niedziela, 27 września 2020

Od Lysandra CD. Spero

 W jednej chwili jakby zniknęło wszystko to, co wydarzyło się przed chwilą. Nie zadałem żadnego pytania, drżąc cały na widok wadery. Jednym ruchem odtrąciłem truchło, które teraz najmniej mnie interesowało. Nie odrywając wzroku od Spero podszedłem do niej. Ledwo wstała, a ja objąłem ją ramieniem, przyciskając do siebie. Jej cichy, słodki głos i łzy spływające po policzkach sprawiły, że moje serce było gotowe rozpaść się na tysiąc kawałków w każdej chwili. Jej ciepły oddech wędrował pomiędzy moją sierścią, przynosząc mi dziwne uczucie ulgi. Okryłem nas skrzydłami, a wtedy ona spojrzała na mnie z dołu. Już prawie zapomniałem jak uroczyła była różnica wzrostu między nami. Błękitne oczy, w które się właśnie wpatrywałem doprowadzały mnie do palpitacji, emanując wręcz blaskiem, olśniewając. Złączyłem nasze czoła, nie mogąc nacieszyć się chwilą. Nie było mnie tak długo, w końcu mogłem tutaj wrócić. Najchętniej przyciągnąłbym ją jeszcze bliżej, a może nawet i pocałował ze szczęścia. Ale takie zachowanie przecież nie przystoi, nie mogę dawać się tak łatwo ponieść emocjom. Wtedy Spero kaszlnęła po raz kolejny.
- Najpierw musimy stąd wyjść – powiedziałem, trącając ją pyskiem. Co z tego, że dymu było coraz mniej, lepiej przeczekać to na zewnątrz.
Pomogłem waderze wyjść poza jaskinię, po drodze nieco rozdmuchując dym skrzydłami. Cholera, w świetle dnia wyglądała jeszcze piękniej. Mógłbym rzec, że właściwie nic się nie zmieniła. Lata z dala od Królestwa były warte zobaczenia jej ponownie. 
- Tak bardzo tęskniłem – odparłem w końcu, podnosząc ze śniegu bukiet, który rzuciłem na bok, wyczuwając dym. Moją pierwszą myślą było, że wybuchł pożar, w sumie chyba się nie pomyliłem, ale jedyne o czym myślałem to to, żeby przypadkiem Spero nie stała się krzywda. Przecież gdyby stało się to samo, co wtedy z.. uh, wolę o tym nawet nie wspominać. - A to przyniosłem dla ciebie Mademoiselle – wyciągnąłem kwiaty w jej stronę. Nie zastanawiałem się nad tym, ale mam nadzieję, że mój akcent nie jest za mocny. Wadera podziękowała, łagodząc łapą sierść pod oczami. Miałem jej tyle pytań do zadania, chciałem usłyszeć co się działo przez cały ten czas. W końcu z pola bitwy nie mogłem wysłać ani jednego kruka. W zasadzie próbowałem na początku, ale żaden nie wydostał się żywy z kraju. Jeszcze zdążę ją dopytać. Teraz powinienem wrócić do spraw teraźniejszych – Co tu się w zasadzie stało? - zerknąłem w stronę wejścia do groty, z której wydobywała się resztka dymu.
- No wiesz dużo eksperymentuję z magią – zaczęła, błądząc wzrokiem od jaskini do kwiatów. - Czasem to i owo wymknie się spod kontroli jak to już bywa, prawda? - zbliżyłem się do niej, nie zmieniając wyrazu mojego pyska, który był w tym momencie stanowczy. Kręciła. - No i trochę mi się ten kociołek zbuntował.
- Spero, może powiesz mi szczerze co się tam stało. Coś co zabiłem z kociołka też wyskoczyło?
- Tak w zasadzie to mój inny eksperyment, który.. - przerwała kiedy prychnąłem na jej grzywkę i wzięła głęboki wdech, aby następnie szybko wszystko powiedzieć. - Noboja tak trochę mało sypiam, trochę w ogóle ostatnie dni zwłaszcza i organizm mi się zaczął buntować, zasnęłam akurat jak przygotowałam napar z ziół dla jednego z klientów!
- Chryste Spero, a to cholerstwo? Też z kotła wypadło? - spytałem zmartwiony o jej stan.
- Nie. To akurat wina koszmaru, który mi się śnił – położyła uszy po sobie – wyszedł z niego.
- Potrafisz zmartwić wilka – odwróciłem się, wracając na środka. Chciałem znaleźć to cholerstwo, które przed momentem przyciskałem do zimnej skały, ale rozglądając się nic nie napotkałem. Czy możliwe, żeby uciekło? Nie, było martwe, sam usłyszałem kruszenie się lichych kości. Ogarnąłem miejsce jeszcze kilka razy wzrokiem. Przynajmniej kociołek był dogaszony. Wróciłem do wadery, która właściwie nie czekała za długo. Prędze niż ja do niej, ona dołączyła do mnie. - Zniknęło. Czy te twoje koszmary uciekają? Mogło po prostu wrócić do snów?
- Nie wykluczam – zmrużyła oczy. Nie wiem już sam czy z powodu tlenku węgla, zmęczenia, a może po prostu ze zwykłego zastanowienia.
- Mógłbym przysiąc, że umarło. Nawet jeśli uciekło, zostawiłoby przecież ślady. - dodałem, drapiąc pazurem po skale. Moje oczy spoczywały na waderze – cokolwiek się stało, musisz najpierw odpocząć, mogło ci się coś stać.
- Lysander dopiero wróciłeś i już chcesz mnie uśpić? - spytała, wychodząc z jaskini.
- Mógłbym po prostu zabrać cię do łóżka i pewnie byłoby to łatwiejsze niż proszenie – uśmiechnąłem się zalotnie – ale mówiąc poważnie naprawdę musisz odpocząć.
- Lys nie mogę tak po prostu pójść spać! Poza tym najpierw chcę z tobą porozmawiać. Tak długo nie było od ciebie wieści – te oczy potrafią manipulować, naprawdę. Ale nie dam się kiedy chodzi o jej zdrowie.
- Pójdźmy na kompromis. Położysz się w najlepszej pościeli, pójdziesz spać, a przedtem porozmawiamy jeszcze chwilę – cóż, jeśli ekscytuje ją to, że wróciłem trochę dłużej może zająć jej przyśnięcie. - Zgoda?
- Powiedzmy.
- No! - poderwałem się do góry, chwytając waderę i podrzucając ją. Następnie szybko pojawiłem się pod nią, w ten sposób posadziłem ją sobie na plecy. Jeszcze za stary na to nie jestem – A teraz zapraszam na tartę. - powiedziałem ze wspomnieniem naszego pierwszego wyjścia gdzieś.

<Spero?>

Słowa: 836 = 46KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics