wtorek, 4 października 2022

Od Yelthany, CD. Xevy

Było kilka opcji. Mogłam trafić na oszustkę. Samica chciała mnie zwabić na dół, a następnie policzyć się ze mną, za zabranie jej drogocennych muszelek. Niestety nieznajoma merdała ogonem i widocznie była szczęśliwa, nie mogła więc ukryć chęci mordu i zemsty w tych jasnoróżowych oczach. Więc może samotność i depresja spowodowana brakiem otworzenia do kogoś pyska popchnęła ją do tak poniżającego czynu, jakim jest zaproponowanie swojemu niedoszłemu złodziejowi wspólnego polowania. Przez jej akcent byłam skłonna w to uwierzyć, ale istniała jeszcze jakaś opcja. Mogła być psychopatką. Mogła udawać, że z niewiadomych przyczyn chciała mnie poznać, spędzić ze mną czas, by następnie obezwładnić, zamknąć w głębokiej jaskini i torturować lub pożreć, w zależności od zachcianki.
Lepszego życia i tak nie będę miała, czy się zgodzę czy nie, z tą różnicą, że jeśli mówiła prawdę, będę miała co jeść. Wizja „lepszego życia”, która kręciła się wokół jedzenia, zachęciła mnie do zeskoczenia na ziemię. Stałam za nią, nie podchodząc bliżej niż na trzy jardy. Samica widząc moją nieufność, ruszyła przodem, a ja za nią. Stąpałam po jej śladach odbitych w śniegu. Między nami trwała krótka cisza, podczas której zastanawiałam się, jakie były jej prawdziwe zamiary. Samica przerwała ciszę, kiedy znaleźliśmy się w głębi lasu. Zaczęła wąchać powietrze, w celu odnalezienia ofiary.
- Wyczuwam jenota, jest niedaleko – przytaknęłam i sama powąchałam powietrze. Nie wyczułam nic oprócz zimnego powietrza i lasu. – Tak właściwie, to jak się nazywasz? – zerknęłam na nią. Teraz szłam bliżej niej, bardziej z boku.
- Yelthana… a ty? – samica przedstawiła się jako Xeva. Pomyślałam, że to dosyć unikatowe, żeby nie powiedzieć dziwne, imię, aczkolwiek te rasy z innych wysp różniły się od nas, więc szybko zapomniałam o tej myśli. Xeva poprowadziła mnie w kierunku zwierzęcia, które, okazało się, właśnie oznaczało swoje terytorium.
- I co teraz? – zapytałam szeptem. Samica się schyliła, aby zwierzę jej nie wyczuło. Zrobiłam to samo, chociaż nie musiałam, bo byłam od niej mniejsza.
- Okrążę go i zaatakuje, ty mu zagrodzisz drogę i złapiesz – mimo, że plan składał się raptem z czterech rzeczy (okrążyć, zaatakować, zagrodzić, złapać), to mój umysł nie przyswoił do siebie tego planu, dlatego gdy nieznajoma mnie opuściła i poszła realizować swój plan, ja przez moment leżałam na brzuchu i zastanawiałam się, co tak właściwie mam zrobić. Dopiero gdy Xeva znalazła się po drugiej stronie, a jenot zaczął nerwowo poruszać uszami i nosem, zdałam sobie sprawę, że samica nie miała bladego pojęcia jak bardzo beznadziejna byłam w polowaniach. Cała moja nauka polowania była jedną wielką kpiną: nie było nikogo, kto chciałby mi poświecić czas, który ja pożytkowałam na okradanie innych. Na dodatek moja mała postura, praktycznie nierozwinięty zmysł węchu i mój refleks nie pomagały mi w tym, dlatego nic dziwnego, że kiedy samica wyskoczyła z ukrycia i pogoniła zwierzątko w moją stronę, plan nie wypalił. Byłam gotowa do skoku, jednak kiedy to zrobiłam, zwierzę przeskoczyło nade mną, a moje zęby nie wbiły się w miękkie ciało psowatego, ale w suchy patyk, który tylko pękł mi w pysku z cichym łoskotem. Z głośniejszym odgłosem padłam na ziemię, a samica sama popędziła ze zwierzęciem.
Zniknęła mi z oczu, kiedy podnosiłam się na równe nogi. Wyplułam z pyska resztki patyka, ciesząc się, że nie miałam na języku drzazg. Odwróciłam się i spojrzałam w kierunku, w który uciekła zwierzyna. Łowca ruszył za nią i co ciekawsze, Xeva po krótkiej chwili wróciła do mnie z jenotem w pysku. Położyła go na ziemi.
- Miał pecha, bo nie zmieścił się w krzakach – stwierdziła. Popatrzyłam na nią, potem na martwe zwierzę.
To był jak impuls. Instynktownie skoczyłam do jenota, pochwyciłam go w zęby i zaczęłam uciekać. Biegłam tak przez jakieś sto metrów, kiedy się zatrzymałam i odwróciłam. Samicy nigdzie nie widziałam. Przede mną rozciągał się jedynie zaśnieżony las, w którym nie wyczuwałam niczego innego, jak chłodu i świeżego powietrza, nie czułam nawet zapachu wadery. Położyłam po sobie uszy, czując się głupio. Upolowała mi zwierzaka, którego jeszcze ukradłam na jej oczach.
Nieświadomie łapy zaczęły mnie prowadzić w kierunku samicy. Wiedziałam jednak, że jeśli zrobi niewłaściwy ruch, to zacznę nieświadomie uciekać. 

<Xeva?>
Słowa: 661 = 37 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics