przygotować dla niego posiłek, jakim okazał się kawałek sarny z jabłkami. Podczas posiłku Luciena, Lawrence usiadł obok mnie.

<Lawrence?>

Słowa: 343 = 22 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics