poniedziałek, 31 października 2022

Od Aarveda - I quest z tablicy ogłoszeń

Rynek. Jak zwykle głośny, jak zwykle zatłoczony. A na środku on, Aarved. Zmęczony i biedniejszy o kilkaset łusek. Z żalem zajrzał do sakiewki, która teraz była boleśnie lekka i wygodna go noszenia - w przeciwieństwie do ciężkich toreb wypełnionych zakupami, które wisiały przy jego bokach. Do wypłaty jeszcze tyle czasu, a on i Feryia muszą coś jeść. No właśnie, Feryia. ,,Żeby jeszcze ten kurczak sam dla siebie polował", pomyślał. ,,Ale woli siedzieć w domu, gdzie ma ciepło i dobrze. Jeśli jeszcze raz pozrzuca książki z półek, to może zapomnieć o tym, że jej kuper ponownie przekroczy próg mojego domu", groził samicy białozora w myślach, wiedząc przy tym doskonale, że nie zniósłby, gdyby jego ukochana papuga musiała nocować na dworze. Mimo tego, że miała swoją własną wolierę, a czasami znikała na kilka dni, nie potrafił jej nie wpuszczać, gdy w końcu się pojawiała i stukała dziobem w okiennice. 
Jego myślom zaprzeczał też fakt, że najdroższą rzeczą, jaka ciążyła mu na kręgosłupie, było mięso z młodego łosia, które kupił tylko i wyłącznie dla Feryi. 
Ziewnął i, jakby pociągnięty nagłym wyrzutem sumienia spowodowany wydawaniem tak dużej iloci pieniędzy na raz, skierował się bezwiednie do tablicy ogłoszeń. Nie spodziewał się tego, ale jedna z kartek przykuła jego uwagę. ,,Króliki?", pomyślał basior. Stał tak jeszcze przez chwilę, pogrążony w rozważaniach, gdy w końcu uśmiechnął się do siebie pod nosem. ,,Dlaczego by nie? Niech kurczak zarobi na siebie".
~*~
- Cholera, zimno jest - mruknął samiec, ni to do siebie, ni to do białej kropki krążącej nad jego głową. Feryia, widocznie szczęśliwa, że pan zabrał ją na polowanie, nie oddalała się zbytnio. Nie było to do niej podobne - zazwyczaj pokrywała o wiele większe połacie powietrza, pojawiając się znikąd i nagle. Dawno jednak nie polowali razem. 
Aarved zatrzymał się przed linią drzew. Wiedział, że za nią znajduje się polana, gdzie zazwyczaj mieszkały króliki.
- Szukaj - rzucił w stronę gałęzi, na której usiadła Feryia. - Prosto.
Samica przez chwilę dalej iskała pióra, aż w końcu napuszyła się i bezdźwięcznie wzbiła się w powietrze. Basior przez chwilę patrzył, jak wzlatuje w górę, aż w końcu jest niemalże nie do odróżnienia na tle szarego nieba. Otrząsnał się i zaczął skradać się w kierunku polany.
Stanął na jej krańcu, mając nadzieję, że jego beżowe futro nikogo nie zaalarmuje. Trzymał się na dystans, zostawiając kilka metrów zarośli między nim, a łączką. 
Widział je. 
Co jakiś czas podnosiły długie uszy, które odcinały się bielą na tle ciemnych drzew. Czekał chwilę, aż obydwa znajdą się w jego zasięgu, po czym podniósł gwizdek do pyska. Nie mógł jej widzieć, ale był pewien, że samica białozora już zlokalizowała polanę i jedynie czekała na sygnał.
Rozległ się cichy pisk. Zwierzyna uniosła łebki. Nagle coś śmignęło w powietrzu, a jeden z osobników przewrócił się na grzbiet, kopiąc panicznie skokami w śniegu. Aarved jednak tego nie zauważył - już pędził za spłoszonym królikiem.
Po chwili było już po wszystkim. Basior wrócił na polankę, a białe ciałko zwisało bezwładnie z jego szczęk. Feryia siedziała na powalonym pniu, bardzo napuszona i wyraźnie bardzo dumna z samej siebie. Gdy tylko zauważyła Aarveda, odbiła się od drewna i podreptała do swojej ofiary. Jej łapki grzęzły w śniegu, przez co co kilka kroków łapała równowagę skrzydłami. Przycupnęła na tułowiu królika i wlepiła żółte ślepia w wilka. Ten zatrzymał się przed nią i odłożył swoją zdobycz.
- Nie dasz mi? - zagadnął. Ptak nawet nie drgnął. Wojownik uśmiechnął się i złapał magią za białą nóżkę. Pociągnął delikatnie. Feryia zasyczała i rozłożyła skrzydła, bijąc nimi wściekle w powietrzu. Rogacz się zaśmiał.
- No dobrze, dobrze - odparł, rozwiązując sakiewkę. - Masz, zasłużyłaś. Dobra robota.
I rzucił kawałek mięsa w powietrze. Ptak poderwał się, chwycił go w locie i wylądował na jednym z rogów swojego towarzysza.
Aarved czekał cierpliwie, aż ta skończy jeść, przywiązując króliki za tylne skoki do swojego boku i starał się nie ruszać zanadto głową. W końcu jednak sokolica poderwała się z powrotem do lotu, posyłając basiorowi ścianę powietrza w pysk. 
- To co, wracamy? - zagadnął, otrzepując się. Nie usłyszał odpowiedzi. - Rozumiem, że tak.
Po czym ruszył w drogę powrotną.
 
<Koniec>
 
Nagroda: 30 KŁ i 1 punkt do wybranej umiejętności: wzrok/węch/słuch/szybkość/zwinność
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics