-Dlaczego, na odwłok dziadka Cytiona, zgodziłam się na tę cholerną robotę?- wymamrotała Karwiela, ogarniając wzrokiem sięgające horyzontu połacie piasku. Nic tylko piasek, piasek, o, czyżby chrząszcz? i piasek. Nie tylko w krajobrazie, ale również w oczach i pysku, ponieważ wiatr porywał go w górę i ciskał w przeszkodę, jaką była stojąca wadera. Gorąco otaczało ją jak ciężka kołdra, jednak przynajmniej na to miała rozwiązanie. Pamiętając opowieści rodziców, których przodkowie mieszkali na obrzeżach pustyni, zaopatrzyła się w tabletki schładzające. Miała też łatwiej ze względu na krótką sierść i wysoką tolerancję ciepła, które odziedziczyła w genach.
-Jak się dobrze zastanowić- mamrotała dalej, tęskniąc za możliwością rozmowy z kimś innym, niż jaszczurką- to dobrym pytaniem byłoby, co ja do stu diabłów robię w Królestwie Północy, skoro moje ciało znacznie lepiej przystosowane jest do takiego klimatu. A tak mrożę sobie dupę na lodzie.- kierowała się na wschód, taszcząc przy sobie bukłaki przynajmniej w 3/4 wypełnione wodą. Nie był to jednak bardzo uciążliwy ciężar, bo zapięła je tak, aby zbytnio nie przeszkadzały w wykonywaniu ruchów, a pozostały dyskomfort zagłuszała wyobrażaniem sobie wody spływającej do wysuszonego gardła.
-Ah, no tak. W Królestwie przynajmniej można pogadać z wilkami i nie być uważanym za dziwadło. W większości przypadków.- odpowiedziała sobie na pytanie, rozglądając się w poszukiwaniu śladów szukanej przez nią bestii. Roicher beżowy. Stworzenie bardzo strachliwe i cholernie szybkie. Tropienie takiego wydawać by się mogło szukaniem igły w stogu siana, jednak wyzwania były tym, co Karwiela lubiła najbardziej. W dodatku nieczęsto otrzymuje się propozycje podobnego sortu, dające możliwość poznania świata i poszerzenia swojego fachu, za które jednocześnie oferuje się zapłatę. A gdyby jej się udało dostrzec tego szczwanego Błękitnego Liska, jaki to byłby materiał na opowieści o jej przeżyciach!
Karwiela, zmotywowana takim myśleniem, z zapału aż przyspieszyła i z większą werwą zaczęła rozglądać się za śladami. Powtórzyła w myślach zapamiętane informacje. Półtora metra długości, pół wysokości. Duże uszy, echolokacja... Wykorzystuje gorące powietrze. Iluzja niebieskiego dymu? Zmarszczyła brwi, upewniając się czy w pobliżu nie ma czegoś podobnego w tym kolorze (oprócz nieba oczywiście). Nic jednak nie przykuło jej uwagi. Westchnęła więc i przystanęła, by napić się wody. Boski płyn cudownie zwilżył gardło i po raz kolejny w trakcie obecnej podróży przypomniał, że nie ma nad niego lepszego. Ten stary pryk jednak miał rację, pomyślała, przypominając sobie kłótnię z jakimś starszym wilkiem, przez którą nieomal dostała po głowie butelką Pana Beczułki. Tematem była wyższość piwa nad wszystkimi innymi trunkami. Jej przeciwnik wychwalał rum. A potem dołączył się stary basior i dorzucił swoje trzy łuski o wodzie. Po kiego demona przyszedł wtedy w ogóle do baru, skoro wystarczyła mu woda? Karwiela skrzywiła się z niesmakiem. I choć od owego zdarzenia minęło już kilka lat, trudno było jej się pogodzić z tym, że tamten wilk mógł miał rację.
Jej kwaśny humor przerwało zauważenie na piasku przed nią ledwo widocznych śladów, nie pasujących do żadnego znanego jej zwierzęcia żyjącego na pustyni. O malutkich przednich łapach i całkiem sporych, w porównaniu do nich, tylnych. Czyżby strzał w dziesiątkę? Nie pozostało jej nic innego, jak tylko ruszyć tym tropem i się przekonać. Jednak zanim to zrobiła, wyjęła notes i pospiesznie zapisała "przednie łapy: pięciopalczaste?│tylne: trójpalczaste". W końcu naukowiec chciał, by zrobiła jakieś notatki. Szczerze, nie spodziewała się, że uda jej się zaobserwować cokolwiek, co będzie można zapisać, biorąc pod uwagę szybkość i nieśmiałość roicherów, dlatego z zadowoleniem ruszyła w dalszą drogę. Szła powoli, z nosem przy ziemi, próbując wyczuć zapach istoty. Był bardzo delikatny i trudny do uchwycenia, zupełnie inny niż wszystko, co do tej pory wąchała. Przypominał... sama nie wiedziała co. Staruszek się raczej nie ucieszy, pomyślała rozbawiona sobą. Trzeba będzie coś później wymyślić, bo jeszcze pieniędzy nie da.
Przez dłuższy czas tropiła bez większego sukcesu, jednak nie traciła nadziei na odnalezienie właściciela śladów. Miała tylko nadzieję, że poszukiwania nie będą trwały dużo dłużej. Piasek zaczynał robić się coraz cieplejszy, a wadera nie bardzo miała ochotę na przeczekiwanie upału w jakiejś norze. Albo, co gorsza, na piasku, bez żadnej innej ochrony niż kupiony przez nią spory kawałek materiału. Na wszelki wypadek zaczęła rozglądać się za jakimś schronieniem, by wiedzieć czy byłoby do czego wracać.
Na szczęście jednak niedługo później dojrzała coś, co miało potencjał być bestią, której szukała. Kilkaset metrów od niej przemieszczało się kilka czarnych pasów. Niczego innego nie widziała, ale pamiętała jak stworzenie wyglądało na zdjęciu: taki sam układ czarnych pasów, na małym ciele w kolorze piasku. Karwiela przeklęła pod nosem swój słaby wzrok i pełna nadziei ruszyła dalej. Im była bliżej, tym ciało nabierało kształtów i coraz mocniej odrysowywało się od otoczenia. Wadera nie miała już wątpliwości. Trzy dni na pustyni i w końcu go znalazła!
Zwierzę leżało i wyglądało jakby drzemało. Albo zdechło. Tę teorię potwierdzało to, że bestia podobno miała świetny słuch i potrafiła posługiwać się echolokacją. Z jakiego innego powodu nie usłyszała Karwieli? Wszystkie źródła wiedzy o tym gatunku potwierdzały, że woli ucieczkę od ataku. Czyżby się myliły i istota zwabiałaby swoje ofiary udawaną bezbronnością, by chwilę potem rzucić się na nie i zagryźć na miejscu? Małe szanse.
Nie pozwoliła sobie jednak na żadne gwałtowne ruchy, bo nie mogła mieć pewności czy stwór naprawdę zdechł. Pamiętała zapewnienia uczonego, że roichery, pomimo nieproporcjonalnie krótkich nóg są diabelnie szybkie. Miała przewagę kamuflażu, w postaci swojego ubarwienia, które niewiele różniło się od otoczenia. Jedynym problemem w tym zakresie był długi, czarny i oznajmiający wszem i wobec "NIEBEZPIECZEŃSTWO" odwłok, lecz wadera schowała go za sobą. Zwierzę ani drgnęło. Około trzydziestu metrów od bestii zaczęła prawie szorować brzuchem po ziemi, starając się podchodzić jak najostrożniej i jak najciszej. Dostrzegła nieco zniekształcony pysk, wyglądający zupełnie tak, jakby bestia zderzyła się z czymś twardym, co spowodowało deformację. Może to było przyczyną jej śmierci?
Delikatnie położona na piasku łapa. Potem następna... Znieruchomienie. Głęboki wdech i ekscytacja szalejąca w piersi. Prawdziwy roicher, malowany skurczybyk! Chyba martwy, czy mogło być lepiej? Poduszka oderwana od ziemi, zastygłe w napięciu mięśnie... kur*a nO NIE, STÓJ TY MAŁY PIEPRZNIKU!
Wystarczyła sekunda, by nieruchome dotąd stworzenie poderwało się na nogi i zaczęło uciekać, lecz zaprawiona w zawodzie łowcy Karwiela nie pozwoliła sobie na chwilę zastanowienia czy nieuwagi i skoczyła za nim. Szybko jednak okazało się, że nie miała szans w starciu ze zbiegiem, który w krótkim czasie stworzył zadziwiająco dużą przewagę. Pytanie "jak on to robi??" kołatało jej się w głowie, gdy patrzyła jak długi stwór oddala się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu znika za horyzontem. Podżegana dumą determinacja nie chciała pozwolić jej się poddać, lecz bukłaki z wodą i torba, obijające się nieprzyjemnie o jej boki, ostatecznie ją do tego skłoniły. Stanęła, dysząc ciężko i wypatrując istoty w miejscu w którym ta zniknęła, nie chcąc jeszcze odpuścić. Wiedziała jednak, że ta bitwa była już przegrana i zaalarmowany stwór zapewne nie da do siebie ponownie podejść tak łatwo. Nie wspominając już o tym, że ciągle mógł biec i tworzyć coraz większy dystans do pokonania. A najgorętsze godziny zbliżały się nieustająco. Szansa na spotkanie kolejnego roichera w niedługim czasie? Prawie żadne. Poza tym miała już serdecznie dosyć samotności i pustyni, a coś tam udało jej się zaobserwować, prawda? Prawda. Zastanowiło ją tylko to, dlaczego stworzenie poderwało się dopiero wtedy, kiedy była już tak blisko. Może było otumanione? Wyjaśniało by to zniekształcony pysk.
Usatysfakcjonowana swoim rozumowaniem zawróciła i ruszyła z powrotem po swoich śladach. Czas wracać do domu.
Nagroda: 5 punktów szybkości + 100 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz