sobota, 14 stycznia 2023

Od Halley, CD. Wenus

  - Wenus! - Zawołała z pretensją w głosie jedna mała kulka na drugą. Jej łapki, grząznąc w śniegu próbowały jak najszybciej przedostać się przez mokry puch, który osówał się przy każdym kroku. - Mówiłeś, że nie od razu!
  - Naprawdę masz teraz na to czas!? - Odgryzł się Wenus, biegnąc tuż za swoją siostrą.
  - Zawsze mam czas by ponarzekać na twoje głupie plany! - Zawołała oglądając się przez ramię Halley.
  - Skoro tak, to wykorzystaj go, żeby biec szybciej!
  Lawina była zbyt szybka. Dwa szczeniaczki na swych malutkich łapkach lepiąc się do podłoża nie miały z nią szans. Biała ściana w końcu porwała małych uciekinierów, a ich krzyki utknęły gdzieś w puchu. Huk śniegu był zbyt głośny, by mogły cokolwiek słyszeć. Halley machała desperacko łapkami, próbując utrzymać się na powierzchni, lecz śnieg raz po raz zasypywał ją i ciągnął w głąb. Nabrała głębokiego oddechu, zanim śnieg zdążył zakryć ją całkiem i zniknęła pod białą zaspą. Minęła dobra chwila nim lawina się uspokoiła. Wokół zapanowała absolutna cisza, jakby świat wstrzymał oddech. Wydawało się, że oczekuje najmniejszego poruszenia, najdrobniejszej oznaki nawrotu osuwiska. Na szczęście jedynym dźwiękiem, który nadszedł, było drobne chrupnięcie, gdy Halley udało się podnieść głowę i wydostać ją ze śniegu. Dyszała ciężko, próbując się uspokoić. Gdy trochę wyrównała oddech, spróbowała wygramolić się spod puchu, co wcale nie było tak proste jak początkowo założyła. Z wysiłkiem praktycznie wyczołgała się na wolność. Na jej szczęście, przednie łapki miała stosunkowo blisko powierzchni, więc łatwiej było jej się odkopać. Rozejrzała się dokoła, lecz wszędzie widziała tylko biały puch. Z przerażeniem odkryła, że czegoś jej obok brakuje.
  - Wenus? - Zapytała cicho licząc, że jej bliźniak zaraz pojawi się, próbując ją wystraszyć w kolejnym głupim żarcie. Odpowiedziała jej jednak tylko cisza. Natychmiast zmroziło ją absolutne przerażenie. 
  - Wenus!? Weeenuuus!? Nie wygłupiaj się! Wenus! Wuff!? - Zaczęła wołać biegając to w tą to w tamtą i węsząc po śniegu, lecz świeżo osypany zatarł wszelkie zapachy.
  "Wenus! Wenus! Wenus! Wenus!"..." - wołałą ciągle w głowie, nawołując brata przez tleff.
  W końcu spod śniegu obok niej wyrosła biała, zakręcona kitka.
  "Nie krzycz, głowa mnie boli od tego huku." - odpowiedział jej Wenus dalej pogrążony do połowy w śniegu. Halley natychmiast podbiegła do ogona brata i objęła go.
  "Tak się cieszę, że nic ci nie jest!" - powiedziała, po czym puściła jego kitkę i zdzeliła ją łapką. 
  "Jak możesz mnie tak straszyć!? Głupek! Eff jest już lepszy! Głupek!" - przez wszystkie te
emocje nie bardzo wiedziała, jak inaczej mogłaby go nazwać.
  "Mam nadzieję, że przynajmniej ten plan wypalił." - burknął Wenus w odpowiedzi próbując wyciągnąć się ze śniegu. Nad śnieg wystawał mu tylko ogon, więc majtał nim na boki, starając się wydostać tylne łapki odsuwając puch, co wyglądało dość uroczo.
  Halley nawet nie pytając wysłała Eff'a na zwiady, ale po chwili jej minka przybrała nadąsany wyraz. Gdyby ktoś na nią teraz spojrzał, rozpłynąłby się na miejscu. Wyglądała przeuroczo, w przeciwieństwie co wydobyło się z jej pyszczka sekundę później.
  - Niech to. Dalej żyją karaluchy.
  "Co? Zdajesz sobie sprawę, że mam uszy pełne śniegu i zupełnie cię nie słyszę tak?"
  "Mówiłam, że przeżyli." - powtórzyła, dalej z naburmuszoną minką dziecka, któremu zabrali cukierka.
  "Taką dużą lawinę!?" - Ogon zastygł na chwilę w miejscu, zszokowany.
  "Dużą dla nas. Wygląda na to, że im sięgnęła najwyżej do brzuchów..." - powiedziała Halley grzebiąc lapką w śniegu ze puszczoną główką.
  Szczeniaki trwały chwilę w ciszy, po czym Wenus znów zaczął próbować się wydostać.
  "I co teraz?" - Spytała waderka brata dalej bezczynnie obserwując brata i czerpiąc z tego jakiś ułamek satysfakcji.
  Wuff szarpał się jeszcze chwilę, po czym dał za wygraną.
  "Zmiana planów." - oznajmił – "Wykorzystamy ich, żeby zabrali nas do miasta. Zobaczysz, zrobią to niosąc nas na ich grzbietach!"
  "Czyli nici z zabijania?" - zapytała trochę zasmucona Puff.
  "Zabijemy ich po tym jak ich wykorzystamy!" - oznajmił rozradowany Wuff.
  Oba szczeniaki ucieszyła ta myśl i zaczęły delikatnie chichotać, a ich ogonki drgały w
podekscytowaniu.
  "Więc jak się za to zabierzemy?" - Zapytała znów uśmiechnięta od ucha do ucha Halley.
  Wenus zamilkł na chwilę, a jego siostra wiedziała, że obmyśla swój plan.
 "Będziesz musiała mi pomóc. Wykorzystamy swój urok! Plan: Szczeniaki w potrzebie! Zrobimy tak..."
  Wenus szybko wytłumaczył swój plan siostrze i już po chwili szczeniaki wzieły się do roboty.
  - Pomocy! - Zaczęła wołać Halley z udawaną rozpaczą w głosie. - Pomocy! Mój brat... Mojego brata przysypała lawina! Jest tu ktoś!? Pomóżcie! Błagam! Ktokolwiek...!
  Po chwili usłyszała skrzypienie śniegu i odgłosy gdzieś od strony, w której wcześniej przebywała grupa wilków. Z satysfakcją poinformowała o tym brata przez tleff. Zaraz skakało wokół nich całe stadko wilków.

<Wenus?>
Słowa: 734 = 42 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics