Szarpała się przez moment. Była to krótka chwila, podczas której zdałem sobie sprawę, jak bardzo niektóre wilki są dociekliwe. Nie bez powodu istnieje powiedzenie „Ciekawość prowadzi do piekła”. Ciekawość właśnie ją tam zaprowadziła. Powiedziałbym, że trafiła nawet gorzej, ale jeszcze nie stwarzała tak dużego problemu. Kłopoty mogły się pojawić wtedy, kiedy przekaże informacje straży. To, że ktoś obrabował statki było oczywiste – i tylko taka informacja miała krążyć wśród stróżów prawa. Kto i gdzie – nie.
W pewnej chwili rozważałem trzy wyjścia. Pierwsze – wypuścić ją. Wiedziałem jednak, że od razu poleci do strażników, przekaże jak wyglądaliśmy i opowie o tym miejscu. W najgorszej sytuacji będę ja się znajdować, ponieważ samica mogła mnie opisać ze wszelkimi szczegółami, gdyby się postarała, opisałaby nawet mój głos. Druga opcja, to pozbycie się jej. Szybkie i sprawne pozbycie się kłopotów. Jednak nie po to starałem się ją wygonić z portu, aby teraz zabijać, nie ważne jak bardzo byłbym na nią wściekły. Trzecia opcja, to przetrzymywanie jej – ale po co? Do niczego nam nie jest potrzebna, zero informacji, zero współpracy, zero pożytku. „Zaprosić” do gangu nie można, bo nikt nie zagwarantuje jej zaufania, a podejrzewam, że grałaby wtedy na dwa fronty (ja bym tak zrobił). Więc po co ją przetrzymywać? Najlepiej byłoby zabić. Ojciec chociaż by się nie dowiedział jaka ze mnie fajtłapa, że zwykłego przechodnia nie zdołałem odpędzić.
- Co tam masz? – usłyszałem za sobą głos. Nie odwracałem głowy.
- Szpiega – odpowiedziałem. Obok mnie pojawił się bordowy wilk o zielonych oczach. Był większy i masywniejszy niż ja (ale głupszy).
- Oooo ale ładna – rozmarzył się. – Mogę się nią pobawić, zanim ją zabijemy? Prooooszę – błagał, a ja tylko westchnąłem. – Pójdzie mi szybko i sprawnie – samiec zaczął się do niej zbliżać.
- Jesteś obrzydliwy – fuknąłem. – Nie wiadomo nawet gdzie się szlajała. Jeśli już masz jakąś gwałcić, to chociaż znajdź czystą i porządną samicę, od której się niczym nie zarazisz – wyjaśniłem mu na czym polegał problem. – Po za tym, nie możemy jej zabić – dodałem jeszcze.
- Ale jesteś nudny – mruknął pod nosem, pochylając się nad samicą i wciągając do nozdrzy jej zapach. – Pachnie przyjemnie.
- Nie mamy na to czasu, zaraz musimy stąd iść, więc powściągnij swoje chore zapędy i przyprowadź mi kogoś ze starszych.
Samiec przekręcił oczami, ale posłusznie zniknął mi z oczu i wrócił do środka. Samica przez moment patrzyła się na mnie jakby rozzłoszczonym spojrzeniem, ale nie pozwoliłem jej mówił, przyciskając jej pysk do ziemi. Siedząc tak przed nią, obserwowałem jej jasne futro, aż w końcu westchnąłem.
- Jacy wy jesteście upierdliwi – mruknąłem pod nosem. – Dlaczego jak macie szanse, to omijacie ją szerokim łukiem – podniosłem łeb do góry by spojrzeć na księżyc. ,,A gdyby tak wszystkich wymordować?” przeszło mi przez myśl.
Po jakiejś chwili obok mnie pojawił się nie kto inny, jak Hayli. Spojrzała na samicę, po czym wybuchnęła krótkim, ale głośnym śmiechem.
- To rzeczywiście się jej pozbyłeś – zakpiła ze mnie. Spojrzałem zirytowany na bordowego wilka i dostrzegłem uśmiech na jego pysku. Przyprowadził ją specjalnie, wiedząc, co się niedawno wydarzyło. Jak ja go nienawidziłem. – Co chcesz z nią zrobić? – zapytała, a ja milczałem. Dalej nie miałem pojęcia.
- Mówi, że nie możemy jej zabić – wtrącił się samiec, a ja go tylko spiorunowałem wzrokiem.
- Mógłbyś zobaczyć czy z tyłu nie ma jakichś słabych zwierzątek do zmiażdżenia? – zaproponowałem mu, chcąc mu dać do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany. – Możemy narobić sobie kłopotów, przy zabijaniu cywili – wyjaśniłem samicy.
- Nie wiecie, że przy ofierze nie mówi się o swoich planach? – usłyszałem z tyłu niski głos, należący do wuja. Położyłem po sobie uszy; miał racje, a ja tak łatwo o tym zapomniałem i sprowadziłem się do poziomu amatora. Jakby ojciec to zobaczył… - Jeśli nie wiesz co z nią zrobić, to ją na razie przetrzymaj – mówił do mnie. – Tylko pamiętaj, że raz w tygodniu jest Czyszczenie – skinąłem głową. Wuj spojrzał na dwa pozostałe wilki i kazał im wrócić. Gdy się oddaliły, podszedł do mnie i wyszeptał na ucho:
- I pomyśl sobie, kogo byś nie chciał za wroga.
Gdy basior się oddalił, pozostawiając mnie samego z samicą, która się wszystkiemu przyglądała, wiedziałem już, że czeka mnie długa noc. Musiałem ją przetransportować do podziemi, do jednej z części, w której mamy możliwość przetrzymywać wilki. Grota jest specjalnie do tego przystosowana, aby nikt nie uciekł. Przetransportować ją musiałem przy pomocy swojej mocy zmiany bodźców. Nie chciałem jej uderzać, aby straciła przytomność, dlatego podczas naszej podróży sprawiłem, że niczego nie widziała, niczego nie słyszała oraz niczego nie czuła. Jakby była w pustce – a wszystko po to, aby nigdy miejsca nie odnalazła, jeśli jakimś cuda uda jej się to przeżyć.
W pewnej chwili rozważałem trzy wyjścia. Pierwsze – wypuścić ją. Wiedziałem jednak, że od razu poleci do strażników, przekaże jak wyglądaliśmy i opowie o tym miejscu. W najgorszej sytuacji będę ja się znajdować, ponieważ samica mogła mnie opisać ze wszelkimi szczegółami, gdyby się postarała, opisałaby nawet mój głos. Druga opcja, to pozbycie się jej. Szybkie i sprawne pozbycie się kłopotów. Jednak nie po to starałem się ją wygonić z portu, aby teraz zabijać, nie ważne jak bardzo byłbym na nią wściekły. Trzecia opcja, to przetrzymywanie jej – ale po co? Do niczego nam nie jest potrzebna, zero informacji, zero współpracy, zero pożytku. „Zaprosić” do gangu nie można, bo nikt nie zagwarantuje jej zaufania, a podejrzewam, że grałaby wtedy na dwa fronty (ja bym tak zrobił). Więc po co ją przetrzymywać? Najlepiej byłoby zabić. Ojciec chociaż by się nie dowiedział jaka ze mnie fajtłapa, że zwykłego przechodnia nie zdołałem odpędzić.
- Co tam masz? – usłyszałem za sobą głos. Nie odwracałem głowy.
- Szpiega – odpowiedziałem. Obok mnie pojawił się bordowy wilk o zielonych oczach. Był większy i masywniejszy niż ja (ale głupszy).
- Oooo ale ładna – rozmarzył się. – Mogę się nią pobawić, zanim ją zabijemy? Prooooszę – błagał, a ja tylko westchnąłem. – Pójdzie mi szybko i sprawnie – samiec zaczął się do niej zbliżać.
- Jesteś obrzydliwy – fuknąłem. – Nie wiadomo nawet gdzie się szlajała. Jeśli już masz jakąś gwałcić, to chociaż znajdź czystą i porządną samicę, od której się niczym nie zarazisz – wyjaśniłem mu na czym polegał problem. – Po za tym, nie możemy jej zabić – dodałem jeszcze.
- Ale jesteś nudny – mruknął pod nosem, pochylając się nad samicą i wciągając do nozdrzy jej zapach. – Pachnie przyjemnie.
- Nie mamy na to czasu, zaraz musimy stąd iść, więc powściągnij swoje chore zapędy i przyprowadź mi kogoś ze starszych.
Samiec przekręcił oczami, ale posłusznie zniknął mi z oczu i wrócił do środka. Samica przez moment patrzyła się na mnie jakby rozzłoszczonym spojrzeniem, ale nie pozwoliłem jej mówił, przyciskając jej pysk do ziemi. Siedząc tak przed nią, obserwowałem jej jasne futro, aż w końcu westchnąłem.
- Jacy wy jesteście upierdliwi – mruknąłem pod nosem. – Dlaczego jak macie szanse, to omijacie ją szerokim łukiem – podniosłem łeb do góry by spojrzeć na księżyc. ,,A gdyby tak wszystkich wymordować?” przeszło mi przez myśl.
Po jakiejś chwili obok mnie pojawił się nie kto inny, jak Hayli. Spojrzała na samicę, po czym wybuchnęła krótkim, ale głośnym śmiechem.
- To rzeczywiście się jej pozbyłeś – zakpiła ze mnie. Spojrzałem zirytowany na bordowego wilka i dostrzegłem uśmiech na jego pysku. Przyprowadził ją specjalnie, wiedząc, co się niedawno wydarzyło. Jak ja go nienawidziłem. – Co chcesz z nią zrobić? – zapytała, a ja milczałem. Dalej nie miałem pojęcia.
- Mówi, że nie możemy jej zabić – wtrącił się samiec, a ja go tylko spiorunowałem wzrokiem.
- Mógłbyś zobaczyć czy z tyłu nie ma jakichś słabych zwierzątek do zmiażdżenia? – zaproponowałem mu, chcąc mu dać do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany. – Możemy narobić sobie kłopotów, przy zabijaniu cywili – wyjaśniłem samicy.
- Nie wiecie, że przy ofierze nie mówi się o swoich planach? – usłyszałem z tyłu niski głos, należący do wuja. Położyłem po sobie uszy; miał racje, a ja tak łatwo o tym zapomniałem i sprowadziłem się do poziomu amatora. Jakby ojciec to zobaczył… - Jeśli nie wiesz co z nią zrobić, to ją na razie przetrzymaj – mówił do mnie. – Tylko pamiętaj, że raz w tygodniu jest Czyszczenie – skinąłem głową. Wuj spojrzał na dwa pozostałe wilki i kazał im wrócić. Gdy się oddaliły, podszedł do mnie i wyszeptał na ucho:
- I pomyśl sobie, kogo byś nie chciał za wroga.
Gdy basior się oddalił, pozostawiając mnie samego z samicą, która się wszystkiemu przyglądała, wiedziałem już, że czeka mnie długa noc. Musiałem ją przetransportować do podziemi, do jednej z części, w której mamy możliwość przetrzymywać wilki. Grota jest specjalnie do tego przystosowana, aby nikt nie uciekł. Przetransportować ją musiałem przy pomocy swojej mocy zmiany bodźców. Nie chciałem jej uderzać, aby straciła przytomność, dlatego podczas naszej podróży sprawiłem, że niczego nie widziała, niczego nie słyszała oraz niczego nie czuła. Jakby była w pustce – a wszystko po to, aby nigdy miejsca nie odnalazła, jeśli jakimś cuda uda jej się to przeżyć.
<Ami? >
Słowa: 746 = 43 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz