Propozycja spłoszyła Sakiego jeszcze bardziej niż sama obecność wadery... Wader? To naprawdę było konfundujące, ten jej, ich sposób mowy. I przedstawiła się jako dwie osoby, co już w ogóle było straszne. Jakby miała w głowie nie po kolei. Nie, Folix nie chciał spędzać czasu z tym dziwnym stworzeniem, nie uśmiechało mu się to, nie czuł się wystarczająco pewnie w jego towarzystwie. Nie, żeby czuł się pewnie przy kimkolwiek. Jakby to jeszcze był wilczo wyglądający wilk, ale tak nie było. A może po prostu zmyślał i szukał wymówek, żeby nie znaleźć sobie znajomego. To nie był zdrowy nawyk, więc trzeba było się go pozbyć. Chyba pójdzie na tą herbatkę.
– Nie miałem w planach się dzisiaj nigdzie wybierać, ale... Zgoda. O ile to nie jest jakoś szczególnie daleko, mam krótkie nóżki. – Jakby na dowód, wyjął przednią łapę ze śniegu i dla pozoru ją strzepał. Oby nie wyglądało to dziwnie z punktu widzenia wadery.
– Super! W takim razie zapraszamy do siebie. Chodź za nami.
Wilczyca zawróciła i zaczęła prowadzić. Jej nieco łatwiej było poruszać się przez zaspy, ale Saki za to już po kilku krokach ponownie wkopał się w górkę śniegu. Tym razem nie tak mocno, ale jakoś nie chciał się z niej wydostać. Mentalnie poddał się z tą zabawą.
– Oj, co się stało? – Lys i Tin pojawiły się nagle obok niego, jakby wyrosły spod ziemi. – Pomóc ci się wydostać?
– Nie, nie. Ja sobie tu chwilę... Poleżę w sumie. Albo zrobię norkę na noc. Co złego robi spanie w śniegu, co nie?
Basior zaczął wkopywać się głębiej w zamarzniętą zaspę, aż w końcu cały do niej wlazł. Odwrócił się w stronę nowej znajomej, głupkowato się uśmiechając jak szczeniak, który właśnie pochwalił się kolegą nową umiejętnością, a jednocześnie dobrze wiedział, że ta umiejętność jest praktycznie bezużyteczna. W tym momencie zaspa się załamała, zakopując rudzielca pod śniegiem, spod którego wystawały tylko wielkie uszy i smukły pyszczek. Rogata wadera się zaśmiała.
– Ha ha! Niezły jesteś. No chodź, teraz to już na pewno wymarzłeś.
Poszły dalej, podczas gdy Saki odkopywał się z lodowego grobu. Nie było mu zimno, jego futro idealnie osłaniało przed śniegiem i mrozem, ale nie chciał sprawiać nowej koleżance zawodu. Dlatego - uważając na kolejne zaspy - poskakał za nią jak młoda sarenka. Może będzie to ciekawe doświadczenie.
<Lys i Tin?>
Słowa: 372 = 22 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz