wtorek, 31 stycznia 2023

Od Lys i Tin, CD. Xevy

Nowy świt obudził masywne cielsko. Wyciągnęły łapy przed siebie, ziewając potężnie, leniwie. Rozchylając z wolna zaspane powieki, zdały sobie sprawę z bardzo bliskiej obecności Xevy. Wciąż spała, kurczowo wtulona do ich boku. Wyglądało na to, że było jej wygodnie. Aż szkoda było to przerywać. Uśmiechnęły się nieznacznie. W gruncie rzeczy nie przeszkadzało im to, a nawet było miło, tylko że jeszcze nie znalazły tego, za czym wyruszyły, prawda?
Odchrząknęły, mając nadzieję, że może wilczyca sama wstanie.
– Hej… – mruknęły, dodatkowo trącając ją wilgotnym nosem.
Długie uszy nagle poruszyły się, a zaraz za nimi podniosła głowa.
– Co? – zapytała szybko, sprawiając wrażenie nieco przestraszonej.
Rozejrzała się na boki, zawęszyła, a ostatecznie zatrzymała wzrok na rogatych.
– Śniło ci się coś? – jakby zgadły.
– Nie… Tak? Ale dobrze jest już! – zapewniła, kiwając energicznie głową.
Uznały, że nie było potrzeby dłużej drążyć tematu. Jeszcze tylko raz szturchnęły ją pyszczkiem w jej puchaty policzek, chcąc dodać otuchy towarzyszce. Potem już tylko wygrzebały się z kłody i otrzepały pospiesznie, żeby pozbyć się resztek snu.
– Chodź, żeby nie zgubić śladu!
W końcu i tak pewnie miały małe szanse na powodzenie ich małej misji, ale jakoś nie chciały tego dopuścić do możliwych opcji. Przecież Lys i Tin się nie poddają.
Druga, a właściwie trzecia wilczyca dołączyła do nich po krótkim czasie, w podskokach. Najpierw obie szły niemalże równo, jak za niewidzialnym sznurkiem, ale wiele nie minęło, aby różowooka się rozproszyła. Jakby wymijanie pni slalomem było znacznie bardziej atrakcyjne.
– Xeva… Xeva tylko się nie zgub – przypomniały wadery, próbując nadążyć za nią wzrokiem.
– Przecież obok idę czas cały!
Zakręciła się wokół jeszcze jednego drzewa, po to, aby następnie podbiec tanecznym krokiem do dziewczyn i przyjacielsko odbić się od ich boku. Nie mogły zrobić nic innego, niż tylko zaśmiać się, rozbawione.
– Dobra, dobra. Obok.
Miały wrażenie, iż Teneriska co jakiś czas zapominała, że w ogóle zmierzały do jakiegoś celu, a jedynie cieszyła się zwykłym spacerem z nowymi koleżankami. Na szczęście przynajmniej one nie gubiły skupienia, dalej wytrwale trzymając nos blisko zaśnieżonego podłoża. Zapachy zaczynały już mieszać im w głowie, zlewając w jedną, brejowatą całość, ale nie poddawały się. Przynajmniej dopóki nie zaczęło to trwać zbyt długo nawet dla nich. Łapa za łapą, metr za metrem… Ile można? Podniosły łeb, sięgając spojrzeniem nieba, jak gdyby miała tam być wymalowana jakaś podpowiedź.
– Co jest? – nie umknęło to uwadze trzeciej wilczycy.
– Wiesz co, nie mamy pojęcia, za czym w ogóle gonimy, ale daleko już zdążyło pójść, nie sądzisz? – zrobiły adekwatną do sytuacji, kwaśną minę – myślisz, że w ogóle jeszcze to znajdzie-
Trzask kilku łamanych gałązek zasiał ciszę w ich gardle. 

<Xeva?>

Słowa: 422 = 27 KŁ


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics