poniedziałek, 3 października 2022

Od Mordimera do Vallieany

*wątek jest kontynuacją wątku Vallieana i Artem*

Ważną rzeczą, pojawiającą się nie tylko w mafii, ale i w polityce, a nawet w zwyczajnym życiu szarych wilków, są kontakty i łapówki. Mówi się, że bez nich świat byłby piękniejszy – wilki pracowały by na swoją karierę, zamiast chodzić na skróty, politycy odpowiadaliby na swoje grzechy tak, jak zwyczajni obywatele, a mafiosi nie wymigiwali się od kary pieniędzmi. Jednak wszystko ma swoje drugie oblicze, a większość tych obliczy wiążę się z powstrzymaniem zbędnej paniki, którą utworzyłyby wilki, gdyby dowiedziały się o czymś „okropnym”, a raczej o czymś, co zostało zniszczone i może zostać naprawione w kilka dni. Dla nas łapówki były na porządku dziennym, a kto z nich najwięcej dostawał? Lekarze, pielęgniarki i cały personel medyczny. Do oglądania większości ran potrzebni są specjaliści, a jeden lekarz nie obskoczy wszystkich Krwistych, dlatego na terenie królestwa większość medyków, gdyby byli bardziej zainteresowani, mogliby wskazać członków mafii. To był ważny powód, dla którego dbaliśmy nie tylko o nasze interesy, ale również o te istoty, które były nam potrzebne.
Jednak coś zaczęło się psuć tydzień temu. Mój ojciec został wezwany na jedną z ich narad, na które jeszcze nie miałem wstępu. W tym czasie siedziałem z Gardem, młodym wilkiem starszym ode mnie jedynie o dwa miesiące, który Krwistych traktował jak swoją rodzinę – nie było się czemu zdziwić, skoro jeden z głównych wilków znalazł go w koszu na śmieci i przygarnął. Rozmawialiśmy wpierw z samcem o rzeczach przyziemnych, jak o okropnym żarciu w nowym pubie czy złotym oświetleniu na bogatej jaskini. Potem jednak przeszliśmy do tematu, który był poruszany na naradzie. Od Garda się dowiedziałem, że w ciągu tygodnia zmarło dwóch medyków, którzy się nami zajmowali. O szczegółach ich śmierci dowiedziałem się potem, kiedy ojciec wyszedł ze spotkania i stwierdził, że mam ważną misję.
Pierwszy medyk ponoć zmarł na atak serca. Miało to sens, ponieważ był to starszy wilk, jednak znalezione w jego jedzeniu resztki arszeniku skutecznie zniszczyły tę tezę. Drugi wilk ponoć się powiesił, żona znalazła go w domu, gdy było już po wszystkim, jednak późniejsze dowody na to, że ktoś mu groził, a na łapach miał ślady sznura, również zbiły tę tezę na ziemię. Nasza hipoteza była jednogłośna: ktoś niszczył naszych medyków. Przynajmniej tak sądziliśmy, że „naszych”, do czasu, gdy się okazało, że następna osoba, która wylądowała w lecznicy, nie dostawała od nas łapówek.
- Valieana, zielarka, zamieszkała w Dystrykcie II – powiedział ojciec, kiedy wracaliśmy do domu.
- Skąd wiecie, że teraz jej kolej?
- Stu procentowej pewności nie ma, ale nasz donosiciel mówi, że są na to duże szanse. W każdym razie, zajmiesz się tą sprawą.
- Ja? – zapytałem zdziwiony.
- Tak. Zielarka nie jest nam do niczego potrzebna, nie mamy niezbitych dowodów na to, że jest kolejna na liście, więc taki nieogarnięty młodziak może się tym zająć.
- No tak, jeśli mi się nie uda, nie będzie nikt płakał.
- Dokładnie – jego ton się nie zmieniał, a ja wyczuwałem w niej chłód. Z jednej strony cieszyłem się z tego zadania, nie musiałem nikogo porywać czy ogłuszać, a wręcz przeciwnie, miałem sprawdzić, czy komuś nie groziło niebezpieczeństwo. Minusem jednak było to, jakim słabym i nędznym członkiem Krwistych byłem w oczach ojca. 
No cóż zielarko, widzimy się już wkrótce.
<Valieana?>
Słowa: 519 = 31 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics